Chemia tatara z Sokołowa.

13.08.2013 – 22:09

Tatar

Ostatnio głośna jest sprawa filmiku “wideo blogera” o pseudonimie Paei100 – chodzi o “recenzję” paczkowanego tatara marki Sokołów, za którą bloger ten został, przez producenta, pozwany do sądu (i przegrał:
paei100-komentarz-yt

AKTUALIZACJA: jak się okazało kilka dni później po opublikowaniu skanów pism sądowych wyrok w tej sprawie jeszcze nie zapadł jednakże sąd zakazał blogerowi publikowania jakichkolwiek informacji na temat produktów Sokołowa – stąd konieczność usunięcia filmików.

Filmik można obejrzeć tutaj:
http://www.zajawkowo.pl/film/9579/tatar-sokolow—test-komercyjnego-miesa/

Udało mi się “wygooglować” skład tego produktu:

mięso wołowe (88%), regulator kwasowości – E325, E331, sól, olej rzepakowy, błonnik z grochu, skrobia z grochu, maltodekstryna, ekstrakty i olejki eteryczne przypraw, przeciwutleniacz – E301, hydrolizat białka sojowego, glukoza, substancje wzmacniające smak i zapach – E621, ekstrakt drożdżowy, aromat, substancja konserwująca – E250.

Bloger, w swoim wideo, z wielkim oburzeniem stwierdził iż jest to sama chemia.
Nie popieram pozywania do sądu za wpisy na blogach ale warto by obiektywnie przyjrzeć się sprawie (nie jestem fanką produktów Sokołowa – nie kupuję ich bo mi nie smakują – ale mój stosunek do tej firmy jest raczej obojętny). Tak więc postanowiłam napisać słów kilka o wyżej wymienionych substancjach czyli chemii tatara. Myślę, że pozwoli to na zrozumienie jak się konserwuje żywność. Warto też pamiętać producenci tzw. “żywności ekologicznej” również mają swoje interesy i swoje, bardzo silne, lobby. Tak więc do rzeczy:

E325 – mleczan sodu
Jest on określany jako syntetyczny ponieważ może być produkowany poprzez syntezę chemiczną ale najczęściej otrzymuje się go przez fermentację cukrów np. z mączki kukurydzianej (w tym procesie powstaje tylko forma L). Biorąc pod uwagę, że w komórkach i w płynie międzykomórkowym są jony sodu, to możemy powiedzieć sam związek powstaje w komórkach podczas wzmożonego wysiłku mięśni gdyż tak naprawdę w komórkach związki chemiczne występują w formie zjonizowanej tak więc trudno mówić o tym iż jest w nich jakaś konkretna sól czy kwas – czyli w uproszczeniu – po dużym wysiłku będziemy mieć w komórce jony sody i jony mleczanowe. Ten kwas, wraz z jonami sodu występuje (naturalnie) również w kwaśnym mleku i jego przetworach (masło, sery), winie i multum innych produktów. Trudno więc mówić o tej substancji, że może ona zagrażać zdrowiu lub że to “sama chemia”.

E331 – cytrynian sodu
Tutaj sytuacja jest podobna co w przypadku mleczanu sodu. Poza tym ten kwas jest bardzo istotny w metabolizmie – jest jednym z substratów cyklu kwasu cytrynowego (tzw. cyklu Krebsa), który łączy w drogi katabolizmu (rozkładu) cukrów, tłuszczy i białek. W przemyśle używa się kwasu syntetyzowanego z przez grzyby z rodzaju Penicillium (pędzlak) – grzyby z tego samego rodzaju syntetyzują penicylinę. Poza tym jest on obecny w cytrynach i innych owocach cytrusowych (z których również się go otrzymuje). Trudno mu cokolwiek zarzucić poza faktem iż jest kaloryczny z powodu tego iż może wchodzić bezpośrednio w cykl Krebsa (intensywny cykl Krebsa może prowadzić do nadmiaru energii, który jest odkładany w postaci tkanki tłuszczowej).

maltodekstryna
Jest to nic innego niż mieszanina łańcuchów złożonych z kilku do kilkudziesięciu reszt cukrowych (oligosacharydów) powstała w wyniku hydrolizy skrobi – hydrolizę tę przeprowadza się najczęściej za pomocą odpowiednich enzymów a więc w sposób “naturalny”. Powstaje ona również w naszych ustach – pod wypływem enzymu o nazwie amylaza – gdy żujemy cokolwiek co zawiera skrobię. Tak więc nie chcąc jeść maltodekstryny musielibyśmy usunąć z naszej diety skrobię a więc pieczywo, makaron, ryż, kaszę, ciasta, owoce, warzywa, w tym ziemniaki i inne.

E301 – askorbinian sodu
Jest to po prostu sól sodowa witaminy C, taka forma sprzyja jej wchłanianiu i ma ona działanie przeciwnowotworowe i przeciwutleniające. Przemysłowo uzyskuje się ją z fermentacji glukozy przez bakterie lub przez syntezę chemiczną.
AKTUALIZACJA: askorbinian ma jeszcze jedną ważną funkcję – mianowicie wiąże potencjalnie rakotwórcze nitrozoaminy mogące powstawać podczas obróbki cieplnej azotynów.

hydrolizat białka sojowego
Podobnie jak maltodekstrynę, uzyskuje się go przez hydrolizę enzymatyczną. Stosowany jest w odżywkach dla sportowców ponieważ jest to korzystny dodatek do żywności – z powodu zawartości wszystkich aminokwasów endogennych oraz aminokwasów rzadkich (pirolizyny, selenocysteiny).

E250 – azotan (III) (czyli azotyn) sodu
Jest to właściwie jedyny ze związków znajdujący się w tym produkcie, na który można by narzekać, że to “sama chemia”. Z tym związkiem jest taki problem, że zgodnie z normami jakości do mięsa które przeznaczone jest do dłuższej “ekspozycji” musi być dodany środek, który zapobiegnie rozwojowi szkodliwych bakterii, zwłaszcza jadu kiełbasianego (Clostridium botulinum), Salmonelli i Escherichia coli (rozwijają się one bardzo szybko). Mięso pakowane z założenia musi mieć dłuższy termin przydatności do spożycia (w tym celu się je pakuje). Podczas obróbki cieplnej mięsa z azotynu sodu mogą powstawać szkodliwe nitrozaminy. Jednakże należy tu wziąć pod uwagę trzy rzeczy. Po pierwsze: jest on zawarty w mięsie na tatar, w szynkach, kiełbasach – a więc takim, które nie wymaga intensywnej obróbki cieplnej (smażenia np. w głębokim oleju). Po drugie: podczas intensywnej obróbki cieplnej szkodliwe związki powstają z wielu różnych substancji np. z oleju. Tak więc jeśli zależy nam na zdrowym żywieniu to dietetycy generalnie odradzają smażenie jako sposób obróbki cieplnej, ale jeśli już chcemy coś usmażyć to wybierajmy takie produkty jakie się do tego celu najlepiej nadają np. mięso świeże, niepaczkowane oraz np. masło klarowane. Po trzecie: azotyn sodu jest solą używaną do peklowania mięsa, nadaje mu różową barwę gdyż reaguje z hemoglobiną. Generalnie każda różowa szyneczka go zawiera (bez azotynu sodu taka szynka byłaby szara – taki jest jej naturalny kolor). Już niewielki dodatek azotynu sodu daje pożądany efekt (około 12 ppm – część na milion) – tak więc jest go tam niedużo – nawet jeśli jakaś firma nie bardzo by się interesowała zdrowiem konsumentów to będzie go dodawać niewiele po prostu ze względów finansowych.

E621 – glutaminian sodu
Jest to sól sodowa kwasu glutaminowego – jednego z aminokwasów budujących nasze białka. Kwas ten jest też ważnym neuroprzekaźnikiem. Mamy specjalne receptory smaku dla tego kwasu – tzw. receptory smaku umami (stąd osoby o wrażliwym smaku odczuwają charakterystyczny dziwny posmak po jego spożyciu). Kiedyś do jego syntezy stosowano metodę chemiczną, do której używano szkodliwych związków. Obecnie uzyskuje się go przez fermentację.

Ważne rzeczy, które należy brać pod uwagę:

  1. Sole naturalnych kwasów otrzymuje się najczęściej przez reakcję z węglanem sodu (sodą) – jest to po prostu tania i wygodna metoda. Wbrew miejskim mitom nie używa się do niej wodorotlenków (zasad) gdyż są one po prostu drogie.
  2. Składniki produkowane w sposób naturalny są zawsze tymi “właściwymi” izomerami. Dlatego nie jest prawdą, że jest tam kwas np. D-mlekowy, który szkodzi dzieciom, bo enzymy pochodzące z organizmów żywych nie potrafią go produkować.
  3. Lepiej jest produkować poszczególne substancje za pomocą fermentacji lub hydrolizy enzymatycznej gdyż jest to po prostu tańsze.
  4. Jeśli czytamy o rozpuszczalnych solach – wapniowych, sodowych, potasowych naturalnych kwasów to pamiętajmy, że wszelkie substancje jonowe rozpuszczone w wodzie (a więc i w komórkach lub w żołądku) tworzą po prostu mieszaninę różnych jonów i każdy z tych jonów jest przetwarzany w inny sposób np. jon sodowy jest ciągle pompowany na zewnątrz komórki, potasowy jest ciągle pompowany do wewnątrz, jon wapniowy jest magazynowany w komórkach by mógł być uwalniany podczas ich pobudzenia (np. przy skurczu mięśnia) – wszystkie trzy jony są bardzo ważne w organizmie i ich niedobór prowadzi do poważnych skutków. Zaś jon wodorowy (z kwasów) najczęściej zostaje w żołądku i w prawidłowych fizjologicznych warunkach nie przechodzi do krwi.
  5. Każda substancja w nadmiarze jest szkodliwa – nawet woda mineralna – jej ciągły nadmiar rozstraja szlak renina-angiotensyna-aldosteron, co powoduje zaburzenia pracy nerek i regulacji ciśnienia krwi.
  6. Bez takich dodatków, produkcja paczkowanego mięsa, które z założenia ma dłuższy czas “retencji” byłaby niemożliwa. Surowe mięso psuje się błyskawicznie (to, że nie śmierdzi i nie widać na nim zielonych “krzaczków” nie znaczy iż nie jest zepsute – stąd wiele zatruć jadem kiełbasianym). Dlatego właśnie u rzeźnika po zamknięciu sklepu widzimy puste półki i puste haki – surowe mięso powinno być dostarczane codziennie i nie może być przechowywane dłużej niż 2 dni (a musi być ono jeszcze przywiezione z rzeźni), chyba że zostanie zakonserwowane chemicznie lub głęboko zamrożone.

Reasumując: obie strony w tej sprawie źle się zachowały. Pan bloger nie powinien wykrzykiwać o chemii skoro wszystkie dodatki, poza jednym, są naturalne a nawet zdrowe. Osoba, która zna się na jedzeniu i na kuchni powinna widzieć jak żywność jest konserwowana i dlaczego. Z kolei Sokołów powinien przede wszystkim zadbać o to aby jego produkty były smaczne oraz informować konsumentów co jedzą (bo nie każdy jest dietetetykiem, biologiem, lekarzem czy biotechnologiem) i rzeczowo odpowiadać na ich pytania zamiast urządzać jakieś zbędne zabawy pt. “jakie składniki są w sałatce na zdjęciu”. Niepokojące są też doniesienia o ciałach obcych (np. folii) w produktach.

Please follow and like us:

Facebook Comments

  1. 220 komentarzy to “Chemia tatara z Sokołowa.”

  2. 1. Skład produktu: http://c.wrzuta.pl/wi11599/1472047300003c3451445a05/etykieta_skladniki_danie_tatarskie_sokolow_biedronka

    80% mięsa, nie 88%, więc 20% dziadostwa, no i ładnie usprawiedliwione i wytłumaczone używanie białka sojowego i glumatinianu sodu. dziękuje, postoje głodny :)

    Przez andrzej dnia 14 sie 2013

  3. @andrzej
    Ja się sugerowałam informacjami z kilku sklepów:
    http://www.sklepy24.pl/sklep/export-z-polski_pl/produkt/tatar-wolowy-230g-sokolow/467
    http://www.frisco.pl/pid,9160/n,SOKOLoW-Tatar-wolowy/stn,product

    Poza tym ja generalnie starałam się obiektywnie podejść do tematu. Nigdzie nie piszę, że to pyszności i w ogóle – ale biorąc pod uwagę skład – nie potrujesz się.

    A właściwości białka sojowego są powszechnie znane. ;)

    Przez Platyna dnia 14 sie 2013

  4. I tak już tego nikt nie kupi. Ja np. tego nie jadłem, ale jak się naczytałem o tym tatarze to dzięki, wolę sam kupić mięso, zmielić i doprawić.

    Przez Macieg dnia 14 sie 2013

  5. @Macieg:
    Ależ ja nie zachęcam nikogo do kupowania tego. ;-) Jak pisałam wyżej – nie jadam produktów z Sokołowa bo mi nie smakują. Starałam się jedynie obiektywnie podejść do sprawy – bo “samej chemii” to tu nie widzę. I tak jak napisałam wyżej – zachęcam do kupowania surowego mięsa od rzeźnika.

    Przez Platyna dnia 14 sie 2013

  6. Sportowcy, soi jak i produktow ja zawierajacych, unikaja jak ognia! Ogolny powod to obnizenie testosteronu w organizmie :)

    Przez Rafal dnia 14 sie 2013

  7. A to ciekawe bo:
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1997115/
    Oraz:
    http://www.google.pl/search?client=opera&q=soy+protein+sports+nutrition&sourceid=opera&ie=utf-8&oe=utf-8&channel=suggest
    (mnóstwo ofert odżywek dla sportowców zawierających białko sojowe)

    Przez Platyna dnia 14 sie 2013

  8. oczywiscie wszystko ok, jesli sklad na opakowaniu w 100% zgadza sie z tym co jest w tym miesie

    Przez mic dnia 14 sie 2013

  9. http://tvnplayer.pl/programy-online/wiem-co-jem-i-wiem-co-kupuje-odcinki,991/odcinek-2,soja-i-cos-na-wlos,S02E02,18429.html

    Przez konrad dnia 14 sie 2013

  10. Bardziej by mnie zainteresowały jakieś publikacje. Co do wypadania włosów i rosnących piersi to wkleiłam publikację – i mogę ich wkleić jeszcze kilka – w każdym razie nie znaleziono korelacji.

    Co do “pasztetu” – mówimy o czymś co kosztuje 1,70 za 100g. Nikt nie powinien się spodziewać, że to zawiera wysokiej jakości mięso. MOM nie jest najlepszej jakości żywnością ale nie jest szkodliwy dla zdrowia.

    Już nie wspominając, że ten program to czysta demagogia – scena z prezesem to jakaś farsa.

    A co do p. prof. “Zdrówko” to jej wywody są znane i raczej stawiane, przez poważnych ludzi, na równi z prof. Giertychem i prof. Pawłowicz. ;)

    Przez Platyna dnia 14 sie 2013

  11. Dziecko nie masz pojęcia o czym piszesz E 621 to toksyna dla mózgu , która zabija jego komórki . To jest tak korzystne dla mózgu jak wbijanie anemikowi gwoździ w dupę , aby uzupełnić braki żelaza !

    Przez fuks dnia 15 sie 2013

  12. Niestety myli się Kolega. Glutaminian jest neuroprzekaźnikiem w neuronach glutaminergicznych:
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17331479
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3209506/

    Jego szkodliwość była wielokrotnie sprawdzana, czego efektem są odpowiednie raporty i publikacje np.:
    http://jn.nutrition.org/content/130/4/1049S.short

    Poza tym na tym blogu obowiązuje elementarna kultura więc proszę się do mnie zwracać z szacunkiem, tak jak i ja zwracam się do Kolegi.

    Przez Platyna dnia 15 sie 2013

  13. A ja myślałem , że takie głupoty może pisać tylko naiwne dziecko . Kiedyś też tak mówiono , że cukier krzepi , ale durnie nadal go jedzą i chcą być zdrowi , a rządowe komunikaty to propaganda i proszę wybaczyć ale Roundap podobno też nie szkodzi i jest nawet ,, biodegrodawalny ” oczywiście dla idiotów . Proponuję więc poszukać głębiej i się nie kompromitować , bo nawet żydzi już piszą , że glutaminian sodu to trutka dla głupich gojów .
    Glutaminian sodu jest neuroprzekaźnikiem w neuronach glutaminergicznych i gdy jest go za dużo , to krótko mówiąc , mózg aż tak przyśpiesza , że się spala i jest kaput .

    Przez fuks dnia 15 sie 2013

  14. Ja w odróżnieniu od Kolegi opieram się na wiarygodnych źródłach – takich jak publikacje czy podręczniki akademickie.
    Jeśli Kolega nie ma dowodów na swoje tezy i nie chce się zapoznać z dowodami (w postaci źródeł) przedstawionymi przeze mnie to raczej dalsza dyskusja na ten temat nie ma sensu.

    Kolegi wypowiedzi to czysta demagogia – w tej chwili rozmawiamy o glutaminianie a nie o cukrze, który krzepi albo o Roundupie.

    Nie chciałabym aby dyskusje na tym blogu odbywały się na takim poziomie jak np. na Wykopie – nie po to się z niego wyrejestrowałam. Proszę więc aby swoje rację argumentować za pomocą wiarygodnych źródeł a nie niemerytorycznych argumentów.

    Niech Kolega pamięta, że ekologiczne produkty to taki sam biznes jak każdy inny, a nawet gorszy bo często opiera się na niewiedzy, zabobonach i strachu i bardzo często wcale nie jest takie ekologiczny (przykład: jajka reklamowane jako bez GMO).

    Dlatego swoje przekonania warto jednak opierać na publikacjach i raportach a nie na propagandzie, filmach z żółtymi czy na tym co piszą anonimowi ludzie na różnych “eko” stronach itd.

    Przez Platyna dnia 15 sie 2013

  15. Proszę Pani biznes ekologiczny ma być ekologiczny , a jak nie jest i ktoś kłamie to za coś takiego jest sąd i za całą resztę podobnie . Od tego jest państwo i musi to kontrolować , bo anarchia i głupota nas wszystkich zniszczy . A tu taki mały sktót http://dziecisawazne.pl/glutaminian-sodu/
    Jakoś do tej pory nie słyszałem żeby jakiś producent kazał sprostować tego typu informacje , bo wówczas pewnie by się ośmieszył i zniszczył sobie biznes gdyby prawdę zaczęto głośno powtarzać , a tak lud głupi wszystko kupi !

    Przez fuks dnia 15 sie 2013

  16. Ciekawa analiza.

    Niestety – zarówno publikacje jak i rzekome naukowe raporty, to obecnie nic innego, jak sponsorowana papka. Jest bardzo ciężko znaleźć opracowania, na których wyniki, nie miała bezpośredniego lub pośredniego wpływu firma np. z branży medycznej czy spożywczej.

    W Polsce, publikacja człowieka z tytułem “profesora” to koszt od 1-4 tys. zł.
    W tejże publikacji, jest on w stanie solidnie naginać rzeczywistość.

    Mam tu na myśli m.in np. rzekome zalety stosowania białka sojowego.
    Dodam od siebie, że testy przeprowadzane na łamach naszego serwisu, u osób, które stosowały przez dłuższy okres białka sojowe, wskazywały, iż zachodzi pewna relacja między stosowaniem białka sojowego a podwyższonym poziomem estradiolu, estronu czy estriolu.

    Sponsorowanie publikacji, które mają dowodzić wyłącznie zalet stosowania białka sojowego, ma na celu modelowanie nowego poglądu, który, w opinii wielu osób, jest uzasadniony, ekonomicznie.
    Soja a więc i białko, które można z niej pozyskiwać, jest dużo tańsza i łatwiejsza w produkcji niż np. mleko, które jest źródłem białka zwierzęcego.

    Wracając jednak do tematu tytułowego tatara.
    Miałem okazję spróbować wynalazek z Skołowa. To nawet nie przypomina smakiem tatara.
    Pojęcie “chemia” miało tu raczej oznaczać sztuczny smak oraz nafaszerowanie substacjami konserwującymi, które, naturalnie, w takim stężeniu w mięsie wołowym, nie wystąpują.

    Dieta do której przywykli nasi przodkowie, nie zawierała w sobie tego, co się teraz serwuje w wielu produktach.
    Nie sądzę aby było to obojętne dla naszego zdrowia. Ewolucja nie jest w stanie dokonać cudu i przystosować ludzi w ciągu zaledwie 1-2 pokoleń.

    Glutaminian sodu, mimo że znany i stosowany od co najmniej, kilku tysięcy lat, nie jest również obojętny. Jako “ulepszacz” smaku, wpływa na łaknienie, powodując objadanie się. Tak więc, pośrednio wpływa na otyłość.

    Przez KFD dnia 16 sie 2013

  17. Nie wiem skąd Kolega ma takie informacje – proszę podać wiarygodne źródła. Poza tym publikacje są poddawane ciągłej krytyce innych naukowców (o ile pamiętam nie ma żadnych ram czasowych kiedy można zgłosić retrakcję). Sugeruje Kolega, że wszystkie instytuty naukowe i uniwersytety na świecie zostały przekupione i to na przestrzeni kilkudziesięciu lat? Jeśli da się przekupić naukowców (całkiem nieźle opłacanych nawet jak na polskie warunki) to co powiemy o możliwości przekupienia administratorów “eko” stron, dziennikarzy, ludzi zarabiających na blogach, celebrytów itd., którzy często nie mają innego źródła utrzymania jak kliknięcia i reklamy? Niech Kolega zdecyduje sam kto jest bardziej podatny na wpływy.

    Jeśli przeprowadzaliście własne testy to dlaczego nie opiszecie tego zgodnie z zasadami metody naukowej i nie opublikujecie?

    Np. na białku sojowym opierają się wszyscy wegetarianie i weganie – jest to dla nich praktycznie jedyne źródło rzadkich aminokwasów – nad nimi też prowadzono badania. Poza tym produkty z soi są oferowane przez multum “eko” firm w “eko” produktach.

    Poza tym mają je Państwo w ofercie:
    http://sklep.kfd.pl/peak-soja-protein-isolate-1000g-p-1893.html
    Cytując opis:

    Izolat białka sojowego ? o wartości biologicznej BV = 85 i zawartości 95g białka w 100g produktu tak samo dobrze wpływa na budowę Twoich mięśni jak białko serwatkowe. Białko sojowe reguluje poziom cholesterolu oraz gospodarkę hormonalną Twojego organizmu. Skutecznie chroni Twoje mięśnie przed rozpadem spowodowanym intensywnym treningiem. Zaletą izolatu białka sojowego jest jego atrakcyjna cena umożliwiająca niskim nakładem finansowym dostarczyć niezbędnego budulca Twoim mięśniom.
    Składniki: Izolat białka sojowego (100%)

    Czyli zasadniczo to co można wyczytać w tych “opłaconych” publikacjach.

    Co do nafaszerowania substancjami konserwującymi to budzi niepokój fakt iż Kolega pisze o badaniach przeprowadzanych “na łamach Waszego serwisu” a nie odróżnia Kolega konserwantów od antyutleniaczy i regulatorów kwasowości. W opisywanym przeze mnie produkcie, którym jest surowe mięso, znajduje się jeden konserwant – E250 – azotan sodu, którego stosowanie wydaje się głęboko uzasadnione.

    Chciałabym przypomnieć że:
    100-199 Barwniki
    200-299 Konserwanty
    300-399 Przeciwutleniacze i regulatory kwasowości
    400-499 Zagęszczacze, stabilizatory i emulgatory
    500-599 Regulatory pH i środki przeciwzbrylające (spulchniacze)
    600-699 Wzmacniacze smaku i zapachu
    700-799 Antybiotyki
    900-999 Różne
    1000-1599 Dodatkowe związki chemiczne (np. rozpuszczalniki, dodatki zapachowe)

    Poza tym dziwi mnie że nagle tylu osobom ten produkt nie smakuje, skoro smakuje on, po przyrządzeniu zgodnie z przeznaczeniem, nawet temu vbloggerowi, który wygląda na osobę posiadającą wrażliwy smak (np. ma torsje po parówkach). Powiedział on w swoim video: “zjadłem połowę i było wszystko w porządku”.

    Przez Platyna dnia 16 sie 2013

  18. “Kolega” czyli ja, wyraźnie napisałem:

    Pojęcie ?chemia? miało tu raczej oznaczać sztuczny smak oraz nafaszerowanie substacjami konserwującymi, które, naturalnie, w takim stężeniu w mięsie wołowym, nie występują.

    Regulator kwasowości jest elementem owego “sztucznego smaku” i jest dodatkiem sztucznym, nie występującym w mięsie wołowym, tak jak pozostałe dodatki – przeciwutleniacze, konserwanty, barwniki czy zagęszczacze.

    Rozumiem zatem, że próba udowodnienia rzekomego braku wiedzy jest elementem zamierzonego ataku wobec każdego kto nie gustuje w produktach “nafaszerowanych” takimi “ulepszaczami”.

    Takie zachowanie wyraźnie wskazuje na brak obiektywizmu i celowe odbijanie od najważniejszego tematu – czyli oceny jakości takiego produktu.

    Tradycyjny tatar powinien się składać z:
    – mięsa wołowego,
    – żółtka jaja kurzego,
    – soli,
    – pieprzu.

    Jeśli ktoś ma taką potrzebę, to użyje soku z cytryny jako naturalnego regulatora kwasowości, bez sięgania po np. mleczan sodu.

    Nie ma tutaj miejsca na hydrolizat białka sojowego, maltodesktrynę, hydrolizowany gluten, przeciwutleniacze czy konserwanty. Taki miks jest zamachem na smak, do którego przywykliśmy.

    Przypadki nadużywania np. białka sojowego, trzeba nagłaśniać.
    W sklepach typu Auchan, nie ma już nawet “oryginalnych” krojonych flaków wołowych, ponieważ te w ok 10 % są “naszprycowane” białkiem
    sojowym.

    Gdyby nie dziwna barwa flaków, sam bym nie zwrócił uwagi na skład.

    Białko sojowe jest celowo używane przez producentów żywności. Bynajmniej nie przez swoje “cudowne” właściwości (tzw “rzadkie aminokwasy”) a ekonomię – jest to idealna sposób na “fałszowanie” żywności.

    Co innego jeśli takie produkty świadomie kupują np. weganie, a co innego, jeśli w 99 % kupują to nieświadome takiego procederu, gospodynie domowe.

    Kto by przypuszczał, że nawet świeże flaki wołowe można naszprycować białkiem sojowym?

    Rozumiem zatem, idąc tropem myślowym autorki bloga, że producenci robią to w dobrej wierze bo chcą nam dostarczyć do diety tzw rzadkich aminokwasów, które od lat doceniają wegetarianie i weganie ;-)

    PS Jeśli ma Pani ochotę na dalszą dyskusję, zapraszam na forum KFD. Odwiedzalność tego bloga jest szczątkowa (1-2 osoby dziennie – vide http://www.alexa.com/siteinfo/platyna.org#trafficstats) dlatego szkoda naszego czasu na takie dyskusje. Nikt nawet z tego nie skorzysta.

    Przez KFD dnia 16 sie 2013

  19. Proszę podać wiarygodne źródła na stawiane przez Kolegę tezy albo nie marnować mojego czasu. Jeśli uważa Kolega że białko sojowe jest złe dla zdrowia to proszę go nie zachwalać i nie sprzedawać na swojej stronie – inaczej zakrawa to na hipokryzję. Ja opieram się na źródłach naukowych, które zamieszczam na życzenie.

    Surowe mięso, aby mogło być przechowywane dłużej niż normalnie (czyli dłużej niż 1-2 dni na półce sklepowej) musi być konserwowane. Tak jak wspomniałam w swoim wpisie – jeśli ktoś chce jeść świeże i nie konserwowane mięso to musi zaopatrywać się w produkt surowy bezpośrednio u rzeźnika lub w sklepie mięsnym.

    A niewiedzę swoją sam Kolega udowadnia m. in. nie rozróżniając konserwantu od regulatora kwasowości. Zaś co do smaku – smak jest arbitralny – proszę obejrzeć filmik KG – jak już wspomniałam autor stwierdził że zjadł połowę produktu i “wszystko było w porządku” więc widać jemu smakował.

    Zaś co do odwiedzalności tego bloga to odwiedza go kilkadziesiąt do nawet kilku tysięcy osób dziennie (aby obejrzeć statystyki należy się zarejestrować) (dziś odwiedziło go ponad 100 osób). Jednakże jeśli Koledze to nie wystarczy to proszę go nie używać. Ja nie zamierzam się na Pańskie strony rejestrować.

    Przez Platyna dnia 16 sie 2013

  20. dlatego ja pozostaje wegetarianką:))

    Przez Alicja dnia 21 sie 2013

  21. Do: KFD
    >>>>”Dlatego szkoda naszego czasu na takie dyskusje. Nikt nawet z tego nie skorzysta.”

    Ja skorzystałem. Przeczytałem dyskusję z ciekawością i wiele się dowiedziałem. Bardziej przemawia do mnie argumentacja Platyny. A propozycja przeniesienia dyskusji w wybrane przez Ciebie miejsce jest moim zdaniem zagraniem poniżej pasa.

    Przez Jarek dnia 21 sie 2013

  22. To co jest napisane na opakowaniu nie zawsze jest prawdą. Zwykłe mięso wołowe nie jest z gumy. Widać że coś jest do tego mięsa dodawane.

    Przez Sylwek dnia 21 sie 2013

  23. @Sylwek:
    Ta zwarta konsystencja mięsa jest wynikiem dodatku białka sojowego i maltodekstryny oraz częściowego rozłożenia tkanki mięśniowej przez azotyn sodu. Jeśli jednak ma Kolega poważne wątpliwości co do składu tego produktu to można zanieść próbkę produktu do Sanepidu. O ile pamiętam Sanepid ma obowiązek zareagować na takie zgłoszenie (że skład jest fałszowany, lub może się znajdować w produkcie niebezpieczna lub niedozwolona substancja).

    Przez Platyna dnia 21 sie 2013

  24. Z dwojga złego – mając do wyboru albo zatruć się jadem kiełbasianym, albo zjeść trochę konserwantu i tak zdecydowanie wolę to drugie.

    Przez kt dnia 21 sie 2013

  25. @kt:
    Myślę że ta deklaracja jest bardzo rozsądna gdyż jad kiełbasiany jest o wiele bardziej szkodliwy niż azotyn sodu. Paraliżuje on obwodowy układ nerwowy (a konkretnie zakończenia nerwowo mięśniowe), co z kolei powoduje paraliż mięśni, oprócz tego powoduje duże spektrum objawów ze strony układu pokarmowego. Zatrucia jadem kiełbasianym prowadzić mogą do śmierci (z powodu niewydolności oddechowej lub zatrzymania akcji serca)

    Przez Platyna dnia 21 sie 2013

  26. apropo soi – http://tvnplayer.pl/programy-online/wiem-co-jem-i-wiem-co-kupuje-odcinki,991/odcinek-2,soja-i-cos-na-wlos,S02E02,18429.html

    Przez konrad dnia 21 sie 2013

  27. @Platyna. jestem tu po raz pierwszy wiedziony wiadoma sprawa. czy gdzies tu moge Platynie walnac lajka… ? :>>

    Przez pikador dnia 21 sie 2013

  28. @pikador
    Witam na moim blogu. Nie mam konta na Facebooku więc z “walnięciem lajka” może być problem, ale zachęcam do odwiedzania bloga. ;-)

    Przez Platyna dnia 21 sie 2013

  29. “Poza tym mają je Państwo w ofercie:
    http://sklep.kfd.pl/peak-soja-protein-isolate-1000g-p-1893.html

    Tylko różnica jest taka że to jest suplement diety, którego nie ma na półkach w sklepie z jedzeniem i który kupują sportowcy, którzy wiedzą co robią.

    A to co nazywasz tatarem i mówisz że chemiczne dodatki w niczym nie szkodzą (na pewno nie wszystkie są obojętne dla organizmu) leży sobie na półce sklepowej jako jedzenie dla każdego i jest opisane jako:
    Przygotowany z najwyższej jakości mięsa wołowego służący do przyrządzenia prawdziwie polskiego dania, jakim jest tatar.

    A czy w prawdziwie polskim daniu jakim jest tatar również dodaje się chemie?

    Poza tym znane są praktyki lobbowania przez większe firmy na ich korzyść, wydając miliony na reklame nie ma wiekszego problemu wydać troche na badania, które mogą wszystko pokazać w dobrym świetle.

    Natomiast z wpisu wynika że wszystkie składniki są ok i powinniśmy w sumie je jeść jak są takie zdrowe – życzę powodzenia, lekarze już zacierają ręcę :)

    Przez nieMAtakiejPOTRZEBY dnia 22 sie 2013

  30. @nieMAtakiejPOTRZEBY:
    Drogi Kolego, nie wiem skąd kolega ma te dane. Trudno mi się odnieść do takich wypowiedzi, które nie są podparte dowodami (brak źródeł). Co do produkcji białka sojowego to nic mi nie wiadomo o tym jakoby biało do odżywek byłoby produkowane inaczej niż do pozostałej żywności (dlaczego by tak miało być? – proszę o źródła), poza tym cały czas mówimy o tej samej substancji – białku sojowym – aby zmieniła ona swoje właściwości chemiczne musiałaby być zmodyfikowana chemicznie. Poza tym w ten sam sposób izoluje się białka z innych roślin: http://faculty.fshn.illinois.edu/~mcheryan/soy.htm po izolacji bada się je bardzo czułymi metodami (takimi, które pozwalają wykryć nawet bardzo małe ilości zanieczyszczeń):
    Tutaj można znaleźć więcej informacji o soi i jej przetwarzaniu, żywności z niej wytwarzanej, wartościach odżywczych (soja jest cennym źródłem azotu) itd.
    http://www.nsrl.illinois.edu/general.html
    Poszczególne preparaty białka sojowego w żywności mogą się różnić właściwościami fizycznymi – np. formą (granulaty, emulsje), stopniem uwodnienia, lub stopniem oddzielenia od innych substancji (cukrów, tłuszczy) np. izolat białka sojowego jest białkiem czystym zaś mleczko sojowe zawiera białko sojowe i olej sojowy. Jest to różnica jak między jabłkiem a startym jabłkiem lub sokiem przecierowym z jabłka.

    Co do “prawdziwie polskiego dania jakim jest tatar” to tatar jest po prostu przyprawionym mięsem wołowym. Nie wiem czy są jakieś oficjalne standardy jego przyrządzania i sankcje prawne (jak np. w regionalnych produktach chronionych) za ich nie przestrzeganie – wątpliwe – biorąc pod uwagę jaką mnogość przepisów na tatara można znaleźć w Internecie każdy może sobie przyrządzić tatara jak chce. Ilustracją do wpisu o tatarze jest tatar z kaparami, które w Polsce tradycyjnie nie występują a jednak jakiś kucharz je dodał.

    W każdym to Kolega usiłuje nam udowodnić że w tatarze z Sokołowa są szkodliwe dodatki – tak więc ciężar dowodu spoczywa tutaj na Koledze.

    Proszę jednak pamiętać, że każda firma wydaje maksymalną ilość pieniędzy na reklamę i każda firma chce mieć jak największe zyski, firmy produkujące tzw. “organiczną” żywność nie są inne. Dlatego właśnie swoje osądy powinno się opierać na obiektywnych i niezależnych źródłach naukowych, które są podstawą norm dotyczących żywności – w tym listy dodatków zaakceptowanych do stosowania w przetwórstwie spożywczym.

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  31. Bogom i Boginiom niech będą dzięki! Super blog, będę częściej zaglądać. Zwabiła mnie chęć dowiedzenia się, co tam znowu się w blogsferze dzieje, ale przeczytałam z wielką ciekawością zarówno artykuł jak i dyskusję… o ile można to nazwać dyskusją. Brawo za opanowanie! Tłumaczenie, że mięso w paczce jest konserwowane, bo jest mięsem w paczce a nie surowym od rzeźnika to rzecz dla wytrwałych. Naprawdę gratuluję cierpliwości. Cieszę się, że tak przejrzyście napisałaś o tym, jak się mięso konserwuje, myślę, że opierając się o taką wiedzę można dokonywać rozsądnych wyborów. Ucieszyło mnie również to, iż wspominasz o tym, że żywność eko to również biznes, o czym mało, kto pamięta. Powoli pojawia się jakaś “eko” fobia, która odbiera ludziom rozum, przynajmniej ja mam takie wrażenie, że zamiast argumentów mamy straszenie rakiem, chorymi dziećmi oraz potopy, klęski i pożogi.

    W każdym razie trzymam kciuki, będę zaglądać!

    Przez lady pasztet dnia 22 sie 2013

  32. Dziękuję Koleżance za uznanie. Cieszę się, że blog się podoba!

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  33. Skład produktu 88% mięso. To tłumaczy wszystko. Nawet jeżeli pozostałe składniki są nieszkodliwe. Jak chce zrobić tatara to kupuje mięso. Takie 100%. Wszelkie półprodukty staram się ograniczać. Dzisiaj dany dodatek jest nieszkodliwy a za kilka lat okaże się że było inaczej. Dziękują ale nie korzystam. Im krótszy skład na metce tym większa szansa że dany produkt kupię.

    Przez Alojz dnia 22 sie 2013

  34. Bardzo ciekawy artykuł, z chęcią przejrzę inne posty. Nawiązując do dyskusji, która rozwinęła się w komentarzach chciałabym zapytać co sądzi Pani o wpływie soi na poziom hormonów w organizmie? Niedawno przeczytałam na jednej ze stron internetowych artykuł mocno krytykujący soję, co argumentowane było m.in. zawartością fitoestrogenów (wpływ na wyżej wspomnianą gospodarkę hormonalną), kwasu fitynowego (wpływ na wchłanianie magnezu, cynku, żelaza) oraz kilka innych np. to, że podczas przetwarzania soi w organizmie człowieka tworzą się kancerogenne nitrozaminy. Zastanawiam się, co sądzi Pani na ten temat. Pozdrawiam!

    Przez alieta dnia 22 sie 2013

  35. @alieta:
    Temat wpływu soi poziom hormonów był już poruszany powyżej ale mogę rozszerzyć ten temat.

    W publikacji http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1997115/

    Nie stwierdzono negatywnego wpływu, cytując:

    Conclusion
    This investigation shows that 12 week supplementation with soy protein does not decrease serum testosterone or inhibit lean body mass changes in subjects engaged in a resistance exercise program.

    Z kolei ta publikacja:
    http://jcem.endojournals.org/content/86/7/3045.short
    Opisuje przeciwnowotworowe działanie białka sojowego przez obniżenie poziomu steroidów wydzielanych przez jajniki we krwi, przy jednoczesnym braku wpływu na na hormony gonadotropowe.
    Cytuję:

    These results suggest that at least under the conditions of this study, a soy diet with low levels of isoflavones and low energy intake from protein can reduce circulating ovarian steroids without altering gonadotropins. Our results are consistent with previous studies showing decreased ovarian hormone levels and decreased risk of breast cancer in populations consuming soya diets and an inverse relationship between animal protein intake and breast cancer risk and, therefore, may have implications for breast cancer prevention.

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  36. Platyno,
    opisy środków które dodaje się do sokołowa wydają się być ok, jednak po ich przeczytaniu nadal nie wiem dlaczego te wszystkie składniki są w ogóle do mięsa dodawane. Mianowicie, po przeczytaniu wpisu moja reakcja wygląda tak: “wow, wszystkie składniki są naturalne, występują w moim organiźmie, a nawet są zdrowe!(witamina C, przeciwutleniacze, odżywki)”.
    Jednak zastanawiam się dlaczego i po co to wszystko ląduje na moim talerzu..

    Czy możesz wyjaśnić w jakim celu, oraz jakie są efekty dodawania i spożywania wymienionej “chemii”?

    Nie wiem, czy wyjaśniłem się jasno więc zakończe w ten sposób – żelazo odgrywa bardzo ważną rolę w ludzkim organiźmie, dlatego do naszego mięsa dorzucamy gwoździe.

    Przez zdunol dnia 22 sie 2013

  37. @zdunol:
    Pozwolę sobie wyjaśnić na przykładach, ponieważ zastosowanie każdej z tych substancji zależy np. od rodzaju produktu albo efektu jaki chcemy uzyskać.

    Np. ten konserwant z tatara – azotyn sodu – jest solą mocnej zasady i słabego kwasu, dlatego jego roztwory wodne (a mięso składa się w 70% wody i jest wilgotne) mają silnie zasadowe pH (powyżej 8). Co niewątpliwie może wpłynąć na smak produktu, poza tym może też ujemnie wpłynąć na strukturę produktu.

    Potrzebne więc są regulatory kwasowości – tak by mięso miało odpowiednie pH. Są to z reguły sole sodowe, wapniowe lub potasowe wielokarboksylowych kwasów. Taki sole mogą przyłączać lub oddawać jony – np. cytrynian jednosodowy może oddać dwa jony wodorowe co powoduje spadek pH roztworu/produktu.

    Rodzi się pytanie – dlaczego tych regulatorów kwasowości jest kilka a nie jeden? Otóż dzieje się tak ponieważ produkt musi mieć odpowiednio zrównoważoną osmotyczność – w wielkim uproszczeniu osmotyczność jest ilością cząsteczek po jednej stronie błony np. komórek mięśniowych w mięsie a ilością cząsteczek poza taką komórką.

    Jeśli osmotyczność po dodaniu potrzebnych dodatków do żywności będzie źle ustalona to woda zacznie wypływać z komórek mięsa na zewnątrz – co spowoduje że komórki te zaczną się kurczyć a mięso będzie się robić mokre (jeśli będzie mniej cząsteczek na zewnątrz niż wewnątrz) albo odwrotnie – woda będzie wpływać do komórek mięsa, które pod jej naporem zaczną pękać, co spowoduje, że mięso stanie się rozmokłe i wodniste.

    W procesie ustalania osmolarności bierze udział również maltodekstryna.

    Z kolei białko sojowe “skleja” to wszystko w jedną spójną całość.

    Poza tym maltodekstryna i białko sojowe wiążą nadmiar wody, służą one też do zagęszczania produktów ciekłych lub emulsyfikacji (czyli mieszania dwóch, wzajemnie nierozpuszczalnych substancji, co zapobiega rozwarstwianiu się niektórych produktów). W tańszych produktach typu kiełbasa za 12 zł/kg pełnią też funkcję wypełniaczy (tak by użyć mniej mięsa).

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  38. A ja wrócę do głównego tematu. A konkretniej do pierwszego komentarza. Wygląda na to, że to dwa różne produkty – na linkach zamieszczonych przez Platynę nazwa brzmi: “Tatar wołowy” i ma 230g (czyli produkt “recenzowany przez KG), natomiast na linku Kolegi andrzeja widnieje nazwa: “Danie tatarskie” i ma 250g. Wnioskuję z tego, że w zależności od tego komu (mam na myśli sieć sklepów) firma sprzedaje swoje produkty, różnią się one jakością. Swoją drogą ciekawe, czy te 8% różnicy w ilości mięsa wołowego czuć w smaku.

    Przez Agrest dnia 22 sie 2013

  39. Proszę autorkę o rozwinięcie stwierdzenia, że Ogiński rzekomo przegrał proces z sokołowem. Skąd taką wieść przyniosła? Bo z mojej wiedzy proces się nie skończył i sprawa racji Ogińskiego nie jest przesądzona. (Postanowienie o zabezpieczeniu powództwa to nie wyrok)

    Przez Brian dnia 22 sie 2013

  40. @Brian:
    Stąd iż sam Piotr Ogiński napisał to w komentarzu pod swoim filmikiem na Youtube:

    paei100 3 tygodnie temu
    Jeden z producentów podał mnie do sądu i przegrałem sprawę to? samo się stało z testem tatara

    Link do źródła: http://www.youtube.com/all_comments?v=gGiY3KHQ5Ac” title=”http://www.youtube.com/all_comments?v=gGiY3KHQ5Ac

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  41. Ech, teorie spiskowe ;)

    Domowej produkcji tatar też NIE zawiera 100% mięsa. Przepis:
    – 400 gram mięsa
    – 2 żółtka
    – sól,pieprz
    – maggi albo sos sojowy (wedle upodobania)
    – opcjonalnie trochę wody mineranej

    Licząc żółtka jaja po 20 gram nasz domowy tatar ma nie więcej niż 90% mięsa. Po dodaniu odrobiny (40ml) wody aby był mniej zbity bez problemu osiągamy 80% mięsa w tatarze.
    Nasz tatar zawiera:
    – E160a,E161h,E161b,E322,E570 z żółtka jaja (jest tego oczywiście więcej, wypisałem te “popularniejsze związki”), E621 (ten straszny glutaminian) z sosu/maggi

    A co do konsystencji po usmażeniu: Robiąc tatar w domu usuwamy błony z mięsa, bo nasza maszynka nie da sobie z nimi rady, tatar robiony przemysłowo nie ma takich ograniczeń – to wprowadza do potrawy trochę kolagenu (żelatyny). W domowych warunkach dla bardziej kremowej konsystencji dodajemy wody i od razu zjadamy, w przemysłowym spowodowałoby to zebranie się płynu na dole opakowania – stąd białko sojowe. Jak ktoś nie wierzy proponuję trochę mięsa mielonego wzbogacić o drobno pokrojony kawałek błony i utrzeć w moździerzu na krem – po usmażeniu czeka zdziwienie…

    Przez M dnia 22 sie 2013

  42. Pragnę zaznaczyć, że grzyby z rodzaju Penicillium do produkcji cytrynianu są wykorzystywane o wiele rzadziej niż grzyby z rodzaju Aspergillus (kropidlak). Dokładniej Aspergillus niger, który potrafi powodować groźne dla ludzi aspergilozy. Aczkolwiek to tylko drobna poprawka merytoryczna, bo sam proces technologiczny i otrzymany produkt są zapewne w 100% bezpieczne.

    Przez Mihau dnia 22 sie 2013

  43. @Mihau:
    Do procesów przemysłowych obecnie nie używa się “dzikich” bakterii lub grzybów – są to organizmy modyfikowane genetycznie, pozbawione wszelkich czynników infekcyjnych, często są zmodyfikowane w takim stopniu, że nie są one w stanie przeżyć poza laboratorium lub bioreaktorem.

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  44. @Platyna

    Zastanawia mnie pewna rzecz. Skoro białko sojowe powoduje obniżenie poziomu steroidów, to czy nie powinno też siłą rzeczy wpływać na poziom gonadotropin, które są przez nie kontrolowane?

    Kilka lat już minęło odkąd zaliczyłem fizjologie, histologie i inne przedmioty z dziedziny biologii fartuchowej. Niestety spora część tej wiedzy poszła w przysłowiowy las, wiec moje podejrzenia mogą być bezpodstawne (i pewnie tak jest ;) ).

    Przez Achaswer dnia 22 sie 2013

  45. @Achaswer:
    Niekoniecznie, są steroidy np. cholesterol albo niektóre witaminy, które są steroidami ale nie są hormonami. Poza tym aby hormon zadziałał to musi on precyzyjnie znaleźć się w swoim miejscu docelowym np. hormony, które stymulują tzw. oś płciową nie powinny się znajdować w zbyt dużym stężeniu we krwi (ogólnie nadmierne wydzielanie hormonów prowadzi do poważnych chorób). Tak więc, (po szczegóły odsyłam do zamieszczonej wyżej publikacji) jeśli założymy iż substancja X powoduje spadek substancji Y we krwi (a nadmiar tej substancji prowadzi do raka piersi) to wcale nie musi powodować spadku stężenia tej substancji w jajniku czy mózgu (bo np. komórki docelowe nie mają odpowiedniego receptora dla substancji X).

    Należy pamiętać, że poszczególne komórki naszego ciała bardzo istotnie różnią się od siebie – strukturalnie i funkcjonalnie – tak więc będą inaczej reagować na różne substancje – stąd konieczność rzetelnych badań.

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  46. Droga PLATYNO, nie wiem skąd ma Pani takie dane, ale skoro pragnie Pani aby komentujący popierali swoje wywody dowodami, czemu tego Pani nie robi? Poza tym trudno mi również się odnieść do takich wypowiedzi, które nie są podparte dowodami (brak źródeł), dlatego z całym szacunkiem, ale twierdzę, że Pani “robi” dobrą reklamę firmy.I tylko tyle. Poza tym: “Udowodniono (Zakład Fizjologii na AWF w Warszawie), że glutaminian sodu przyjmowany nawet w małych ilościach powoduje niekorzystny wpływ na przewodnictwo nerwowo mięśniowe…” konserwanty źle wpływają na nasze zdrowie, wiemy to od dawna, życzę Pani z takim podejściem i nastawieniem do chemii – zdrowia. Ciekawa jestem czy swoim dzieciom będzie Pani masowo wpakowywała glutaminian sodu?
    Żałuję, że w ogóle trafiłam na ten blog i zmarnowałam czas na czytanie takich głupot.
    Pozdrawiam.

    Przez Anna dnia 22 sie 2013

  47. @Anna:
    Droga Koleżanko, zapoznaj się z całością dyskusji – znajdziesz w niej linki do odpowiednich publikacji. Jeśli masz jakieś jeszcze, konkretne i merytoryczne wątpliwości to chętnie odpowiem.
    Jeśli przeprowadzano jakieś badania, które dały istotne rezultaty to na pewno te rezultaty opublikowano w dobrym, punktowanym, czasopiśmie naukowym – tak więc byłabym wdzięczna gdybyś znalazła taką publikację i umieściła nam tu link do niej.

    Poza tym, przypominam Koleżance iż glutaminian sodu nie jest konserwantem.

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  48. @zdunol
    Tak patrząc na listę składników to można je podzielić na:
    – konserwant (niezbędny, nawet przy domowym wyrobie wędlin stosuje się moczenie w solance z azotanem potasu)
    – przeciwutleniacz (witaminka C) – też przedłuża trwałość
    -przyprawy
    + sos w rodzaju maggi/sosu sojowego
    + ekstrakt z pieprzu/ziół (sam w domu mam aparat soxhleta i ekstrahuję co niektóre zioła – dostaje się koncentrat, który i łatwiej przechowywać i dozować i nie powoduje “pływania farfocli” w potrawach [np sosach])
    – soja + woda dla poprawienia “tekstury”

    Przez M dnia 22 sie 2013

  49. @Platyna

    Abstrakt traktuje o spadku poziomu estradiolu, który jest dość istotny w regulacji gonadotropin – stąd moja niepewność. Wydaje mi się, że spadek ilości substancji we krwi będzie też powodował jej niedostatek w miejscu gdzie z tą krwią miała dotrzeć, w tym przypadku do mózgu, bo skąd miałaby się tam znaleźć? Więc jeśli nawet jajniki produkują wystarczające ilości Y, to jeśli substancja X spowoduje jej spadek we krwi mozg nie otrzyma jej tyle co poprzednio i wyprodukuje mniej Z. Tak przynajmniej to widzę. :)

    Tak czy inaczej ściągnąłem właśnie pełny artykuł i pewnie jutro się za niego zabiorę (swoją drogą miło, że serwis nie każe go wykupić). Opiszę wtedy jak bardzo się myliłem ;)

    Przez Achaswer dnia 22 sie 2013

  50. @Achaswer
    Najlepiej by było abyś przeczytał całą publikację, bo tak na wyrywki to trochę zaciemnia obraz, spójrz:

    The decreases in follicular phase 17?-estradiol during the soy diet can be accounted for by changes in energy intakes, nutrient density, and fiber intake, whereas changes in luteal phase 17?-estradiol were most strongly associated with differences in fiber intake.
    […]
    These results suggest that at least under the conditions of this study, a soy diet with low levels of isoflavones and low energy intake from protein can reduce circulating ovarian steroids without altering gonadotropins.

    Zwróć też uwagę na wartości P, które są ustawione na 1% i tysięczne części procenta – tak więc szukano chociażby najmniejszej istotności statystycznej.

    Poza tym nie jest to jedyna publikacja z podobnymi wynikami np.:
    http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0026049500800220

    Nie warto poprzestawać na jednym artykule – najlepiej przeczytać ze 2-3 aby sobie porównać dane i metodologię.
    Ten co wkleiłam jest płatny ale naprawdę dobry, powinien być dostępny na http://www.deepdyve.com (14 dni jest bezpłatny trial – można przeczytać 30 artykułów).

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  51. Droga PLATYNO, podsyłam Pani info na temat publikacji naukowej Prof. Dr. Hiroshi Ohguro z Uniwersytetu Hirosaki w Japonii wydał bardzo treściwą publikację naukową na temat glutaminianu sodu. Nie przesyłam linka, bo mi wierzę, że umie Pani znaleźć sobie go sama. Ponad to gdyby czytała Pani ze zrozumieniem to co napisałam, to wiedziałaby, że “konserwantem” nie nazwałam wskazany związek… Proszę przeczytać mój komentarz ponownie.
    Mam konkretne wątpliwości i pytanie: czy swoje dzieci będzie Pani faszerować konserwantami???

    Przez Anna dnia 22 sie 2013

  52. @Anna:
    Koleżanko H. Oghuro napisał wiele prac nt. glutaminianiu sodu, myślę że jeśli koleżance tak zależy na udowodnieniu jego szkodliwości to może się Koleżanka wysilić aby znaleźć tę konkretną pracę np. na Google Scholar lub NCBI i ją tu wkleić. :-)

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  53. @Platyna

    Tak, spadek poziomu estradiolu i innych steroli jest logiczny i nie budzi moich podejrzeń. Mi chodzi tylko o to, dlaczego wraz z nim nie nastąpiła zmiana poziomu gonadotropin, a tego ten drugi artykuł nie porusza (albo porusza, chociaż abstrakt nic o tym nie wspomina, ale ja niestety nie mam w domu dostępu do pełnego artykułu na Elsevier), a abstrakt pierwszego nie wyjaśnia. Przeczytam cały artykuł wypowiem się wiecej :)

    Przez Achaswer dnia 22 sie 2013

  54. @Achaswer
    Można zrozumieć kolegi wątpliwości jeśli Kolega pominie fakt iż hormon Y może być produkowany w miejscu X i miejscu Z a jego fizjologiczne stężenie w miejscach T, U i W może być różne. Należy uwzględnić lokalne stężenia i lokalne działanie określonych hormonów.

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  55. Platyno szczerze to nie chce mi się wysilać i marnować czas na coś co i tak nie połechce Pani EGO. Czy coś to zmieni w Pani rozumowaniu i przekonaniu? Wątpię :-)

    Pozdrawiam.

    Przez Anna dnia 22 sie 2013

  56. @Anna
    Mnie droga Koleżanko interesują obiektywne analizy i płynące z nich wnioski – takowe można znaleźć w odpowiednich źródłach.

    Jeśli Koleżanka zna nazwisko autora i przynajmniej przybliżony tytuł artykułu, który Koleżanka przywołuje, lub słowa kluczowe, to myślę, że w Google Scholar łatwo będzie go znaleźć. To naprawdę nie jest trudne. Pozwolę sobie koleżankę poinstruować:
    Trzeba wejść na stronę: http://scholar.google.pl i tam na samym środku jest takie okienko (podobne do tego w normalnym Google, zresztą jak cała ta strona) i tam trzeba wpisać nazwisko autora, fragment tytułu publikacji albo słowa kluczowe i nacisnąć enter, co spowoduje wyświetlenie listy, na której zapewne będzie można znaleźć pożądany artykuł. Na pewno sobie koleżanka poradzi, wierzę w Koleżankę! I będzie to okazja aby połechtać sobie EGO. :-)

    Przez Platyna dnia 22 sie 2013

  57. @Anna

    albo się operuje na faktach i konkretnych źródłach, albo się mówi, że wiem, że jest inaczej, ale nie powiem.

    Przez fh dnia 23 sie 2013

  58. @Platyna

    Podziwiam Koleżanki wytrwałość edukacyjną :-) Gdyby jedne z moich studentów wykazywał tak głębokie niezrozumienie przekazywanych tak łopatologicznie treści, to by chyba nie zaliczył zajęć ;-) Chapeau bas dla Koleżanki za cierpliwość!

    Przebieg tej dyskusji doskonale ilustruje moim zdaniem pewne zjawisko, które nazywam fetyszyzacją jedzenia. Dokonała się ona w głowach ludzi z szeroko pojętego Zachodu w ciągu ostatnich ok. 100 lat.

    Przyzwyczajeni do osiągnięć rewolucji przemysłowej i zapewnionej przez nią sytości ludzie już dawno zapomnieli, jak NAPRAWDĘ wyglądało tzw. tradycyjne jedzenie w czasach, kiedy było jeszcze zwykłym jedzeniem. Jak ludzie musieli walczyć i wysilać mózgi, żeby móc przechować mięso dłużej niż przez 2-3 dni (brak lodówek!), nie zatruć się wodą (piwo!), co się jadło na przednówku itp. Ci, którzy tego nie pamiętają, albo o tym nie wiedzą, mają tendencje do myślenia o tzw. “tradycyjnym” jedzeniu jako o produkcie Złotej Ery, kiedy rzeki były czyste (akurat!), trawa zielona (jak dzisiaj) a ludzie zdrowi (bo chorowici wymierali masowo w dzieciństwie) i długowieczni (ci którzy mieli szczęście dożyć starości…).

    W pewnym sensie rozumiem niepokój Pani Anny, sam mam dzieci, ale obsesyjne doszukiwanie się szkodliwości w substancjach, które normalnie występują w naszym pożywieniu to właśnie objaw tej fetyszyzacji, przypisywania jedzeniu niemal magicznych właściwości, które psuje tzw. chemia. Tak jakby jedzenie, nawet najbardziej “ekologiczne”, nie było produktem chemicznym!

    Innym przykładem takiego zachowania jest obsesyjny strach przed GMO, bez choćby minimalnego zrozumienia, na czym polegają tzw. tradycyjne metody uzyskiwania nowych odmian, w szczególności mutageneza radiacyjna i chemiczna. Do łez ubawił mnie ostatnio rozpowszechniany w Internecie post z obrazami rzekomo zmutowanych roślin z okolic Fukushimy, z których większość pochodziła prawdopodobnie z jak najbardziej “tradycyjnych” metod hodowli nowych odmian…

    Pozdrawiam i życzę powodzenia w orce na tym ugorze :-)

    Przez Marcin dnia 23 sie 2013

  59. @Marcin:
    Drogi Kolego, dziękuję za uznanie. Przygotowuję się do studiów doktoranckich więc zapewne cierpliwość do tłumaczenia ludziom różnych rzeczy mi się przyda. :-)

    Co do fetyszyzacji jedzenia to zgadzam się całkowicie. Pięknym przykładem jest tak zachwalane sushi i tasiemczyca w Japonii.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  60. Trafiłem na ten blog zupełnie przypadkowo i jestem zachwycony – nie miałem okazji przeczytać większej ilości wpisów, ale poziom Pani odpowiedzi jest zachwycający. Sam fakt prowadzenia spokojnej rozmowy kiedy rozmówcy formują opinię tak jak np. Anna wymaga niejednokrotnie niesamowitego samozaparcia i wytrzymałości psychicznej, a Pani nie dość, że nie ucieka się do wycieczek personalnych (w przeciwieństwie do większość adwersarzy), to jeszcze prowadzi merytoryczną dyskusję! Należą się zasłużone oklaski, z pewnością poczytam więcej :)

    Przez Ratzing dnia 23 sie 2013

  61. Po co ja to w ogóle czytałem? Kupując mięso mam nadzieję dostać mięso, a nie 80% mięsa i dodatki. Proste? Co z tego, że dodatki E mogą być pochodzenia naturalnego, bądź też być wytwarzane podczas trawienia tegoż mięsa? Jak mój organizm ich potrzebuje, to je sobie wyprodukuje. Nie potrzeba mi ich 20% w kilogramie jadła.
    Jakbyś mogła, podaj mi proszę, które z tych dodatków i w jakich ilościach naturalnie występują w wołowinie.

    Przez win-opij dnia 23 sie 2013

  62. @win-opij
    Mówimy o produkcie “Tatar” z Sokołowa, który ma 88% mięsa.

    Co do drugiego Twojego pytania to odpowiedź znajdziesz w tekście wpisu, który komentujesz. Znajdziesz tam również coś w rodzaju analizy zysków i strat – stratą jest niewątpliwie część produktu ale zyskiem jest możliwość dłuższego jego przechowywania.

    Co do pytania trzeciego – nie wszystkie substancje, których organizm potrzebuje mogą być przezeń wytworzone np. aminokwasy egzogenne i wielonienasycone kwasy tłuszczowe nie mogą. Poza tym podałam funkcję każdej z tych substancji w swoim wpisie i został ten temat rozszerzony w dyskusji.

    Co do pytania czwartego: naturalnie w komórkach (w tym wołowiny), o czym również pisałam w swojej notce, występuje jon mleczanowy, glutaminowy, cytrynianowy oraz kwas askorbinowy czyli witamina C (wbrew nazwie nie jest to kwas tylko lakton). Wszystkie te jony są prekursorami używanymi w biosyntezach – mleczan w procesie wytwarzania glukozy w cyklu Cori, glutaminian do syntezy białek, jest też prekursorem kwasu gamma-aminomasłowego, który jest ważnym neuroprzekaźnikiem, cytrynian jest prekursorem wielu kwasów, które powstają w cyklu Krebsa i są stamtąd “kradzione” do różnych syntez reguluje poziom wapnia, jest kluczowy w metabolizmie komórek tkanki kostnej.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  63. O rany, jak dobrze, że istnieją jeszcze na tym świecie ludzie racjonalni:) A z drugiej strony za każdym razem, przy czytaniu takich dyskusji, jestem zszokowana ilością głupoty, wyzucia z wszelkiej logiki i braku podstawowej umiejętności czytania ze zrozumieniem… Nie potrafię pojąć, jak można mieć pretensje o skład produktu, którego pełen opis znajduje się na opakowaniu! Przecież każdy z nas potrafi czytać, nikt nie próbuje nas oszukać – wszystkie informacje są podane jak na tacy, wystarczy tylko je przeczytać i zrozumieć. Producent bierze podstawową odpowiedzialność za nieszkodliwość produktu, co pozwala mu wpuścić go na rynek oraz poinformowanie klienta, co się znajduje w produkcie- i to robi- ale nie może przecież brać odpowiedzialności za głupotę konsumenta i jego nieumiejętność zaznajamiania się z podanymi informacjami… I zwala mnie po prostu z krzesła argument pokroju- “czy będziesz karmić konserwantami swoje dzieci?!”. Nikt nie mówi, że konserwanty są zdrowe, ale nikt też nie zmusza do ich kupowania- ja sama biorę odpowiedzialność za to, co kupuję, skoro mam czarno na białym napisane, co znajduje się w składzie. Więc zamiast iść na łatwiznę i kupić tatara, którego można przygotować w 3 minuty, pójdę po świeże mięso, poświęcę czas na zmielenie go i przygotowanie wszystkiego od podstaw, co zajmie mi nie 3 minuty, tylko 40. Więc- albo idziemy na łatwiznę i mamy mięso z konserwantami i koniecznymi dodatkami, które przyrządza się w 3 minuty- tylko i wyłącznie dzięki tym konserwantom i dodatkom, i bierzemy odpowiedzialność za to pójście na łatwiznę, albo wkładamy wysiłek w przygotowanie potrawy i mamy mięso bez dodatków- i bierzemy odpowiedzialność za poświęcony czas. Inaczej się nie da, Panie i Panowie “Sama chemia”. Absolutnie nie pojmuję, jak można tak prostej rzeczy nie rozumieć- co wynika z poniektórych tutaj wypowiedzi… Pozdrawiam Panią i naprawdę podziwiam opanowanie i umiejętność argumentacji z tą nielogiczną ludzką masą;) Pozdrawiam i życzę powodzenia:)

    Przez Estr dnia 23 sie 2013

  64. @Estr:
    Dziękuję za uznanie. Oczywiście czasem może zajść potrzeba kupienia sobie takiego mięsa, które można dłużej przechować np. w długi weekend albo podczas sesji – tyczy się to niemal wszystkich paczkowanych produktów typu gotowe posiłki oraz konserw, weków – nie mówię tu o takich rzeczach jak kiszone ogórki czy kapusta ale np. gołąbki, kiełbaski itd. ;-) W każdym razie dane wskazują na to iż te dodatki żywnościowe są bezpieczne. Warto jednak kupić sobie kawałek mięsa i go zmielić oraz przyprawić bo pewnie będzie on po prostu smaczniejszy niż jakiekolwiek paczkowane mięso.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  65. Wszystko pieknie ladnie … tylko wystepowanie substancji X w oraganizmie Y nie implikuje ze mozemy dodawac ja dowolnie do zywnosci. no chyba ze ktos chce dostac HCl w produkcji.

    Przez qwe dnia 23 sie 2013

  66. @qwe
    Oczywiście masz rację, dlatego istnieją odpowiednie normy regulujące użycie poszczególnych dodatków do żywności ustalane przez EFSA na podstawie badań naukowych. Tak jak pisałam w swojej notce – nawet woda w nadmiarze szkodzi. Dieta musi być zrównoważona i pełnowartościowa.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  67. Platyna zrobiła jeden podstawowy błąd: założyła, że opisany na etykiecie skład jest zgodny ze stanem faktycznym, innymi słowy, że to co jest na etykiecie, faktycznie jest w środku. Fajnie byłoby, gdyby sąd postanowił sprawdzić jak jest faktycznie.
    W czasach gdy organy państwa odpowiedzialne za zdrowie obywateli nie mogą podać nazw firm które stosowały do produkcji potraw soli drogowej, moja obawa jest co najmniej nie przesadzona.

    Przez Jasiu dnia 23 sie 2013

  68. @Jasiu:
    Sprawa zgodności składu z etykietą była poruszana wyżej – ale przypomnę – fałszowanie etykiet jest nielegalne – jeśli przypuszczasz, że etykieta jest sfałszowana to zgłoś to do Sanepidu i UOKIK.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  69. 88% miesa i 12 % czegoś innego? Jakiej jakosci to mieso – jakie stezenie antybotyko we krwi mialy zwierzeta przed usmierceniem ???

    Przez Alik dnia 23 sie 2013

  70. @Alik
    Wyedytowałam Kolegi komentarz ponieważ nie życzę sobie wulgaryzmów na tym blogu i proszę aby utrzymywać wysoki poziom dyskusji.

    Co do antybiotyków to troska o ich stężenie dotyczy każdego mięsa, w tym takiego, które można dostać od rolnika czy rzeźnika. Nie znam obecnego stanu prawnego ale uważam iż powinno być oznaczanie stężenie antybiotyków w mięsie.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  71. Może zainteresuje Was kilka faktów o soi. Warto posłuchać do końca…. http://youtu.be/Dx1VEz_Ge1U

    Przez Marcin dnia 23 sie 2013

  72. @win-opij

    Zdaje się że Kolega nie zauważył dosyć podstawowej rzeczy: nie mówimy o produkcie pt. “mięso wołowe mielone”, tylko “tatar wołowy”. Jak sobie Kolega zrobi tatara w domu, zgodnie z tradycyjnym przepisem, to też nie będzie on zawierał 100% mięsa… Zresztą przybliżony skład podał(a?) powyżej M. W domowym tatarze będzie nawet ów znienawidzony glutaminian :-)

    Poza tym w całej tej dyskusji chodzi przede wszystkim o to, czy produkt jest bezpieczny. Wszyscy się chyba zgadzamy, że najsmaczniejszy jest tatar własnej roboty, chodzi tylko o to, że ten kupny, chociaż mniej smaczny, jest równie “bezpieczny” co domowy.

    Marcin (ten z wpisu o fetyszyzacji, a nie o soi)

    Przez Marcin dnia 23 sie 2013

  73. Oczywiście, że tak- ja nie mówię, że takie gotowe mięso jest złe, najczęściej sama takie spożywam – ale tak jak mówię, na własną odpowiedzialność. Chodzi mi tylko o to, że skoro kupuje się coś paczkowanego, długoterminowego, na czym wyraźnie jest napisane 80% mięsa i dodatki, nie można, cytując, “Kupując mięso mam nadzieję dostać mięso, a nie 80% mięsa i dodatki”, bo niby na jakiej podstawie? Takie założenie jest błędem po stronie kupującego i tylko do siebie może mieć on pretensje o to, że nie czyta etykiet i nie potrafi wyciągać podstawowych wniosków (skoro coś jest surowym paczkowanym mięsem z długim terminem przydatności, to logicznym jest, że nie jest to 100% mięsa i trzeba posiadać dość szerokie braki w zakresie podstawowej wiedzy o świecie, np. informacji z podstawówki o bakteriach i procesach gnilnych, żeby coś takiego zakładać – i naprawdę nie trzeba być wielkim ekspertem żeby rozumieć, po co te dodatki się w takim mięsie znajdują). Drażni mnie to unikanie odpowiedzialności za decyzje, które samemu się podejmuje i pretensje do całego świata za własne błędne założenia.

    Przez Estr dnia 23 sie 2013

  74. @Estr
    Zgadzam się całkowicie.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  75. Chyba rozumiem intencje artykułu, bo sam po godzinach spędzonych na przedmiocie Przetwórstwo mięsa byłem zafascynowany zdrowotnymi właściwościami złej chemii. To tak jak z pryskanymi warzywami, przecież na ogół związki chemiczne służące do oprysków, to produkty naturalne, fitohormony, jakieś fitosterole itp. Tak, te piękne pola zdrowych ziemniaków z reklam telewizyjnych Mc Donald’sa… Z których nie zjeżdżają opryskiwacze… I co, np. ktoś kto wykonuje te opryski 18x w ciągu sezonu, mógłby pozwać ich do sądu, iż okłamują w reklamach. Nikt tego nie robi, czemu? Można by też napisać o wodzie, którą faszerują wędliny, czy też glazurze na mrożonych rybach. Samo zdrowie;-) Autor pisze, że nawet woda mineralna w nadmiarze szkodzi.. Nie widzę, tu konsekwencji. A te substancje dodawane, do produktów spożywczych, to w jakich ilościach są? Nie w nadmiarze? Przecież nie występują w naturalnym tatarze i spożywanie ich w formie sztucznego dodatku już jest ich nadmiarem, nawet jeśli przyjąć, że są to ilości minimalne. Np. mleczan sodu, czytuję: ,,Trudno więc mówić o tej substancji, że może ona zagrażać zdrowiu lub że to ?sama chemia?”. Ale w jakich ilościach ją spożywamy jedząc tony faszerowanej nią sztucznie żywności (prócz tej naturalnej dawki w zjadanych normalnie serach, maśle…)? Właśnie w nadmiarze, a więc ilości szkodliwej;-) Poza tym autor twardo pomijał szkodliwe działanie wymienianych substancji dyskredytując takie działanie populistycznym hasłem o wodzie mineralnej. Albo co czytamy przy glutaminianie sodu? Opis kwasu, a nie otrzymanej z niego soli;-) Rozumiem też, że dodatek hydrolizatu białkowego soi jest w przypadku tatara dodatkiem odżywczym dla sportowców?;-) No tak wynika z tego tekstu. Nie pamiętam w tej chwili co to była za substancja (chyba coś związanego z pszczelarstwem…) Naukowcy chcieli za pomocą chemii odtworzyć jej skład. Udało się, ale już jej właściwości nie były takie same – to też daje do myślenia, czy te same substancje, o takim samym wzorze chemicznym uzyskane ,,naturalnie” w labolatorium, są identyczne z tymi powstającymi zgodnie z naturą?

    Przez WuPe dnia 23 sie 2013

  76. @WuPe
    Nie zgadzam się że stwierdzenie iż wszystko szkodzi w nadmiarze jest populistycznym stwierdzeniem, wskazuje na to wiele badań, jest to reguła, która znajduje się u podstaw zdrowego żywienia. Przykładem jest działanie na organizm ludzki soli i cukru – które są substancjami niezbędnymi do życia a jednak ich nadmierne używanie prowadzi do wielu chorób.
    Co do opisu kwasów to wyjaśniłam dlaczego mogę stosować taki opis, odsyłam też do fachowej literatury gdzie używa się terminów glutaminian, cytrynian, jabłczan ponieważ w reakcji uczestniczą te aniony i jony towarzyszące są mało istotne (dlaczego tak jest również wyjaśniłam w swoim wpisie).

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  77. @Marcin

    Niestety osoby wypowiadające się w tym filmiku są wręcz zarażone propagandą anty-GMO i teoriami spiskowymi. Podatność na nie wynika z niedouczenia.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  78. “Oczywiście masz rację, dlatego istnieją odpowiednie normy regulujące użycie poszczególnych dodatków do żywności ustalane przez EFSA na podstawie badań naukowych. Tak jak pisałam w swojej notce ? nawet woda w nadmiarze szkodzi. Dieta musi być zrównoważona i pełnowartościowa.”

    A czy normy uwzględniają jaka ilość takiej żywności człowiek przyjmuje z różnych źródeł czy odnoszą się tylko do bezpiecznej ilości w danym produkcie? Pytanie do przemyślenia.

    Proszę pamiętać też, że zdecydowana większość ludzi nie dokonuje świadomych zakupów, szczególnie w Polsce, gdzie stosunkowo niedługo mamy do czynienia ze sprzedawaniem produktów pseudo żywnościowych. I każda taka sprawa nagłaśniająca i piętnująca tego typu produkty ma sens. Rozumiem, że przy masowej produkcji żywności nie da się uniknąć pewnych dodatków, ale na litość boską, nie kupiłem jeszcze mięsa paczkowanego ( a kupuje je dość często), które po usmażeniu było wciąż różowe i miało konsystencję gumy!

    Przez fafkulec dnia 23 sie 2013

  79. Jak widać autor tekstu spędził dużo czasu na udowodnieni, że SOKOŁÓW robi dobre wyroby …. czyżby to było z inspiracji samego Sokołowa ?

    poza tym niby te dodatki w ilości zawartej w tym wyrobie nie są szkodliwe dla zdrowia ale prawdą jest że większość jedzenia takowe zawiera …

    i ich spożywanie na pewno zdrowia nie poprawia bo się kumulują – a nie wiadomo do końca jak reagują z innymi składnikami pożywienia, nie mówiąc już o lekarstwach …..

    smacznego !

    Przez Admon dnia 23 sie 2013

  80. @Admon
    Nie wiem skąd ten wniosek, ja ani nie zachwalam ani nie potępiam produktów Sokołowa. Poza tym zasadniczo dyskusja toczy się o dodatkach do żywności a nie o Sokołowie. Prawdą jest jednak iż to Sokołów powinien rozwiewać wątpliwości swoich klientów.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  81. A to dobre pierwszy raz spotykam się z osobą chwaląca i uważająca sztuczny syf za zdrowe i potrzebne składniki.

    Przez FRED dnia 23 sie 2013

  82. @FRED
    Wyedytowałam Twój komentarz ponieważ nie życzę sobie na moim blogu osobistych wycieczek. Dyskusja polega na przedstawianiu konkretnych argumentów. Obrażanie mnie ani wykrzykiwanie o “sztucznym syfie” trudno zakwalifikować do argumentów.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  83. Jestem pod wrażeniem merytoryczności artykułu oraz klasy w odpowiedziach na, często niekulturalne, komentarze.
    Przyłączam się też do konkluzji, że ludzie mający niewielkie pojęcie o żywieniu teraz i kiedyś, robią najwięcej hałasu.

    Niewiedza jest gorsza od faszyzmu.

    Przez Peter dnia 23 sie 2013

  84. ida taki tropem rozumowania, mozna udowodnic ze picie benzyny tez nie jest szkodliwe, jedzenie arszeniku w niewielkich ilosciach tez szkodliwe nie jest.
    co do norm to przytocze proponuje zapoznac sie z wszelakiej masci slodzikami, ktorych stosowanie jest dozwolone a niekoniecznie zdrowe.
    nadmienie rowniez ze jestesmy organizmami biologicznymi wyewoluowanymi na tej planecie w calowitej konsekwencji. nie jestesmy produktami z zakresu inzynieri zywieniowej.

    Przez qwe dnia 23 sie 2013

  85. @qwe
    Niespecjalnie – benzen swobodnie przechodzi przez błony komórkowe i uszkadza komórki. Porównywanie substancji, na temat których toczy się dyskusja do benzenu czy arszeniku jest bezcelowe. Generalnie takie wywody do niczego konstruktywnego nie prowadzą.

    Przez Platyna dnia 23 sie 2013

  86. @Peter
    Ja bym był ostrożny jednak także z tego typu technokratami jak autorka, często ślepo wierzą w mityczną naukę, mityczne artykuły naukowe, gubiąc w tym wszystkim istotę rzeczy.
    Zarówno niewiedza jak i ślepa wiara w “naukę” są niebezpieczne.

    Przez fafkulec dnia 23 sie 2013

  87. @fafkulec

    Co to są “mityczne” artykuły naukowe? Czy ty w ogóle rozumiesz, jak funkcjonuje nauka i jak powstają artykuły naukowe? Szczególnie z dziedziny nauk o życiu? Ile takich artykułów w życiu przeczytałeś? Ile napisałeś?

    Parę lat “w nauce” siedzę i widziałem różne artykuły: rzetelne, nierzetelne, porządnie i kiepsko napisane, ale nigdy mitycznego. Widziałem za to, i nadal zbyt często widuję, poglądy oparte na mitach i niewiedzy oraz na braku chęci zrozumienia otaczającego nas świata. Jest tego wiele na świecie, a szczególnie w Internecie czego ta dyskusja jest najlepszym przykładem.

    To, czego teraz doświadczasz to tzw. dysonans poznawczy. Najlepszym sposobem na jego pokonanie jest powiększenie swojej wiedzy o świecie. Zamiast jeździć po Platynie i wrzucać pozbawione treści jadowite komentarze może byś coś przeczytał? Może nawet znajdziesz jakiś “mityczny” artykuł, który podważy twierdzenia Platyny i sprawi, że Twoje wypowiedzi nabiorą treści? Czy wolisz powtarzać jak 5-letnie dziecko “nie bo nie”?

    Przez Marcin dnia 23 sie 2013

  88. Droga Platyno, ja również jestem pod wrażeniem twojej wiedzy, cierpliwości i doboru słów. Myślę, że nawet laik powinien zrozumieć większość twoich postów. Od pewnego czasu interesuję się żywnością i zauważyłem, że cała gadanina medialna na temat jedzenia to zwykłe bzdury. Życzę powodzenia w edukowaniu ciekawskich i cierpliwości do nierozgarniętych z wyboru.

    A już tak do wszystkich, przypomnijcie sobie taki fragmencik fraszki:

    “Wiesz dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny”

    Przez Kolejny Marcin dnia 23 sie 2013

  89. Weganie raczej unikają ‘czystej’ soji. O wiele lepiej przyswajalna jest sfermentowana w postaci tofu, tempeh. Czysta soja ma substancje antyodżywcze, dlatego powinna być poddawana fermentacji (podobnie jak chleb powinien być na zakwasie aby zneutralizować kwas fitynowy (?))

    Przez marchewka dnia 23 sie 2013

  90. @Platyna

    “Mnie droga Koleżanko interesują obiektywne analizy i płynące z nich wnioski ? takowe można znaleźć w odpowiednich źródłach.”

    Wcześniej pisałaś też o kupowaniu badań. Jest znaczną naiwnością wierzyć w to, że jedne źródła są lepsze od innych tylko dlatego, że przemawiają do Ciebie nazwiskiem lub tytułem czasopisma.

    Wystarczy pośledzić chociażby sprawy oszustw naukowych, preparowanych badań, dowodów – a one wszystkie były publikowane w prestiżowych czasopismach naukowych.

    Wystarczy również śledzić badania na równi z celem ich powstawania, przekonaniami autorów, itp., żeby odkryć, że niekoniecznie są one obiektywne, ale preparowane pod tezę, która została postawiona na początku i przez to fałszuje obraz. Wartościowe badania jest wtedy, kiedy dopiero ono prowadzi do mocnej (bo udowodnionej) tezy – nie na odwrót.

    Linków nie chce mi się teraz szukać, ale myślę, że skoro jesteś tak oblatana w wyszukiwaniu informacji, to sama bez problemu sobie z tym poradzisz przy odrobinie chęci. :)

    Poza tym, co pozwala Ci też twierdzić, że jedni mogą badania kupić, a inni już po takie działanie nie sięgną?

    A sprawę tatara mam akurat głęboko, choć etycznie rzecz biorąc, firma zachowała się jak te ich parówki.

    Przez lon dnia 23 sie 2013

  91. Gratulacje za podejście do tematu. Każdą inf. trzeba weryfikować. Gratuluje również wytrwałości w “dyskusji” z mądrymi inaczej :D

    Przez Kamil dnia 23 sie 2013

  92. @qwe
    “jedzenie arszeniku w niewielkich ilosciach tez szkodliwe nie jest.”

    Dokładnie, cieszę się, że w końcu samemu wyciągnąłeś odpowiednie wnioski – nie do końca arszenik, ale związki arsenu testuje się jako terapię w leczeniu nowotworów[*]. Musisz jeszcze pomyśleć trochę szerzej – taka terapia nie jest “nieszkodliwa dla organizmu”, ale jest “mniej szkodliwa niż jej brak” – tak jest skonstruowany ten świat…

    Większość tzw “mikroelementów” w nadmiarze będzie mniej lub mocniej szkodliwa. Pomyśl o selenie – niezbędny w małych dawkach, w większych sprawi, że będziesz tak śmierdział czosnkiem, że chemicy podobno popełniali samobójstwa z powodu przedłużającej się izolacji od społeczeństwa. Jeszcze większe stężenia cię po prostu zabiją.

    [*] Tak, wiem, chemioterapia to ściema i zabija a z nowotworu wyleczy picie podchlorynu sodu, czy tam ładowanie ciecierzycy w ranę…

    Przez M dnia 23 sie 2013

  93. A i jeszcze co do “małych dawek arsenu”:

    http://en.wikipedia.org/wiki/Arsenic#Biomethylation

    http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/0278691590901235

    Przez M dnia 23 sie 2013

  94. Trafiłam przypadkiem i przeczytałam całą dyskusje[ troszkę mi to zajęło] !
    Podziwiam za wiedze, opanowanie i cierpliwość.
    Będę tutaj wracać, bo dziś czuje,że zamykając
    przeglądarkę czuje się marzejsza i bogadsza o nową wiedzę.

    Pozdrawiam
    Kamila

    Przez Kamila dnia 23 sie 2013

  95. W Polsce nie trzeba podawać w składzie niczego poniżej jednego procenta zawartości w produkcie. Jest to niestety duży problem, bowiem pozwala na spore nadużycia. Są produkty w których składników takich jest nawet kilka tysięcy i w żaden sposób przeciętny człowiek nie dowie się co tam może się znajdować. Problem ten dotyczy raczej takich produktów jak np papierosy, ale czemu niby w takim tatarze nie miałoby tak być? Sprawdzenie składu na opakowaniu lub w google niestety nie daje obiektywnej oceny co tak naprawdę w danym produkcie jest.

    Przez Karol dnia 24 sie 2013

  96. @Ion

    Faktycznie, nawet poważnym periodykom zdarzają się wpadki, nawet uznani badacze czasami publikują niewiarygodne dane.

    Siła metody naukowej polega jednak na tym, że prędzej czy później takie przekręty się wydają. Naukowcy wręcz czychają na potknięcia swoich kolegów – konkurentów, więc nawet jak coś przemknie przez recenzję, to zawsze się znajdzie jakiś niedowiarek co będzie chciał sprawdzić… Zatem oszustwa w nauce są stosunkowo rzadkie, bo mało kto chce ryzykować zostanie pośmiewiskiem. Ponadto wykrycie oszustwa jest najczęściej nagłaśniane, artykuły są wycofywane itp., zatem w sumie nierzetelnej wiedzy jest w literaturze naukowej stosunkowo niewiele.

    Co innego popularne źródła wiedzy, takie jak YouTube, portale różnych organizacji typu Greenpeace czy nawet strony sklepów z “ekologiczną” żywnością. Wszędzie tam można napotkać masę informacji nie popartej żadnymi dowodami, często wygłaszanych przez różnego rodzaju specjalistów legitymujących się dyplomami Akademii Seksu Tantrycznego czy czegoś podobnego. Takie źródła często są finansowo zainteresowane rozpowszechnianiem takiej czy innej informacji i praktycznie NIGDY nie prostują błędnych danych, nawet jeśli się je wykaże czarno na białym.

    Dlatego jeśli mam wybór, wolę jednak ufać artykułom w porządnych czasopismach naukowych niż filmikom z YouTuba.

    Marcin (od fetyszyzacji)

    Przez Marcin dnia 24 sie 2013

  97. Glutaminiamy powodują raka, astme, otyłość, etc.
    http://www.msgtruth.org/cancer.htm

    Nasuwa mi się jedno proste pytanie (odpowiedź tak/nie):

    Spożywanie MSG i E250 nie ma wpływu na zdrowie i żadne badania naukowe nie wskazują negatywnego wpływu tych ulepszaczy na stan zdrowia ?

    Przez blob dnia 24 sie 2013

  98. @blob
    Zwróć uwagę na to iż strona ta nie jest zbyt wiarygodna po pierwsze autor strony, który pisze o sobie w samych superlatywach i podaje się za eksperta w dziedzinie żywienia (nawet jeśli to prawda to nie czyni go to ekspertem w dziedzinie biochemii) nie ma żadnych publikacji na ten temat? Kontrola autorytatywna autorki nie zwraca żadnych rezultatów:
    http://viaf.org/viaf/search?query=cql.any+all+%22Hoernlein%20Carol%22&stylesheet=/viaf/xsl/results.xsl&sortKeys=holdingscount&maximumRecords=100
    A w Internecie nie ma o niej żadnych wzmianek oprócz Twittera, Facebooka i Youtube.

    Poza tym strona ta manipuluje faktami naukowymi w bardzo niewybredny sposób. Np. na pierwszej stronie jest link do artykułu ze Science Daily, w którym jednak nie ma nawet wzmianki o glutaminianie. Udało mi się jednak znaleźć publikację, o której mowa:
    Emdad, Luni, et al. “Astrocyte elevated gene-1: Recent insights into a novel gene involved in tumor progression, metastasis and neurodegeneration.” Pharmacology & therapeutics 114.2 (2007): 155-170.

    Cytuję:

    AEG-1 down-regulates the expression of the glutamate transporter EAAT2; thus, it is implicated in glutamate-induced excitotoxic damage to neurons as evident in HIV-associated neurodegeneration. Interestingly, AEG-1 expression is elevated in subsets of breast cancer, glioblastoma multiforme and melanoma cells, and AEG-1 cooperates with Ha-ras to augment the transformed phenotype of normal immortal cells.

    Gdzie jest wyraźnie napisane że w niektórych nowotworach następuje podwyższona ekspresja genu AEG-1 (oznacza to iż jest produkowane za dużo białka, które ten gen koduje). Jedną z fizjologicznych funkcji białka kodowanego przez gen AEG-1 jest obniżanie ekspresji innego genu – kodującego białko EAAT2. Białko EAAT2, w normalnym fizjologicznym procesie (podczas przekazywania sygnału nerwowego), przenosi glutaminian z synaps neuronów glutaminergicznych (czyli takich, które używają go jako neuroprzekaźnika) do wewnątrz neuronu lub komórki neurogleju. Ma to na celu obniżenie jego stężenia poza neuronem. Jeśli jest zbyt mało miejsc, przez które neuroprzekaźnik (glutaminian) może wniknąć do neuronu to jego stężenie wokół neuronu (w tzw. przestrzeni międzykomórkowej) rośnie co prowadzi co tzw. ekscytotoksyczności – czyli zabijania komórek nerwowych przez ich własny neuroprzekaźnik – zachodzi to w wielu chorobach np. w chorobie Alzheimera. Jest to zaburzenie procesu wynikające nie z nadmiernego stężenia glutaminianiu w całym mózgu ale wynikające z zaburzenia produkcji białek, które regulują procesy nerwowe. Jest to niezależne od diety, mózg będzie i tak utrzymywał określone fizjologiczne stężenie glutaminianiu – jeśli nie będzie on dostarczany z zewnątrz to będzie on syntetyzowany. Czynnikiem sprawczym nie jest tu glutaminian tylko białko AEG-1.
    To tak jakby sądzić iż cukier jest czynnikiem sprawczym procesów chorobowych w cukrzycy a nie brak produkcji insuliny albo oporność komórek na nią.

    Osoby zainteresowane przewodnictwem nerwowym zachęcam do przeczytania mojego wpisu o układzie nerwowym i toksynach.

    Co do Kolegi pytania to prosta odpowiedź – tak lub nie – nie jest możliwa – odsyłam do komentowanego wpisu – zwłaszcza do fragmentów gdzie piszę o kondycjonalnej szkodliwości azotynu sodu oraz o tym że każda substancja w nadmiarze jest szkodliwa – w tym glutaminian sodu ale zawsze należy brać pod uwagę określone warunki.

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  99. Nie czepiam się “chemicznego” wywodu, chociaż odbiega od rzeczywistości i wybiela złe/wygodne praktyki.

    Odrobina techniki i faktów.

    Mięso w stanie czystym (nie pakowane, nie mrożone, jedynie zawinięte w folię by nie obsychało), przechowywane w warunkach chłodniczych, tj. 1-4 stopnie Celsjusza jest zdatne do spożycia przez 4-6 dni, a nie 2…

    Mięso pakowane próżniowo lub w osłonie gazu obojętnego np. argonu (vac / mac) może leżeć jeszcze dłużej (nawet miesiąc, kwestia procesu i rodzaju mięsa).

    No i gdzie jest konieczność dodawania czegokolwiek???

    P.S.
    88% mięsa to dramat. Konkurencja daje 98% +przyprawy i azotyn/benzoesan sodu, a średniej jakości konserwa ma 88% mięsa/mom-u :/

    P.S.2
    Tak, pracowałem z mięsem. Nie, nie powiem na czym faktycznie jesteśmy dymani… Ok – Wędliny.

    Przez Hogfather dnia 24 sie 2013

  100. Z całym szacunkiem ale Twój artykuł jak i Twoje komentarze to naukowy bełkot.
    Przyznam, gdy oglądałem filmik na youtube, zdziwiłem się że autor mówi iż w tatarze jest sama chemia.
    Ale chyba szybciej niż Ty załapałem że jest to związek frazeologiczny i nie należy brać tego dosłownie.
    W ładnie pisane zdania, poparte cytowaniami większość ludzi uwierzy. Dlatego wole nie czytać takich mądrych bzdur – dłużej pożyję :)

    Przez Richard dnia 24 sie 2013

  101. @Richard
    Skąd w takim razie Kolega czerpie źródła informacji o dodatkach do żywności jeśli nie z ładnie pisanych zdań popartych cytowaniami?

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  102. Moim zdaniem Paei Użył sów “sama chemia” w odniesieniu do koloru i konsystencji mięsa. Jeśli mięso wygląda tak po usmażeniu to cóż, mamy do czynienia z solą peklową i nastrzykiwaniem mięsa saletrą :) a to raczej nie zachęca do jedzenia:)

    Przez Wiatro00 dnia 24 sie 2013

  103. @Wiatro00:
    I uważa Kolega, że to (zdaniem Piotra Ogińskiego) od koloru i konsystencji mięsa będziemy świecić po jego spożyciu?

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  104. Popartych cytatami, jeśli już. Jak chce się pisać ładne zdania, to najpierw trzeba się tego nauczyć ;)

    A teraz, Koleżanko, odpowiedz mi na pewne pytanie…
    Napisałaś, że niektóre ze składników produkowane są przez organizm ludzki, to prawda. Ale produkowane są w konkretnym momencie i ilości odpowiedniej do aktualnego zapotrzebowania! Nie ma sensu dostarczać ich więcej, a nawet może być to szkodliwe dla organizmu. I mimo to uważasz, że ich obecność w mięsie jest ok i nic nie szkodzi?

    A tak na marginesie – PORZĄDNA wędlina/szynka/jakiekolwiek inne mięso jest produkowane z mięsa i ewentualnie dodatku jakichś przypraw, nie potrzebuje serii wzmacniaczy smaku, a Sokołów chce przecież uchodzić za porządną firmę produkującą porządne mięso, prawda?

    Przez Kyu dnia 24 sie 2013

  105. @Kyu:
    Drogi Kolego, co do Kolegi wskazówki językowej to uczulam na różnicę między cytatem/cytacją a cytowaniem. Naukowcy podczas pisania ładnych zdań stosują obie te rzeczy.

    Co do Kolegi pytania, podjęłam się przeprowadzenia obiektywnej analizy pewnego problemu – opieram się na źródłach – źródła nie wykazują szkodliwości np. kwasu mlekowego w diecie więc rozsądnie jest przyjąć iż szkodliwy nie jest – oczywiście przy założeniu że spożywa się go w rozsądnych ilościach (zgodnie z zasadą kciuka iż wszystko w nadmiarze jest szkodliwe, nawet woda).

    Jeśli mam coś zjeść to muszę zdecydować czy jest to dla mnie dobre do jedzenia, aby to zrobić muszę mieć informacje. Mam do wyboru wiele ich źródeł: YouTube, Facebooka, stronki różnych samozwańczych ekspertów, czyli źródła gdzie każda osoba niezależnie od tego czy sobie coś wymyśli czy też sama zbada może umieścić dowolną treść, mogę też oglądać telewizję, w której każdy kogo dyrektor programowy wybierze, może sobie umieścić co mu się żywnie podoba (j.w.) oraz publikacje naukowe, gdzie ludzie, którzy uczyli się wiele lat, publikują efekty swoich własnych badań, prowadzonych zgodnie z metodą naukową (która jest obecnie najlepszym sposobem na poznawanie rzeczywistości), które są poddawanie ciągłej krytyce innych, równie znakomitych osób, mogą być zawsze podważone i obalone – co dramatycznie zwiększa prawdopodobieństwo prawdziwości zawartych tam informacji – jest to czyste górskie źródełko ciągle aktualizowanej wiedzy z pierwszej ręki – tak więc je wybieram ale oczywiście inni mogą sobie wybrać inne źródło.

    Co do “porządnej wędliny” to swój pogląd swój na ten temat przedstawiłam tutaj:
    http://umiem.net/jak-rozpoznac-dobra-wedline-t96.html
    http://lifehacking.pl/2012/08/24/jak-rozpoznac-dobra-wedline/

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  106. Musisz się jeszcze sporo poczytać (link poniżej), wiesz co to są wolne rodniki i jaki maja wpływy na rozwój raka ? Oczywistym jest fakt, że MSG to nie azbest i nie jest bezpośredniym czynnikiem zapalanym choroby jakąs jest rak.
    http://www.whale.to/a/msg_and_cancer.html

    Bardzo ciekawy artykuł, w którym poważany naukowiec, ekspert ds. żywienia uważa MSG za toksynę.
    Wyprzedzę twoją chęć sprawdzenia jegomościa:
    http://viaf.org/viaf/11369243/#Blaylock,_Russell_L.,_1945-

    ?Excitotoxins have been found to dramatically promote cancer growth and metastasis. In fact, one aspartame researcher noticed that, when cancer cells were exposed to aspartame, they became more mobile, and you see the same effect with MSG. When you increase the glutamate level, cancer just grows like wildfire, and then when you block glutamate, it dramatically slows the growth of the cancer.

    ?We discovered that outside of the brain, there are numerous glutamate receptors in all organs and tissues. The entire GI tract, from the esophagus to the colon, has numerous glutamate receptors. The entire electrical conducting system of a heart is replete with all sorts of glutamate receptors. The lungs, the ovaries, all the reproductive systems and sperm itself, adrenal glands, bones and even calcification are all controlled by glutamate receptors. They act and operate exactly like the glutamate receptors in the brain. So, when you?re consuming MSG, the level of glutamate in the blood can rise as high as 20-fold. You get very high glutamate levels in the blood after eating a meal containing MSG. You?re stimulating all of the glutamate receptors. That?s why some people get explosive diarrhea, because it stimulates the receptors in the esophagus and small bowel. Others may develop irritable bowel, or if they have irritable bowel, it makes it a lot worse. If they have reflux, it makes that a lot worse. The thing about the cardiac conduction system glutamate receptors is this may explain the rise in sudden cardiac death.

    ?(Baby food manufacturers) said they would (remove MSG), but they didn?t. What they did is take out pure MSG and substitute it with hydrolyzed protein and caseinate. If you look at most toddler foods, they all have caseinate hydrolyzed protein broth, a significant source of glutamate. We?re destroying the nervous systems of these babies.

    ?Soybeans, naturally, have one of the highest glutamate levels of any of the plant products. When you hydrolyze it, you release the glutamate, in the soy protein isolates. The glutamate levels are higher than a lot of what you?ll find in MSG products, yet the vegetarians are just eating it like it?s the healthiest thing in the world. There was a 25-year study done, which looked at people who consumed the most soy products, and they followed them for 25 years and did serial CT scans. They found out that the people who consumed the most soybean products had the greatest incidence of dementia and brain atrophy.?[1]

    Dr. Blaylock also understands how excitotoxins fuel chronic inflammation, the underlying mechanism of most chronic diseases:

    ?When you are eating a lot of glutamate, it makes pesticides more neurotoxic, it makes mercury more neurotoxic, so you are magnifying the toxicity of every environmental toxin by eating these foods.

    ?And this is what moms need to hear: early exposure alters the genetic activation of the inflammatory process. The glutamate is long gone, but it turned on a free-radical-generating process that lasts for a long period of time. A recent study showed that if you fed an animal MSG early in life for about six doses, when it reached adolescence, these animals were still generating high levels of free radicals in the walls of their arteries at an age equivalent in humans to ages twenty and twenty-four. This explains why we are seeing ?adult? diseases in young people.?[1]

    vaccinationsIt has been suggested that the growing incidence of autism may be related to the processed free glutamic acid, MSG, found in vaccines. MSG is used in some vaccines as a stabilizer. Some vaccines include thimerosal, a preservative that contains mercury. Both mercury and MSG are suspected of being causative factors in autism, and, they may be interactive. A 2000 study concluded that:

    ?In the absence of glutamate, neurons are unaffected by acute exposure to mercury, suggesting that neuronal dysfunction is secondary to disturbances in astrocytes (Brookes, 1992). Co-application of nontoxic concentrations of MeHg [methyl mercury] and glutamate leads to the typical appearance of neuronal lesions associated with excitotoxic stimulation (Matyja and Albrecht, 1993).?[2]

    Jack L. Samuels, President of the ?Truth in Labeling Campaign,? is one of the advocates against MSG. He says it is as if MSG finds the weak link in one?s body:

    ?It appears that once people experience an adverse reaction from MSG, they are MSG-sensitive from that point forward. Furthermore, it appears that once people become MSG-sensitive, their tolerance for MSG becomes less and less over time. It is almost as if overexposure to MSG destroys some protective mechanism in the body. Clearly, as the level of MSG increases in our food supply, more and more people are becoming MSG sensitive.

    ?Glutamic acid is associated with the recent increases in neurodegenerative disease. It has been linked to Alzheimer?s Disease, Parkinson?s Disease, Amyotrophic Lateral Scerosis (ALS), Multiple Sclerosis, and Huntington?s Disease. Research links MSG to migraine headaches, heart irregularities, seizures, asthma, sudden death of young athletes, ADD, ADHD, and more. There appears to be no question that MSG is the main contributor to the obesity epidemic, primarily due to the brain damage that MSG causes, and there is growing evidence that it is the probable cause for the diabetes epidemic, and the high incidence of autism. A recent study by He et al. also confirms that daily use of MSG will lead to weight gain.

    ?MSG, in my opinion, is the cause of the epidemic of irritable bowel syndrome, and before long, will be shown to be directly related to neurodegenerative diseases.?[3]

    As Mr. Samuels points out, the FDA seems hypocritical in regards to MSG. In one room, the FDA is approving glutamate blocking drugs, while down the hall, another arm of the same agency ?is busy approving food ingredients that contain MSG, and disregarding the mislabeling of MSG on many products.?
    Drugs to Block Glutamate versus Not Eating It

    The glutamate blocking drug, Namenda, is actively being used to treat moderate to severe cases of Alzheimer?s Disease. Glutamate plays a key role in memory and learning, but excess glutamate can lead to the disruption of nerve cell communication or nerve cell death. So the drug attempts to block the brain?s reception of glutamate.

    There is another glutamate blocking drug, Rilouzole (Rilutek), being used for ALS and Huntington?s Disease. A glutamate blocking drug will be introduced in the relatively near future for treatment of Schizophrenia. These drugs all come with side effects.

    MSG is also blamed, in part, for the obesity epidemic. In 1969, John W. Olney, M.D. published a study in which he found that monosodium glutamate, given to mice, resulted in obesity and other neuroendocrine disorders due to lesions in the arcuate nucleus of the hypothalamus.[4] In studies around the world, scientists create obese mice and rats to use in diet or diabetes test studies. They inject them subcutaneously (under the skin) with 4 mg of MSG per gram of body weight every other day from the first day they are born until they are two weeks old. The MSG triples the amount of insulin the pancreas creates, causing rats to become obese. Want a fun Google exercise? Go to the National Library of Medicine at http://www.pubmed.com and type in the words ?MSG Obese.? Read a few of the 150 or so medical studies that appear.

    Nie chce mi się specjalnie kupować książki, ale jak będziesz miała ochotę to sobie kup również tą pozycję:
    http://link.springer.com/article/10.1007%2FBF02867938

    Już nie będę się wysilał i szukał związku między spożywaniaem MSG a astmą oraz otyłością. Twoje stwierdzenie natomiast że spożywanie cukrów nie powoduje cukrzyc powinno być usunięte natychmiast z twojego bloga, słyszałaś kiedykolwiwek o cukrzycy typu 2 oraz związku pomiędzy otyłością a cukrzycą ?

    W sumie to niejeden lekarz-dietetyk, byłby zniesmaczony twoim podejściem i próbą obrony MSG oraz E250. Całościowy obraz twojego wpisu pokazuje przetworzoną żywność jako zupełnie zdrową, co nie jest prawdą.

    Przez blob dnia 24 sie 2013

  107. @blob
    Drogi Kolego, manipuluje kolega faktami. Wszystkie odnośniki do tej książki (i zawsze do tej samej strony – 187) znajdują się na jakichś podejrzanych stronach. Proszę korzystać z publikacji w punktowanych czasopismach a nie ze stron typu whale.to, gdzie możemy przeczytać o energii Chrystusa odprowadzającej energię Lucyfera, allopatii itd. Traci Kolega czas wszystkich czytających, w tym mój. Proszę też ograniczać cytaty do treści istotnej w dyskusji zamiast wklejać całe wielkie bloki tekstu.

    Zaś sam p. dr Blaylock jest osobą, która pisze artykuły takie jak ten: http://curezone.com/forums/fm.asp?i=1145597
    Gdzie możemy przeczytać, że jesteśmy oszukiwani na wielką skalę przez medyczny establishment, 80% procedur medycznych nie ma naukowego uzasadnienia oraz że szczepienia mają związek z autyzmem:

    In 1976, children received 10 vaccines before attending school. Today they will receive over 36 injections. The American Academy of Pediatrics and the Center for Disease Control assured parents that it was safe to not only give these vaccines, but that they could be given at one time with complete safety.

    Is this true? Or are we being lied to on a grand scale?

    The medical establishment has created a set of terms, which they use constantly to boost their egos and firm up their authority as the unique holders of medical wisdom?the mantra is ?evidence-based medicine?, as if everything outside their anointing touch is bogus and suspect. A careful examination of many of the accepted treatments reveals that most have little or no scientific ?evidence-based? data to support it.

    One often repeated study found that almost 80 percent of medical practice had no scientific backing.

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  108. Z rodzicami wędzę wędliny na działce. Skład? Mięso, tłuszcz, sól, pieprz, sól peklowa ( w małych ilościach). Da się zrobić? Da się. Ale po tygodniu leżenia w lodówce kiełbasa zsycha się i robi się suszonka. Kiełbasa ze sklepu po tygodniu wygląda jak by była zrobiona dzień wcześniej. Chcecie jeść chemiczne dziadostwo? Szamajcie ile wlezie.
    Lekki offtop – czy jak by dodać gówna do budyniu czekoladowego jako barwnik naturalny to czy autorka też by broniła koncernów? Przecież gówno pochodzi jako produkt końcowy cyklu Krebsa ;)

    Przez elmer dnia 24 sie 2013

  109. @elmer
    Sól peklowa zawiera azotyn sodu (E250), który jest opisany w moim wpisie. Zaś końcowe produkty przemiany materii są wydalane z moczem. Jedynym produktem cyklu Krebsa, który jest bezpośrednio wydalany z organizmu jest dwutlenek węgla (dyfunduje on przez błony do płynu międzykomórkowego i dalej do krwi po czym jest wydychany).

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  110. @M
    rozumiem ze spozywanie miesa tez nalezy traktowac jako jednostek chorobowa.
    dodatkowo rozwine swoj wywod, te zwiazki to byl przyklad, ktory mozna zastapic dowolnym innym szkoliwym zwiazkiem.

    Przez qwe dnia 24 sie 2013

  111. “Np. na białku sojowym opierają się wszyscy wegetarianie i weganie”

    Nieprawda. Można być na diecie wegetariańskiej/wegańskiej i kompletnie nie jeść soi. Na przykład komos ryżowa (dostępna w Polsce) ma wszystkie aminokwasy egzogenne.

    Oczywiście niektórzy weganie opierają dietę na koli, czipsach, fajkach i kawie, ale nie o takich nam chodzi.

    Przez piotrek dnia 24 sie 2013

  112. @piotrek
    Powinien Kolega zwrócić uwagę na to iż nie napisałam że tylko na białku sojowym. Zapewne diet wegetariańskich i wegańskich jest wiele ale czyżby negował Kolega wielką popularność sojowych substytutów mięsa jakie są dostępne niemal w każdym większym sklepie na półkach ze “zdrową” żywnością?

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  113. Ale szanowna Koleżanka nie napisała także, że “opierają się MIĘDZY INNYMI na białku sojowym”.

    Poza tym co Koleżanka rozumie przez “sojowy substytut mięsa”?

    Znalazłem jeszcze jeden ciekawy fragment:
    “…są wręcz zarażone propagandą anty-GMO i teoriami spiskowymi. Podatność na nie wynika z niedouczenia.”

    Proponuję poczytać blog prof. Arkadiusza Jadczyka.

    Przez piotrek dnia 24 sie 2013

  114. @piotrek
    Co to są substytuty mięsa może sobie Kolega poczytać chociażby w Wikipedii: Meat analogue. Sądziłam że skoro Kolega zabiera głos nt. diety wegetariańskiej czy wegańskiej to takie pojęcie jak substytut mięsa będzie dla Kolegi jasne.

    Co do propozycji Kolegi to proszę zaproponować jakiś konkretny wpis, bo w przeciwnym razie nie rozumiem skąd ta propozycja i czego konkretnie dotyczy.

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  115. 20 lat temu wszyscy gremialnie twierdzili, że nikotyna nie uzależnia: https://www.youtube.com/watch?v=jQUNk5meJHs

    Zapomina Koleżanka o jednej ważnej rzeczy – to KASA kręci tą planetą, nie nauka. Obiektywna nauka, to może była za czasów Newtona.

    Gdyby (czego nie życzę) odkryła Koleżanka dzisiaj niewyczerpane źródło czystej energii i opublikowała to odkrycie, nasza cywilizacja zamiast szybko się rozwinąć, szybko by się skończyła, głównie “z winy” tych, którzy chcieliby zachować status quo.

    Przez piotrek dnia 24 sie 2013

  116. @piotrek
    Niestety czerpanie wiedzy z filmów na Youtube powoduje takie sytuacje iż np. neguje się uzależniające właściwości nikotyny lub istnienie wirusa HIV. To że osoby, niedouczone lub mające w tym swój interes negowały uzależniające właściwości nikotyny nie znaczy iż “wszyscy gremialnie” tak twierdzili, a już na pewno nie było akceptacji takiego stwierdzenia wśród ekspertów. Dlatego właśnie zachęcam do korzystania z publikacji naukowych w wiarygodnych czasopismach.
    Fagerstrom, Karl Olov, Todd F. Heatherton, and L. T. Kozlowski. “Nicotine addiction and its assessment.” Ear Nose Throat J 69.11 (1990): 763-5.
    Benowitz, N. L. “Cigarette smoking and nicotine addiction.” The Medical Clinics of North America 76.2 (1992): 415.
    Russell, M. A. H. “The nicotine addiction trap: a 40 year sentence for four cigarettes.” British journal of addiction 85.2 (1990): 293-300.
    Lee, Emmet W., and Gilbert E. D’Alonzo. “Cigarette smoking, nicotine addiction, and its pharmacologic treatment.” Archives of internal medicine 153.1 (1993): 34-48.
    Silverstein, Brett. “Cigarette smoking, nicotine addiction, and relaxation.” Journal of personality and social psychology 42.5 (1982): 946. (rok 1982!)
    […]
    Wartenberg, Robert. “Stretching test in neuritis.” California and western medicine 55.2 (1941): 76. (rok 1941!)

    Korzystając z niepewnych źródeł traci Kolega swój czas, czas swoich potencjalnych rozmówców, zatruwa Kolega swój umysł oraz przyczynia się do rozpowszechniania błędnych osądów.

    Co do obiektywnej nauki w czasach Newtona to polecam biografię tego fizyka – nauka zawsze była narażona na fałszerstwa lub zewnętrzne wpływy. Reakcją obronną było wytworzenie coraz doskonalszych mechanizmów zapobiegania takim sytuacjom – najlepszymi z tych mechanizmów są: metoda naukowa, publikowanie wyników badań przeprowadzanych zgodnie z tą metodą oraz możliwość ich krytyki przez innych naukowców, co czyni z artykułów naukowych najbardziej wiarygodne źródło informacji.

    Ogólnikowe stwierdzenia typu “kasa kręci tą planetą” niczego nie wnoszą do tej dyskusji więc nie będę ich komentować.

    Przez Platyna dnia 24 sie 2013

  117. Najmocniej przepraszam za marnowanie czasu i pozdrawiam :)

    Przez piotrek dnia 24 sie 2013

  118. @Platyna

    “@Richard
    Skąd w takim razie Kolega czerpie źródła informacji o dodatkach do żywności jeśli nie z ładnie pisanych zdań popartych cytowaniami?”

    Akurat ja wolę nie wiedzieć co jem, serio. Jak już pisałem – po co się tym stresować.

    W rzetelność wszystkich, nawet tych wysoko punktowanych, publikacji do końca nie wierzę i musiałbym sam wszystko sprawdzić, ale po co? Mam ważniejsze rzeczy na głowie jednak :)

    Przez Richard dnia 24 sie 2013

  119. To smutne, że karmią nas takimi produktami .. kilka lat temu zmieniłam produkty żywnościowe na te ekologiczne i widzę rożnice i w stanie zdrowia i urody :) a jak już jem mięso to tylko takie: http://freedelikatesy.pl/mieso_i_wedliny.html przynajmniej mam pewność, że daję dzieciakom najlepsze co możliwe

    Przez Anna dnia 24 sie 2013

  120. Nigdzie nie ma informacji, że Pan Bloger przegrał sprawę. Musiał co prawda usunąć ten film, ale jak wiadomo, w internecie nic nie ginie… Rozprawa sądowa między firmą Sokołów a Piotrem Ogińskim jest zaplanowana na 18 września 2013 roku w Sądzie Okręgowym w Gliwicach. Odrobinę rzetelności bym poprosiła :)

    Przez JT dnia 25 sie 2013

  121. @JT:
    Droga Koleżanko, ja bym z kolei prosiła aby koleżanka śledziła bardziej dokładnie tę dyskusję. Wyżej jest zamieszony link gdzie sam bloger pisze że przegrał sprawę.
    paei100 pisze iż przegrał sprawę.

    Przez Platyna dnia 25 sie 2013

  122. Nawiązując do ostatnich komentarzy odnośnie “przegranej sprawy” oraz niewątpliwie wysokiego poziomu intelektualnego Platyny przypomniał mi się niezły dowcip:

    Studentom uczelni w pewnym mieście polecono nauczyć się na pamięć książki telefonicznej, a potem zbadano ich reakcje na to polecenie, i tak:
    Studenci uniwerku zapytali: “Po jaka cholerę?”
    Studenci politechniki zaczęli robi ściągi.
    Studenci Akademii Medycznej zapytali tylko, na kiedy.

    Czy na załączonym screenie paei100 napisał jednoznacznie, że przegrał sprawę? A może został jedynie podany do sądu? Czy w grę wchodzi logika?

    Zdanie już na pierwszy rzut oka wydaje się być niejednoznaczne, a przekonana o swojej nieomylności Platyna posługuje się nim w dyskusji niczym niezbitym dowodem na potwierdzenie swojej tezy nie zważając na uwagi rozmówców. Szkoda czasu, by:
    – rzucić okiem na datę publikacji recenzji
    – zastanowić się nad możliwością zapadnięcia wyroku w danym okresie czasu w procesie cywilnym (naruszenie dóbr osobistych) czy karnym (zniesławienie)
    – rozważyć możliwą przyczynę konieczności tymczasowego usunięcia nagrania czy nawet wygooglować (niewiarygodne źródła?) co nieco na temat tak mocno tu eksploatowany.

    Pomogę – “http://www.tygodniksiedlecki.com/t21648-sokow.s.a..pozywa.blogera.kulinarnego.htm” (także źródło drukowane) i jako jeden z wielu czytelników liczę (głównie w Platyny interesie) na skorygowanie nieprawdziwej informacji już w pierwszym zdaniu powyższego wpisu.

    Pozdrawiam serdecznie!

    Przez Ziomek z SGH dnia 25 sie 2013

  123. @Ziomek z SGH
    Drogi Kolego, owszem informację można skorygować albo raczej uaktualnić. Niestety Kolega w swej spostrzegawczości nie zwrócił uwagi na to iż mój wpis został opublikowany 13.08.2013 zaś artykuł, do którego Kolega linkuje, 10 dni później. Dla mnie wypowiedź blogera jest jednoznaczna ale rozumiem i szanuję to iż ktoś może mieć inne zdanie na ten temat.

    Co do personalnych przytyków – to informuję Kolegę iż na tym blogu prowadzimy dyskusję w sposób kulturalny – i nie życzę sobie personalnych przytyków do żadnego z dyskutantów – następny komentarz Kolegi napisany w taki sposób zostanie wymoderowany.

    Co do klikalności linków to polecam przycisk link oraz cudzysłowy, pozwoliłam sobie wyedytować Kolegi komentarz dodając je.

    Przez Platyna dnia 25 sie 2013

  124. Lepszy link, w razie problemów trafieniem w poprzedni:

    http://www.tygodniksiedlecki.com/t21648-sokow.s.a..pozywa.blogera.kulinarnego.html

    PS Przepraszam za cynizm! ZzSGH

    Przez Ziomek z SGH dnia 25 sie 2013

  125. Ostatnio ukazała się dość ciekawa informacja, pozwolę sobie ją skrócić, aby nie pisać odstraszająco długich informacji:
    6 klinicznych prac zostało jak dotąd wycofanych, dotyczyły one badań nad pewnym lekiem. Okazało się, że firma produkująca tenże lek miała swój wpływ na przebieg badań (a także miała swojego reprezentanta w zespołach) w ekipach badawczych na 5 różnych uniwersytetach! Działo się to w latach 2001-2004, sprawa wyszła na jaw niedawno.

    Może troszkę nie na temat, ale to tak a propos zaciekle bronionych przez Koleżankę świętych i niepodważalnych prac naukowych. Nie może Koleżanka z całą pewnością stwierdzić, że artykuły, które czytała, są wiarygodne i że dają nam 100% pewność co do bezpieczeństwa niektórych środków.

    “Cztery pozostałe uczelnie wciąż prowadzą własne śledztwa. Uniwersytet Jikei opublikował już wstępny raport, z którego dowiadujemy się, że 12,8% danych wykorzystanych w artykule, a dotyczących ciśnienia krwi, było niezgodnych z danymi przechowywanymi w uniwersyteckim archiwum. Niezgodności te wynikały z celowej manipulacji.”

    Nie chciałabym rozwijać na ten temat dyskusji, jedynie uczulić nie tylko Platynę, ale i pozostałych komentujących – nikt z Was nie ma pewności, czy aby na pewno ma rację ;)

    Co do odpowiedzi na mój poprzedni komentarz, chciałabym zauważyć jedną rzecz. My wiemy, że w składzie jest rzecz X, a rzecz X w nadmiarze może powodować skutek taki i taki, że trzeba uważać na to i tamto, a potraw ze składnikiem Y nie ogrzewać powyżej pewnej temperatury.
    Ale proszę spojrzeć na to z punktu widzenia przeciętnej gospodyni robiącej zakupy. Ona nie wie, nie jest naukowcem, nie jest biologiem czy chemikiem. Ona kupi tę kiełbasę, a potem ją usmaży, czyli przekroczy próg ciepła. I tak raz, drugi, trzeci… Ona nie będzie się zastanawiać, czy ilość substancji Y, którą zjadła w tym tygodniu, bo była dodana tu i tam, przekracza przyjętą normę i jest szkodliwa, czy nie.

    A miał być krótki komentarz.

    Przez Kyu dnia 25 sie 2013

  126. @Kyu
    To iż 6 prac na temat inny niż dyskutowany zostało wycofanych nie może być argumentem w dyskusji, co innego gdyby Kolega znalazł retrakcję do którego z cytowanych przeze mnie artykułów. Poza tym jest to dowód na co? Że nauka jest słaba bo artykuły są wycofywane? Czy też dowód na to iż nauka ciągle odsiewa ziarno od plew co prowadzi do ciągłej poprawy naszej wiedzy o życiu? Proszę mi wyjaśnić bo nie rozumiem.

    A co uczulania, to cieszę się iż podnosi Kolega ten wątek gdyż jest on bardzo ważny. Napisałam na ten temat swój ostatni wpis – zachęcam do lektury.

    Co stwierdzenia iż nikt z nas nie ma pewności, czy aby na pewno ma racje – to prawda – jednakże Ci, którzy korzystają ze źródeł naukowych mogą mieć tej pewności więcej niż ci, którzy korzystają z filmów na Youtube i podejrzanych stron.

    Przez Platyna dnia 25 sie 2013

  127. Witam,

    Bardzo ciekawa dyskusja.

    Pani argumentacja jest oparta na faktach i badaniach, jednak mi zwyczajnie po ludzku jest trudno zaakceptować fakt, że mięso zachowujące kolor i “świeżość” tygodnie po dacie ważności, jak pokazał nam test blogera, jest w pełni zdrowe i zawiera głównie same nieszkodliwe, a wręcz naturalne związki.

    Co mnie, konsumenta mięsa, uderza najbardziej to fakt, że mięso to nie zmieniło koloru w wyniku smażenia (co jest naturalnym procesem). W miejscu, z którym obecnie żyję wołowina jest bardzo powszechna i zdecydowanie mniej kosztowna. Wielokrotnie gościła na naszym stole i odwołując się do moich prywatnych kuchennych doświadczeń wiem, że jeszcze nigdy nie zdarzyło się aby jakikolwiek kawałek wołowego mięsa, którego użyłam, zachował ten sam kolor po smażeniu, czy gotowaniu jak w momencie jego zakupu. W przypadku wołowiny, zwłaszcza steków, przesadzenie ze smażeniem właściwie wywołuje gumowatość mięsa, więc to szokiem dla mnie nie jest, mimo wszystko kolor powinien zmienić się na różowawo-brązowy. No chyba, że chcemy tzw. medium raw albo raw, no to wtedy krócej smażymy. Ale oznacza to, że jemy naprawdę krótko obrobione mięso- stąd różowo-czerwony kolor.

    Również z mojego punktu widzenia zastanawia mnie ilość dodawanych środków konserwujących. Czy rzeczywiście jest ona odpowiednia? Zakupując mięso tu na miejscu wielokrotnie widziałam paczkowane egzemplarze, które zbliżając się(!) do daty ważności, zwyczajnie charakterystycznie brązowiały. Wtedy, wiadomo, rozglądamy się za czymś świeższym. Bardzo intryguje mnie to dlaczego mięsu z Sokołowa zajęło właściwie tygodnie po dacie do spożycia, aby zacząć brązowieć. I mam tu na myśli ilość dodanego konserwantu. Będę również bardzo wdzięczna jeśli mogłaby się Pani odnieść do koloru mięsa. Wydaje mi się, że było ono zdecydowanie przesadnie różowe. Czy któryś z dodanych związków wpływa na intensywność jego koloru?

    Odnośnie ilość dodawanych środków konserwujących, wiem ktoś z pewnością kiedyś o tym zadecydował i ustalił jakieś normy, jednak czy są one na pewno ok? Czy większość z nas zapoznana z tym tematem dogłębniej wyraziłaby na to zgodę i stwierdziła, że to jest ok? Czy nie byłoby zdecydowanie bardziej właściwe aby owe mięso z Sokołowa rozpoczęło proces brązowienia dzień lub dwa po upływie daty ważności? Schodząc na temat nieco poboczny, warto wspomnieć jakie możliwości daje to nieuczciwym restauratorom itp. Wychodząc na miasto “coś przekąsić” możemy być wystawieni na ryzyko spożywania żywności po terminie jednak nadal utrzymującej swój zapach i kolor i przewspaniale oszukujące nasze zmysły.

    Uważam, że to całe wydarzenie z testowaniem ma szansę rozpocząć dyskusję odnośnie wpływu, znaczenia, ILOŚCI i ewentualnej szkodliwości związków dodawanych do żywności. Super, że się Pani do tego odniosła i naświetliła charakter, jak również cel użycia tych związków w naszej żywności. Większość z nas nie ma pojęcia czym te związki są i w jakim celu są użyte. Nikt się nie wczuwa aby to szerszej publiczności zwyczajnie nakreślić i wytłumaczyć.

    Pokrzepiające jest to, że nie każdy E jest szkodliwy. Jednak z drugiej strony za nic w świecie, nie zjadłabym kotleta, który otrzymał bloger po usmażeniu tego mięsa. Wydaje mi się, że gdybyśmy przeprowadzili test pośród jakiejkolwiek grupy ludzi, tylko niewielu zdecydowałoby się na jego spożycie. Konsystencja i kolor z punktu widzenia “instynktu” pozostają, jak dla mnie, pod dużym znakiem zapytania. Od razu ma się wrażenie, że coś jest nie tak, bo nie współgra to z naszymi dotychczasowymi doświadczeniami. Mózg załącza red alert. :)

    Tak na koniec warto również wspomnieć, że w tej chwili omawiany jest pod względem użytych konserwantów tylko jeden produkt. Nasza dzienna dieta zapewne jest w nie znacznie bogatsza. Stąd pojawia się pytanie, czy ktoś kiedyś sprawdził ile z nich jest z stanie tolerować nasza wątroba? Testowanie jednego z nich w istocie może odpowiedzieć na pytanie na ile i jeśli jest on szkodliwy, jednak my z reguły spożywamy kilka produktów w tym samym czasie. Celem tego mięsa po smażeniu było stać się nierozłączną częścią hamburgera. I teraz jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż zostanie on zjedzony z bułką, która również zawiera konserwanty i różne dodatki poprawiające jej smak, jak również utrzymujące jej świeżość, zostanie posmarowany majonezem, musztardą ewentualnie keczupem, które również muszą być wzbogacone o środki konserwujące. Dodatkowo dodamy kukurydzę z puszki i jakieś warzywa, które mogły być poddawane procesom przyśpieszającym ich wzrost jak również spryskane środkami chroniącymi przed pleśnią itp. Na koniec popijemy colą bądź sokiem pomarańczowym. Generalnie każdy z tych produktów może zawierać to coś ekstra…jak wtedy oddziałuje to na nasze organizmy? Oczywiście to jest czarny scenariusz, jednak nie mamy 100% pewności, że nie rozgrywa się on na co dzień w naszych kuchniach.

    Fakt podawania antybiotyków zwierzętom już zupełnie pominę, jednak jest to również coś o czym zapominać nie można. Szczególnie biorąc pod uwagę powszechność zakupu nielegalnych antybiotyków przez hodowców. Zdaje się, że całkiem niedawno jednak z dziennikarek przeprowadziła prowokację w tym temacie.

    Przez kaza dnia 25 sie 2013

  128. Przykład artykułów miał świadczyć właśnie o tym, że każdy z nas może nie mieć racji, bo może popierać się właśnie tym jednym zafałszowanym. Co, jak pokazuje przykład, może być odkryte nawet po 10 latach.

    W przykładzie artykuły dotyczyły leku, nie mamy gwarancji (jestem nawet pewna, że znalazłaby się dość sporawa ilość badań zafałszowanych na temat dodatków do jedzenia), że takich artykułów więcej nie ma i dlatego uważam, że dopóki nie będzie WIARYGODNYCH (co, jak przykład pokazuje, nie może być powiedziane o artykułach pisanych kilka lat temu) i niepodważalnych dowodów, należy unikać w miarę możliwości nie tylko mięs, ale i każdej żywności z dodatkami.

    Nie możesz w tej chwili powiedzieć, że dodatkowe dawki kwasu tego czy tamtego są bezpieczne dla zdrowia, bo tak naprawdę nie możesz być tego pewna

    Przez Kyu dnia 25 sie 2013

  129. Do autorki.

    Z tym mięsem z Sokołowa jest coś nie tak. Zarówno jeśli chodzi o jego kolor, konsystencję i zachowanie się po usmażeniu i w czasie przechowywania.

    Może autorka publikować tysiące linków do uznanych i szanowanych periodyków naukowych, gdzie dowodzi się, że E dodatki nie szkodzą zdrowiu, ja jednak tego mięsa nie kupię. Innym też nie polecam.

    Trzeba również pamiętać, że E dodatki spożywamy nie jednorazowo w tatarze ale przez całe lata czy też należało by stwierdzić – przez całe nasze życie.

    Co mówią badania naukowe o spożywaniu żywności z dodatkiem E składników przez np. 20 lat życia człowieka ?

    Czy autorka nakarmiła by swoje dzieci takim mięsem ? Nie mówię o jednorazowym spożyciu ale perspektywie spożywania go przez np 15 lat, z częstotliwością 3-4 razy w tygodniu. Jeśli nie to dlaczego ? Przecież zdaniem autorki E dodatki nie szkodzą.

    Przez lukasz dnia 25 sie 2013

  130. @lukasz
    Przechowywanie mięsa od sokołowa mieści się w granicach zdrowego rozsądku. Czemu? Historia jest na to odpowiedzią.
    Po pierwsze czemu w średniowieczu sól była droga?
    Gdyż pozwalała na przechowywanie mięsa przez długi czas (kilka/kilkanaście tygodni).
    To, że świeże mięso bez dodatku soli, psuje się o wiele szybciej niż mięso peklowane jest rzeczą naturalną.

    Co do koloru każde peklowane mięso po usmażeniu będzie wyglądać inaczej niż surowe mięso. Potwierdzone przez moją babcię, która gotuje od lat :)

    Dodatki E: są takie które są szkodliwe i albo używanie ich jest zabronione albo ograniczone.
    Są też takie które występują naturalnie w przyrodzie i nie są szkodliwe wręcz są wymagane by je spożywać (E300,E306) ale oczywiście bez przesady.
    Jakby na np. jajkach wymagano wypisywanie co się w nich znajduje to… także by znalazły się tam lista E :) przykładowo: E160a, E160d, E161b, E161h (barwniki)

    Przez qwerty dnia 26 sie 2013

  131. Skomentuję tę dyskusję w bardzo krótki sposób.
    Gdy student spisuje pracę z jednego źródła to jest to plagiat, jeżeli z wielu źródeł – są to badania naukowe.

    Czasami na podstawie jednych badań powstaje x kopii popierających teorię przedstawioną w pierwszych. Szczególnie publikacje amerykańskich naukowców w większości są artykułami śmieciowymi po dogłębnej analizie. Lobby koncernów odbija się również na badaniach :)

    Przez bart dnia 26 sie 2013

  132. Droga Platynko,
    zajrzyj do jakieś starej książki – rozdział o peklowaniu.
    Kiedyś nikt nie myślał, żeby w ogóle stosować azotyny – nawet w PRLu wiadomo było, że nie są zdrowe. Że są rakotwórcze. Zawartość azotynów w wodzie dyskwalifikowała ją do celów spożywczych.
    Stosowało się azotANY. Nazwa sklepowa – saletra.
    Nie było problemów z nitrozoaminami.

    Teraz już nie ma PRL i jest “lepiej” – oczywiście nie dla konsumentów.
    Niestety, po cichu, od lat ktoś przestawił proces peklowania przemysłowego na wykorzystanie Peklosoli, czyli mieszaniny NaCl+KNO2. Azotynów znaczy się. Tak tych rakotwórczych.
    Ale o tym w mediach cisza. Cisza również o statystykach szpitalnych wzrostu zapadalności na nowotwory jelit. Jedzcie dalej wyroby z azotynami.

    BTW – przed laty nikomu nie wpadło do głowy, żeby stosować azotany (NaNO3 lub KNO3) w produkcji serów żółtych. Teraz one muszą być trwałe, a przecież nie opłaca się tego osiągnąć jakością substratów do produkcji sera to dodaje się azotany. Koszmar.

    Przez Chemik dnia 26 sie 2013

  133. @Chemik
    Z wielką chęcią bym zajrzała do “jakiejś starej książki” gdyby mi Kolega podał tytuł i stronę lub chociaż konkretny numer rozdziału. Póki wiele osób mówi o szkodliwości różnych związków zawartych w składzie tego produktu a nikt nie podaje żadnych wiarygodnych źródeł.

    Przez Platyna dnia 26 sie 2013

  134. @Platyna
    No cóż ja już swój PhD z chemii mam z głowy. Więc już nie za bardzo muszę szukać.

    A Tobie chętnie podpowiem – żadna tajemnica – książka choćby “Chemia praktyczna” ;)
    Pozdrawiam.

    Przez Chemik dnia 26 sie 2013

  135. Jeśli Kolega ma doktorat z chemii to z wyszukiwaniem wiarygodnych źródeł i prawidłowym podawaniem bibliografii na pewno nie ma Kolega problemów. Czekam z niecierpliwością. :-)

    Przez Platyna dnia 26 sie 2013

  136. Haahahah, też mi rozprawienie się z testem tatara, kpina, podaje inny przykład:
    C11H15NO – węgiel, wodór, tlenek azotu – zero problemu zwykłe związki – razem, niebezpieczny narkotyk!
    To, że te związki w tatarze to nic nadzwyczajnego to opinia jak nazwanie człowieka beczką wody, niby 80% woda, więc wszystko gra…

    Przez Kowal dnia 26 sie 2013

  137. Dyskusja wręcz fascynująca :) Podziwiam wszystkich za cierpliwość! Tyle, że po przeczytaniu nadal jestem rozdarta. Pomimo przytoczonych przeróżnych naukowych publikacji czy innych źródeł okazuje się, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na nurtujące mnie pytania dotyczące szkodliwości związków dodawanych do spożywanego przez nas jedzenia. A tak nawiasem mówiąc, dlaczego Pani się uparła z tą “przegraną sprawą”? W polskich sądach raczej się nie zdarza, że wyroki zapadają na pierwszej rozprawie. Pan Ogiński wykonał jedynie orzeczenie sądu o konieczności usunięcia nagrań z sieci. Orzeczenia w procesach cywilnych (postanowienia) są wydawane w kwestiach proceduralnych. A sam termin sprawy to 18 września.
    Przykładowo http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,14479229,Sokolow_vs_bloger__Firma_chce_150_tys__zl__Poszlo.html
    Pozdrawiam

    Przez Monika dnia 26 sie 2013

  138. @Monika
    Droga Koleżanko, niepotrzebnie jest Koleżanka “rozdarta”. Ten wywód jednego z rozmówców o tym iż żadne dowody nie są 100% pewne jest słuszny, ale dowody naukowe są obecnie najpewniejszym źródłem wiedzy. Tak naprawdę wszystkie te substancje zostały dobrze zbadane i dobrze poznane, stąd są dopuszczone do stosowania w żywności niemal na całym świecie. Proszę zwrócić uwagę na to iż osoby sugerujące że te substancje mogą być szkodliwe żadnych naukowych dowodów nie przedstawiły. Proszę pamiętać, że sianie strachu i zwątpienia to częsty argument niemerytoryczny, jednakże zawsze należy mieć otwarty umysł i być gotowym na weryfikację swoich poglądów.

    Co do tej “przegranej sprawy” to w czasie publikowania tej notki była to jedyna informacja o tym, poza tym pochodziła od samego autora tej “recenzji”, który jak widać za bardzo nie ma pojęcia o tym co się działo rozprawie, na której był pozwanym. Jednakże umieściłam, już jakiś czas temu, stosowną aktualizację w moim wpisie.

    Przez Platyna dnia 27 sie 2013

  139. @Platyna
    Cześć!
    Taki mały offtopicowy wpis ale chciałem tylko napisać iż podziwiam Ciebie za to, że potrafisz się opanować w tym zalewie komentarzy o strasznej “chemii” – ja w każdej dyskusji z kimś, kto swoje argumenty popiera przeczuciami czy plotkami a wszystkie naukowe badania dyskredytuje twierdząc, że cały świat naukowy jest przekupiony nie potrafię się opanować. Szlag mnie trafia jak ktoś, kto tematem się nie zainteresował i nie potrafi nawet znaleźć opracowań naukowych czuje się lepszy ode mnie bo on wie – po prostu wie – że to sponsorowane kłamstwa a ja głupi naiwnie w nie wierze.

    Tacy ludzie opierają swoją wiedzę na nierzetelnych źródłach których nie weryfikują i to – nie wiedzieć czemu – daje im powód do dumy. Może normalna wiedza jest dla nich zbyt skomplikowana więc sięgają do tych bzdur aby mieć poczucie bycia ponad tym? Chcą myśleć, że są ponad wszystkimi innymi i wiedzą coś więcej? Nie wiem z czego innego może wynikać takie dziwne zamiłowanie do tych wszystkich bzdur :/

    Pozdrawiam

    Przez MDobak dnia 26 sie 2013

  140. @MDobak
    Dziękuję Koledze za uznanie. Pisząc bloga na tematy związane głównie z nauką jestem przygotowana na takich adwersarzy, ich zachowanie jest niemal zawsze całkowicie przewidywalne.

    Przez Platyna dnia 27 sie 2013

  141. Czyżby Pani Sądołów zapłacił? Glutaminian sodu to niejako NARKOTYK, uzależniający i wywołujący zmiany w mózgu. jak można pisać pierdoły, nawet się Pani nie przyłożyła:

    http://www.era-zdrowia.pl/strefa-toksyczna/dodatki-do-zywnosci/glutaminian-sodu-e621-w-wiekszosci-produktow.html

    Przez Tomasz L. dnia 27 sie 2013

  142. @Tomasz L.
    Drogi Kolego, mój wpis na temat tego tatara jest obiektywny, nie otrzymuję żadnych korzyści od żadnej firmy za pisanie swoich notek. Proszę zwrócić uwagę, że zarówno Sokołów jak i Paei100 czerpią ze swojej działalności korzyści majątkowe, ja zaś nawet nie mam reklam na swoim blogu.

    Prywatne strony pisane przez anonimowe osoby nie są wiarygodnymi źródłami. Jeśli Kolega jest zainteresowany takimi źródłami to polecam zapoznanie się z powyższą dyskusją, zwłaszcza fragmentami o wspomnianym na podanej przez Kolegę stronie, dr. Blaylocku.

    Przez Platyna dnia 27 sie 2013

  143. Ten artykuł to sceptycyzm w najlepszym wydaniu :) Podziwiam wytrwałość, Koleżanka zyskuje nowego czytelnika ;)

    Przez Tomasz dnia 27 sie 2013

  144. Temat z serii “pobudzających” ekoludków ale fajnie się czyta. Vloger popełnił błąd, firma popełniła błąd ale … jeśli Ogiński ma talent to wykorzysta to podobnie jak lata temu zrobił to Kominek stojący twarzą w twarz z Dr. Oetkerem. Pytanie się rodzi czy pan Piotr ma ten sam potencjał?

    Morał z całej tej opowieści jest taki: róbmy i jedzmy swoje własne jedzenie. Nawet jeżeli zaaplikujemy sobie trochę “chemii” to i tak będzie tego mniej niż byśmy mieli ową potrawę przygotować z gotowych półproduktów. Chociaż jak tak poczytać komentatorów to się zastanawiam czy mój przepis na peklowaną i pieczoną szynkę nie jest zbrodnią przeciw ludzkości …za którą kiedyś trafię pod sąd ekorewolucji :)

    Od początku zastanawiało mnie dlaczego vloger postanowił smażyć to mięso. Przypuszczam, że ktoś kto prowadzi taki vlog do testowania produktów musi mieć podstawową wiedzę na temat konserwacji żywności przeznaczonej do spożycia na surowo. Tym samym wiedział z góry jaki będzie efekt. Przypuszczam też, że dlatego Sokołów wszedł na drogę sądową (choć to błąd i świetnie o tym pisze Mediafun)

    Ciekaw jestem jak tą sprawę oceni sąd. Sprawa bodajże zaczyna się we wrześniu ale coś czuję że pójdzie cicha ugoda.

    Gratulacje za cierpliwość i wiedzę. Blog wędruje do ulubionych.

    pozdrawiam
    Adam

    Przez srk76 dnia 27 sie 2013

  145. Skoro autorka tak lubi podejście dosłowne i akademickie, to proszę o wskazanie jakie substancje niechemiczne (metafizyczne?) znajdują się w tatarze. Jakieś muszą być, skoro określenie “sama chemia” nie jest właściwe, prawda? ;-)

    Przez rozie dnia 27 sie 2013

  146. @rozie
    Wszyscy dobrze wiemy, że określenie “sama chemia” tyczyło się rzekomo szkodliwych dodatków do żywności (co jasno wynika z dalszej części wypowiedzi vblogera).

    Przez Platyna dnia 27 sie 2013

  147. Pojawił się tu wątek okołoprawny (przegrał? Nie przegrał? Była rozprawa? Nie było?), więc może gwoli wyjaśnienia: w procesie cywilnym jest coś, co nazywa się “zabezpieczeniem powództwa” i jest to, mówiąc najprościej, taka “tymczasowa” decyzja sądu, co zrobić z przedmiotem sporu. Na przykład – Kowalski twierdzi, że Nowak ma jego rower (nie chodzi o to, że ukradł, po prostu jest spór, czyja to własność), pozywa go do sądu. Problem w tym, że Nowak na rowerze jeździ jak wariat, i zanim proces się skończy, roweru już nie będzie. W związku z tym można wnieść o zabezpieczenie powództwa właśnie, czyli sąd po prostu wsadza rower do magazynu. Nie mówi to nic o tym, że rower jest Kowalskiego, czy Nowaka (mimo że Nowak rzeczywiście rower stracił, przynajmniej na czas jakiś) – to po prostu takie zabezpieczenie. I *nie ma* to nic wspólnego z ostatecznym wyrokiem.

    W tym procesie jest podobnie: Sokołów wystąpił o zabezpieczenie powództwa, czyli o to, by do czasu rozstrzygnięcia, bloger zdjął film i nie szkodził więcej. Nie mówi nam to nic o “wygranej” czy “przegranej”, tak jak w przykładzie z rowerem. Oczywiście, takie coś może łatwo stać się narzędziem cenzury (wyobraźmy sobie, że proces będzie trwał latami!), ale z drugiej strony wyobraźcie sobie, że to *WY* jesteście stroną pozywającą i do czasu procesu musicie znosić widok Nowaka niszczącego wasz rower. Albo blogera nierzetelnie oceniającego wasz produkt.

    A co do całej sprawy, jak sądzę, skończy się po prostu ugodą.

    Przez Gnom Opluwacz dnia 27 sie 2013

  148. http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0014483502920178

    Proszę bardzo, Pani PLATYNO, oto fragment publikacji H. Oghuro.
    Być może nie jest to dla Pani dostateczny dowód na szkodliwość glutaminianu…? Może i nie będzie Pani usatysfakcjonowana? Aczkolwiek Spróbuję. (Testy odbywały się na szczurkach a nie na ludziach)

    Do Pana Marcina (tego od wpisu o fetyszyzacji): Swojemu dziecku podaję własnoręcznie uprawiane warzywa w sposób ekologiczny, tak samo hodujemy zwierzęta i produkujemy wyroby z nich sami, więc mogę Panu zaręczyć, że nie zawierają “samej chemii”…

    Po PLATYNY: Czy skopiowanie linku przeze mnie coś zmieniło?

    Przez Anna dnia 27 sie 2013

  149. @Anna
    Cieszy mnie że zaczęłaś korzystać ze ScienceDirect. Moje pytanie brzmi czy czytałaś cały ten artykuł? Jeśli tak to czy możesz zacytować metodologię?

    Artykuł ten należy wnikliwie przeanalizować ponieważ ukazał się w czasopiśmie o dość słabym impact factorze (3.259/3.026) i ma bardzo niewiele cytowań (tylko 21), tak więc istnieje możliwość że metodologia tego artykułu jest podejrzana.

    Zwróć też uwagę iż artykuł mówi o długotrwałym wysokim spożyciu glutaminianu. Jest oczywiste, że dieta musi być zbalansowana a długotrwałe nadużywanie wielu substancji prowadzi do konsekwencji zdrowotnych.

    Przez Platyna dnia 27 sie 2013

  150. Podążając Pani tokiem myślenia, to wszystko co spożywamy to “czysta chemia”.

    Nawet pita przez nas woda to tylko “chemia” i trochę “fizyki”.

    Przez Anna dnia 27 sie 2013

  151. 1. Skoro już tak profesjonalnie i dogłębnie analizujemy to, co powiedział rzeczony bloger, to może warto zauważyć, że miał rację mówiąc “sama chemia”. Nie da się ukryć, że rzeczony tatar składa się wyłącznie ze związków chemicznych. Podobnie jak wszystko dookoła nas. Z wyjątkiem pierwiastków i jonów (może coś jeszcze pominąłem), bo to one tworzą związki. Cześć z tych związków została bardzo ładnie opisana powyżej. :)
    2. To, że coś występuje w naturze czy nawet w organizmie człowieka i mu służy, nie oznacza, że służy mu konsumowane w każdej ilości. I to chyba jest oczywiste? Niestety, nie mogę ręczyć za prawdziwość tej informacji, bo jej nie weryfikowałem, ale czytałem kilkakrotnie, że glutaminian sodu ma coś za uszami. Podobno jego nadmierne spożycie (ale “nadmierne” nie oznacza jedzenia np. tatara codziennie wiadrami) wywołuje jaskrę. Oczywiście nie od razu, ale po kilkunastu latach. Coś chyba jest na rzeczy, bo teraz modne jest reklamowanie produktów hasłem “nie zawiera glutaminianu sodu”. :)

    Przez roman dnia 27 sie 2013

  152. @Marcin
    Rozumiem, że pare lat w nauce siedzisz, zapewne tej uprawianej na blogach, więc może dlatego jesteś z lekka oporny na wiedzę o tym, że wiele tzw. artykułów naukowych oraz pseudo naukowych, jest oficjalnie lub nieoficjalnie sponsorowanych przez biznes, wiele artykułów/badań jest przeprowadzanych źle, stąd i wnioski często są mało wartościowe lub fałszywe. I do tego odnosiło się stwierdzenie o mityczności artykułów naukowych (a raczej o mitycznej wierze w to, iż każdy “artykuł naukowy” zawiera prawdę objawioną i nie może się mylić.

    Przez fafkulec dnia 27 sie 2013

  153. Dzięki za dobry tekst i rzeczową dyskusję w komentarzach.

    Czytając komentarze nie mogę się nadziwić jak ludzie idą w zaparte i bronią swoich poglądów podpierając się wiedzą z anonimowych źródeł. Ja w kontaktach towarzyskich przestałem uczestniczyć w takich dyskusjach. Każdy (prawie) widzi gdzieś jakąś teorię spiskową, że korporacja X, czy koncern Y świadomie truje ludzi, ich dzieci, itp. Jak się zaczynam pytać o źródła, to dostają piany na pysku i kwestionują moją inteligencję.

    Podziwiam Panią, że “traci” czas na ewangelizację. Ja już mam dość słuchania o zastępowaniu konwencjonalnego leczenia np. witaminką B17, która zwalcza punktowo każdego raka, czy popijaniu srebra (złota) koloidalnego, które zastępujące dowolny antybiotyk, o ludobójczym działaniu szczepionek, o nie rozkładaniu się ciał pochowanych na cmentarzach bo tyle w nas konserwantów z jedzenia, o kuchenkach mikrofalowych jako cichym zabójcy, o leczeniu porażenia mózgowego metodą starszego pana z brodą Glenna Domana. A cała ta “wiedza” zdobyta w internecie. Za darmo. Internet to dobrodziejstwo ale niestety, jak wszystkim powtarzam, za darmo jest bardzo mało wartościowej wiedzy. W skrócie jaka cena taki poziom.
    Ok. A teraz o parówkach :)
    Może jestem jakiś dziwny ale lubię kąsać parówki na ciepło (no i dziwny, że lubię parówki). Wkładam je do garnka z wodą i podgrzewam. Nie używam przy tym termometru i nie wiem czy przekraczam “magiczną” granicę 76°C (?) co powoduje uwolnienie nitrozamin. Czy jeśli przekraczam bezpieczną temperaturę to umrę z tego powodu w cierpieniach na raka przewodu pokarmowego?
    Czy parówki powinny być konserwowane tym związkiem? W Polsce często też griluje się lub piecze się na ognisku kiełbasy. Większość kiełbas też jest konserwowana NaNO2. Pomijając dioksyny czy ludzie spożywający takie potrawy (nie)świadomie się trują?

    Pozdrawiam.

    PS. Bardzo nie na temat? Jeśli tak to przepraszam, że zająłem miejsce.

    Przez Czesiu dnia 27 sie 2013

  154. Poczytałem dyskusję i wielki podziw dla autorki.
    Widać, że pani ma wiedzę ale niestety znakomita większość nie ma tej wiedzy.
    Nie każdy studiował chemie, a nawet jeśli to nie każdy tą od żywności.

    Jednak wywody, że dodatki do jedzenia ( a jest ich masa w niektórych produktach) są nieszkodliwe (ba wręcz korzystne) to kurde jest na chłopski rozum wałek.

    Raczej nie robią tego koncerny w trosce o nasze zdrowie ale o swoją kasę, zyski.
    Bo skoro można zrobic cos z małą ilością E, a się robi z dużą to już to śmierdzi.
    (a przy okazji jest taniej)

    Długa data ważności w także jest podjerzana
    (skoro normalnie coś sie psuje szybko).

    Czy są badania ile można jeść poszczególnego E?
    I jaki ma to wpływ na zdrowie człowieka w dlugim terminie 20 lat?
    (podejrzewam ze palenie 1 papierosa przez rok nie jest skodzliwe i można to wykazać).

    Przykład:
    Na Węgrzech robi się salami typu Pick.
    Salami robi też firma Sokołów.
    Nie pamietam dokladnie etykiety ale z sokołowa ma sporo “neutralych” dodatkowych skladników.
    Oczywiście z sokołowa jest tańsze.
    Przypadek? Czyżby na Węgrzech nie wiedzieli jak robić taniej i lepiej i zdrowiej?
    (od razu dodam ze z zamknietymi oczami odróżnie obydwa salami, z sokołowa jest miekkie, Pick jest twardy jak kamien.

    Jeszcze raz podziw dla pani wiedzy.
    Podyskutował bym merytorycznie gdybym miał wiedzę.

    Przez ScoobyDoo dnia 27 sie 2013

  155. Nie znam sie na chemii, ale jak ktos nazywa swoj produkt tatar to niech bedzie to tatar, a nie miesna guma nafaszerowana chemia, a ze ta chemia jest dopuszczona do stosowania i mozna ja stsosowac to takie jest prawo i tyle, inaczej nie byloby tego produktu dopuszczonego do sklepu. I nie musze byc chemikiem zeby wiedziec ze cos sztucznie/syntetycznie wyprodukowanego w kontekscie zywnosci to jest wlasnie ta “zla” chemia. Do tego dochodzi jeszcze kwestia stezenia sordkow konserwujacych – to wszystko jest tak naprawde nieszkodliwe? Nawet spozywane regularnie? Sam autor wlozyl kupionego tatara do pojemnika na dluzszy okres czasu i po wyjeciu tatar wygladal jeszcze calkiem znosnie w porownaniu do zwyklego miesa. Wiec moze nie odkrywajmy amaeryki i nie uswiadamiajmy autorow filmu ze producent dodaje konserwanty do miesa bo tak musi zrobic bo on to wie. A czy one sa nieszkodliwe? Nie wiem, nie znam sie. Natomiast wiem ze chemia w miesie w zaleznosci od produktu/danej firmy zmienia smak tego miesa, jego wartosci odżywcze, zapachowe itp. I to starał sie pokazac Piotrek i to pokazal bez koniecznosci robienia dyskusyjnego wykladu na temat srodkow chemicznych w zywnosci. I bardzo fajny kanal prowadzony przez kogos z pasja, zwyczajnego chlopaka, ktory mial chec cos przekazac dla innych, mnie m.in zwrocil uwage na kwestie tego zeby sprawdzac co sie kupuje jezeli chodzi o zywnosc – zostal skutecznie uciszony. A gdzie wolnosc slowa?

    Przez normalny dnia 28 sie 2013

  156. @normalny
    Co do tatara i jego smaku, to przypominam, że sam Paei100 zjadł połowę i jak stwierdził “było wszystko w porządku”. Nikt nie neguje faktu iż najlepiej przez przyrządzać posiłki w domu z mięsa od rzeźnika ale Paei100 po prostu indukuje zbiorową paranoję w społeczeństwie, która szkodzi tej konkretnej firmie.

    Piotr Ogiński ale prawa ma również Sokołów. Reakcja Sokołowa jest dyskusyjna ale prawdziwy problem polega na tym iż Piotr to taki “zwyczajny chłopak” więc większość internautów się z nim identyfikuje zapominając o obiektywizmie i często nawet zdrowym rozsądku.

    Przez Platyna dnia 28 sie 2013

  157. Od dawna zastanawia mnie czemu twórcy i producenci oryginalnych kiełbas Salami nie walczą o zamknięcie nazwy podobnie jak się to ma z oscypkiem czy parmezanem.

    Co to za salami, które nawet słone nie jest :)

    Przez srk76 dnia 28 sie 2013

  158. I teraz już wiadomo skąd taki wzrost zachorowań na raka, a tak się biedni naukowcy zastanawiają…

    Jakoś we na zachodzie można zrobić szynkę
    króra leży sobie w szafce (nie w lodówce) kilka tygodni i się nie psuje. Nie jest różowa a konserwowana jest wyłącznie przez sól i suszenie.

    Przez mmoiki dnia 28 sie 2013

  159. @mmoiki
    Na jakiego raka? Bo jest ich co najmniej kilkadziesiąt rodzajów, z czego wzrost zachorować często wynika po prostu ze wzrostu wykrywalności.

    Przez Platyna dnia 28 sie 2013

  160. @ScoobyDoo
    Ile mogę odpowiem za autorkę bloga.
    Jeżeli coś przekręcę to proszę mnie poprawiać ;)
    Lista E powstała nie do ukrywania tego co jemy a dla łatwiejszego międzynarodowego komunikowania konsumentowi co w danym produkcie jest.
    Powiedzmy, że znasz parę tych dodatków i powiedzmy na jeden jesteś uczulony którego numer znasz (w moim przypadku prawdopodobnie jest to E150d czyli karmel amoniakalno-siarczynowy, już sama nazwa odstrasza) i jedziesz na wakacje do kraju którego języka nie znasz to łatwiej będzie Ci czytać etykietę jeżeli będzie tam lista E aniżeli lista składników w danym języku :)

    Niektóre dodatki są korzystne ale nawet spożywanie tych korzystnych w nadmiernej ilości może być szkodliwe.

    Za datę ważności odpowiadają konserwanty. Ale produkty EKO (mięsne na pewno) posiadają te same konserwanty co np. produkty Sokołowa, a także nasi dziadkowie używali tych samych konserwantów by przedłużyć datę ważności mięsa. Dziadek mój czasem opowiada o tym jak to było w czasach wojny, że mięso trzymało się nawet dłużej niż 1 miesiąc i nikomu nic nie było po zjedzeniu. A z ciekawostek na lekcji historii: W średniowieczu jak do Polski(i krajów które nie bazowały głównie na świeżych rybach) przyjeżdżał ktoś np. z Włoch to bez sporej ilości alkoholu mógł nawet umrzeć. Z powodu, iż zimą o jedzenie trudniej, także było ono porządnie dosolone (może i przesolone) i nieprzyzwyczajony do takiego jedzenia człowiek miał poważne problemy żołądkowe, a medycyna wtedy była nie była najlepsza. (oczywiście jest to ciekawostka i nie dam sobie ręki uciąć czy jest prawdziwa :) )

    Co do badań na temat jakie ilości danego dodatku można spożywać to już Platyna musiała by się wypowiedzieć, na pewno są ale do źródeł nie odeślę, gdyż nie znam. Przekraczanie dozwolonej dawki będzie na pewno niebezpieczne ale na 100% nie musi zaszkodzić. Więc lepiej nie ryzykować przekraczania dozwolonej dawki.
    Co do długiego okresu spożywania niekoniecznie wiem jak zinterpretować. Czy chodzi o długi okres spożywania większych dawek czy może spożywanie normalnych dawek. Odpowiem, więc na obydwie kwestie.
    Spożywanie większych dawek zwiększa ryzyko wystąpienia skutków ubocznych. I tyle w temacie.
    Spożywanie normalnych dawek (normalnych w znaczeniu poniżej limitu) przez dłuższy okres zależy od tego czy dany związek kumuluje się w organizmie. Dobrym przykładem jest.. trucizna pod nazwą arszenik, nie wiem czy nadal jest stosowany ale jestem pewien iż wcześniej był stosowany jako lekarstwo w małych dawkach. Problemem jest iż jakaś część spożytego arszeniku pozostaje w naszym organizmie i pozbywamy się go powoli. Czyli przy dłuższej terapii (tak sądzę) mogło dochodzić do zatrucia organizmu arszenikiem. Platyno jakbyś mogła to potwierdzić byłbym wdzięczny gdyż nie chcę być demagogiem. Ale jestem pewien, że nasz organizm potrzebuje paru miesięcy (długość zależy od dawki) by wyzbyć się kompletnie arszeniku.

    Co do salami etykieta byłaby bardzo pomocna :)
    Przyczyn może być wiele np. inny proces wytwarzania (bardziej zmielą, lepiej ścisną) albo kompletnie inny produkt. Z ściskaniem mam na myśli tak jak po zgnieceniu kajzerki zajmuje ona mniej miejsca.

    Za wszystkie błędy merytoryczne z góry przepraszam (jeżeli takowe się tu oczywiście znajdują :) ).

    Przez qwerty dnia 28 sie 2013

  161. Według mnie ,Paei100 namawia po prostu do zdrowszego gotowania i kupowania świeżych produktów bez konserwantów ,lub nie poddanych dużej konserwacji ,oto moje zdanie.

    Przez Kamil dnia 28 sie 2013

  162. @Kamil
    W tej notce przeanalizowałam dietę proponowaną przez Paei100 i powiem szczerze iż trudno jest ją nazwać “zdrowym gotowaniem”. Jakkolwiek zgadzam się iż należy kupować świeże Snickersy, Kinder Bueno, kremy orzechowe oraz cukier. ;-)

    Przez Platyna dnia 28 sie 2013

  163. Ale o skutkach przedawkowania tych subsrancji juz nic nie napisalas!!!!!!!! Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem, a korporacja SMIHFIELD, do ktoorej nalezy ANIMEX, a do ktoorego z kolei nalezy 90% sklepoweg miesa UMIARU NIE ZNAJĄ!

    Przez cnnbs dnia 28 sie 2013

  164. Dzień dobry,

    Dziękuję za bardzo pouczającą dyskusję, której niestety nie mam czasu przeczytać w całości. Mój wpis będzie więc zatem odrobinę wyrwany z kontekstu, za co z góry przepraszam.

    Na początku chciałam zaznaczyć, że piszę z pozycji osoby od jakiegoś czasu nie jedzącej mięsa. Co ważne: nie oceniam niczyjej diety, akceptuję indywidualne upodobania, wśród moich przyjaciół są zarówno weganie, jak i osoby zajadające się parówkami. Uważam, że każdy człowiek ma prawo zarówno do samodzielnego decydowania o tym, co je, ale także do rzetelnej informacji o spożywanym produkcie. Dlatego doceniam próbę przybliżenia składu tego nieszczęsnego “tatara”.

    Chciałabym jedynie zwrócić uwagę na kilka aspektów tej sytuacji:
    -Po pierwsze: tatar z zasady nie jest potrawą przetworzoną. Ba, z rozmowy z pewną osobą znającą się na kuchni dowiedziałam się nawet kiedyś, że nie powinien on być mielony, lecz siekany. Przy czym najwyższej jakości i najbezpieczniejsze mięso na tatara to polędwica wołowa, ponieważ (podobno) nie mogą się w niej zagnieździć larwy tasiemca. A zatem jedyna i ostateczna obróbka mięsa na tatara, przed podaniem, to posiekanie i przyprawienie ŚWIEŻEGO mięsa. Logicznym wnioskiem powinno być zatem stwierdzenie, że produkt, który proponuje firma Sokołów NIE JEST TATAREM i nie powinien być w ten sposób nazywany. Jest to mięso mielone, poddane obróbce przy użyciu szeroko rozpowszechnionych w przemyśle spożywczym środków. Ale to nie tatar.

    -Po drugie: nie uważam, że któraś ze stron tego sporu ma rację lub jej nie ma (mam na myśli blogera i firmę). Żyjemy w demokratycznym państwie, Pan Piotr Ogiński skorzystał z prawa do swobodnego wyrażania opinii, natomiast firma Sokołów skorzystała z prawa podania go do sądu. Każde z nich na pytanie “dlaczego?” mogłoby odpowiedzieć “Bo mogłem”.

    -Po trzecie: tak jak wspomniałam, niech każdy je to, co lubi. Ale oczywiście ja sama mam zdanie na temat zdrowego odżywiania. A polega ono na tym, że im mniej żywność jest przetworzona, tym lepiej. Prawda jest taka, że Polacy zadowalają się byle czym i ich gust kulinarny jest mocno ograniczony. Spór w rodzaju tego z Sokołowem mógłby dotyczyć 3/4 produktów mięsnych w polskich sklepach – ich skład jest uderzająco podobny. To nie tylko wina wytwarzających je firm, ale także niemalejącego popytu w Polsce na żywność tego rodzaju. Wydaje mi się, że gdyby przeciętny Polak choć trochę ograniczyłby spożycie mięsa (na przykład na rzecz ryb), a za to dwa razy w tygodniu zdecydowałby się na mięso droższe, a lepszej jakości, to naprawdę wyszłoby to na dobre jemu i jego kubkom smakowym.

    -Wreszcie po czwarte: zgadzam się z tym, że wszystkie składniki, o których Pani napisała są właściwie naturalnego pochodzenia. Z tym że to wcale nie oznacza, że są zdrowe lub obojętne dla organizmu. Pamiętajmy, że wiele pakowanego mięsa zawiera w sobie ogromne ilości soli. Soli, która jest przecież całkowicie naturalna, a mimo to, w nadmiarze, potrafi wyrządzić ogromne szkody w organizmie: nadciśnienie, nieprawidłowa gospodarka wodna organizmu, zaburzenia w funkcjonowaniu nerek, pogorszenie wzroku – to tylko kilka skutków nadużywania soli. Podobnie sprawa ma się z cukrem.

    Reasumując ten mój wywód: nie dajmy się zwariować, bo musielibyśmy pewnie zrezygnować z jedzenia. Ale starajmy się nie bombardować naszego organizmu byle g…em. Bo kiedyś się nam odpłaci.

    Przez Czarnuszka dnia 28 sie 2013

  165. @Platyna
    nie wiem konkretnie jakiego raka, przypuszczam że jelita grubego bo wzrost jest największy.
    Kilkukrotnie ostatnio spotkałem się z wypowiedziami lekarzy i naukowców którzy są w szoku jak dużo ludzi ostatnio choruje na raka.
    Centrum onkologii pęka w szwach, generalnie coraz młodsi pacjenci.
    Kiedyś, powiedzmy przed rewolucją jedzeniową w polsce czyli ponad 20 lat temu i dawniej na raka chorowali głownie starsi ludzie.
    Wiadomo że rak powstaje w przypadku mutacji swoich komórek tylko trzeba mu w tym pomóc.

    Najlepiej przez kumulowniee w organiźmie rakotwórczych substancji.
    Kiedyś ludzie chorowali później bo jedyne takie substance pochodziły z powietrza, wody i jedzenia ale te naturalnie występujące.
    Plus rtęć, ołowiane żołnierzyki, tytoń itp.

    Obecnie oczywiście według “badań” nowoczesna żywność jest zdrowa.
    No bo stężenie substancji potencjalnie niebezpiecznych w jedzeniu jest nieznaczne i zgodne z normą.
    Mammy takie jabłko, oczywiście pryskane trucizną.
    Zastanówcie się dlaczego robak go nie zje?
    Nie jest głupi, chce jeszcze pożyć.
    “Badacze” wmawiają nam że ilość tej trucizny na warzywach i owocach jest minimalna.
    Ale przeliczmy to przez 20-30 lat codziennych dawek które kumulują się w organiźmie i bingo, 30-40 latkowie dostają wyrok.
    Zajrzyjcie na korytarze Instytutu Onkologii.

    Najgorsze jest to że ludziom nie daje się wyboru.
    Zwykły szary człowiek w małym miasteczku jest skazany na taką nowoczesną żywność.

    Podobna sprawa z aferą mięsną którą wytropił TVN.
    Okazało się że większość producentów dodaje nielegalnie antybiotyki i to jeszcze chętnie niewiadomego pochodzenia do paszy.
    Nie mówię już o cierpieniu tych zwierząt, tu każdy ma swoje sumienie ale później te kurczaczki trafiają na stół większości polaków oraz do odżywek dla niemowląt.
    Lekarze pediatrzy również alarmują że dzieci mają problemy trawienne jakich nie miały 10 lat temu! Biegunki, zaparcia, alergie.
    Pod rozwagę i smacznego!

    Przez mmoiki dnia 28 sie 2013

  166. @mmoiki
    Droga Koleżanko, jakich “badaczy i naukowców” (dla mnie badacz i naukowiec to to samo)? Naukowcy publikują – tak więc pokaż mi te publikacje.

    Poza tym dyskusja toczy się na konkretny temat – tatara z Sokołowa i jego składu tak więc trzymajmy się tematu dyskusji.

    Co do raka, generalnie to właśnie dieta proponowana przez Paei100 zwiększa ryzyko wystąpienia raka jelita grubego ponieważ zawiera mnóstwo cukru, nasyconych tłuszczów oraz niewiele witamin czy błonnika. Przypominam, że białe pieczywo, makarony, ziemniaki, słodkie sosy, kremy itd. to jest cukier.

    Przez Platyna dnia 28 sie 2013

  167. @fafkulec

    I znowu się Kolega czepia bez żadnego wkładu merytorycznego.

    Zapewniam, że z nauką mam więcej wspólnego, niż oglądanie filmików na Youtube, a o zastrzeżeniach co do wiarygodności artykułów naukowych sam pisałem na tym forum (Kolega nie doczytał?).

    Natomiast stwierdzenie, że “masa” artykułów naukowych jest sponsorowana i zawiera nierzetelne dane to już jest coś co wymaga udowodnienia. Gdzie kolega to wyczytał? Ile to jest “masa”? 10%? 50%? Dopóki Kolega nie przedstawi konkretnych dowodów świadczących, że nie mam racji, nadal będę się upierał, że informacje z recenzowanych czasopism naukowych są bardziej wiarygodne niż informacje z YouTuba i stronek “ekologów”

    @Anna

    Uwielbiam słowo “ekologiczny” :-) Takie słowo wytrych, którym można siec “nieekologicznych”. Zastanawiam się, ilu ze zwolenników “ekologicznych” hodowli zdaje sobie sprawę, że hodowla czegokolwiek jest w sama w sobie “nieekologiczna”. Na dowolnym poletku truskawek czy marchewki człowiek ingeruje brutalnie w ekosystem, usuwając z niego “szkodliwe” organizmy (tzw. “chwasty” czy “szkodniki” typu lebioda, stonka, mszyce czy kret). Niektórzy nawet posuwają się do tego, że mieszają ziemię z wydalinami zwierząt gospodarskich fermentującymi na podłożu ze słomy (popularnie zwanymi “gnojem” lub “nawozem”), żeby pomóc rosnąć roślinom, które w naturalnych (ekologicznych…) warunkach nie miałyby szansy urosnąć na danym skrawku ziemi. Co więcej, w wielu ogródkach całej Polski można znaleźć rośliny, które zostały tutaj brutalnie przywleczone z innych stref geograficznych, takie jak pomidory, kalafiory czy kukurydza, z zaprzeczeniem wszelkich zasad ochrony bioróżnorodności i lokalnych ekosystemów. To tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów całkowicie nieekologicznych zachowań, które jakimś cudem są uważane za “ekologiczne”, tylko dlatego, że kiedyś ludzie tak robili. Tyle, że kiedyś ludzie wylewali zawartość nocników prosto na ulice… Czy my dziś też powinniśmy tak robić?

    Jeśli jednak jakiś rolnik zdecyduje się na przeprowadzenie tych samych procesów z wykorzystaniem współczesnej wiedzy naukowej, i np. wysieje na swoim polu zmodyfikowaną genetycznie kukurydzę, która w wyniku posiadania pewnego genu jest odporna na ataki owadów lub pszenicę, która posiada podwyższoną tolerancję zasolenia gleby, to podnosi się wielki krzyk, że gwałci Matkę Ziemię.

    Życzę powodzenia w Pani “ekologicznych” uprawach i zdrowia, a przede wszystkim mniej stresu bo stres zabija szybciej niż “chemia” w żywności :-)

    Marcin (od fetyszyzacji)

    Przez Marcin dnia 28 sie 2013

  168. @ Anna i inni “ekolodzy”

    Kilka pytań odnośnie “ekologicznych” hodowli:

    1. Kto i jak często bada skład gleby, ziemi i powietrza, które jest stosowane w takich hodowlach? Jaka jest pewność, że w rośliny hodowane na danym skrawku ziemi faktycznie nie zawierają substancji, których “nie powinny” zawierać?

    2. Kto bada skład tzw. “naturalnego nawozu”, a w szczególności:
    – czy określa się, jakie substancje zostały wyprodukowane w danej partii nawozu w toku fermentacji
    – jak niebezpieczne dla człowieka z punktu widzenia chemicznego i mikrobiologicznego są te substancje(że są niebezpieczne, to chyba nie ma wątpliwości, wystarczy zjeść odrobinę “nawozu”, żeby się przekonać).
    – jakie ilości ewentualnych szkodliwych substancji chemicznych z “naturalnego nawozu” przedostają się do wnętrza roślin hodowanych “ekologicznie” i zatruwają nasze organizmy?
    – jaka jest ilość potencjalnie szkodliwych bakterii glebowych oraz pochodzących z “naturalnego nawozu”, które osadzają się na powierzchni roślin? Ile z nich można usunąć w trakcie mycia?

    Takie pytania można mnożyć, a że nie są bezzasadne świadczy choćby głośny w 2011 r. przypadek śmierci kilkudziesięciu osób w Niemczech w wyniku zakażenia E. coli O104 pochodzącą z hortikultur, a więc “ekologicznie” uprawianych egipskich kiełków.

    Już widzę co by się działo, gdyby te kiełki były przypadkiem “modyfikowane genetycznie”. Byłby zakaz na cały świat i sążniste artykuły w prasie oraz łzawe reportaże w TVN Uwaga! Ale że to ekologiczne, to spoko, te prawie 100 osób zmarło w dobrej sprawie…

    Dla zainteresowanych:
    http://www.bfr.bund.de/en/press_information/2011/21/ehec_o104_h4_outbreak_event_in_germany_clarified__sprouts_of_fenugreek_seeds_imported_from_egypt_as_underlying_cause-83273.html

    Marcin (nadal od fetyszyzacji)

    Przez Marcin dnia 28 sie 2013

  169. Naprawdę fajnie mi się czytało Waszą dyskusję. Może jestem naiwnym oszołomem, ale mam duże zaufanie do nauki. Bo to nauka, dała nam leki, w których działanie nie wątpię, zdarza mi się chorować i owe wytwory diabłów w laboratoryjnych kitlach mi pomagały. Ceną naszego wygodnego życia jest spożywanie przetworzonej żywności, która niewątpliwie jest gorsza niż świeże mięsko i warzywka. Jednak pomimo bycia bombardowanymi ”chemią” żyjemy coraz dłużej i w lepszej formie niż chociażby ludzie sto lat temu. Nie jestem specjalistą, nie studiowałem chemii ani biologii, ale nauczyłem się czytać, porównywać i wyciągać własne wnioski.
    Ogólnie pojawiło się zatrzęsienie domorosłych znawców, tropicieli spisków wychowanych na forach i blogach internetowych, których wartość merytoryczna jest nijaka. Bardzo się ta grupa uodporniła na logiczne argumenty a lubiąca bardzo sprowadzać wszelaką dyskusję do poziomu inwektyw.
    Ludzie spójrzcie na postęp jaki się dokonał w jakości naszego życia na przestrzeni ostatnich 100-200 lat i sami sobie odpowiedzcie czy jest tak źle.
    Gratuluję Platynie konsekwencji i opanowania.

    Przez Seeder dnia 28 sie 2013

  170. @ Platyna
    Porozmawiaj z pierwszym lepszym onkologiem.
    Co do publikacji naukowców to może być różnie.
    “Naukowcy” od 30 lat publikują badania z których wynika że masło to śmierć a margaryna jest cacy.
    Okazuje się to kompletną bzdurą, jest zupełnie na odwrót.
    Polecam przeczytać rozmowę z jedną z nielicznych naukowców które nie boją się mówić prawdy:

    http://nowadebata.pl/2011/04/23/nie-bojmy-sie-cholesterolu/

    Tak więc pieniądze bogatych producentów i koncernów robią nam wodę z mózgu.
    Ale najgorsze jest to że ludzie nie mają wyboru.
    Kupujesz jagodziankę w niej jest właśnie margaryna i inne tłuszcze utwardzone.
    Mózgi ludzi są tak wyprane że trzeba kolejnych 30 lat żeby państwo w końcu się zorientowało że przez chciwych producentów ( margaryna jest tańsza od masła) nasze społeczeństwo gwałtownie choruje co wiąże się o ogromnymi kosztami leczenia.

    To samo jest z lekami ale to inna historia.

    Co do diety którą proponuje Paei100 się nie wypowiadam bo nie znam tego kanału.
    Ale wydaje mi się że każdy powinien mieć prawo do wypowiadania się na temat tego czym nas karmią bo jeśli pozwolimy im na 20 procent czegoś tam w tatarze teraz to nasze dzieci będą jadły tatara gdzie mięsa będzie 20 procent.

    Przez mmoiki dnia 28 sie 2013

  171. @mmoiki

    Ale zdajesz sobie sprawę, że cytowany przez Ciebie autorytet to pracownik podrzędnego Uniwersytetu, który praktycznie nie ma publikacji w znaczących czasopismach?

    Rozprawę habilitacyjną obroniła w 1996 r. i była jak dotąd promotorem tylko jednego doktoratu… Główne miejsce jej publikowania to Polski Merkuriusz Lekarski czyli czasopismo praktycznie nieznane poza granicami Polski, nawet nie posiadające wskaźnika IF (poniżej masz linki do tych informacji). Sorry, ale z takim dorobkiem nie miałaby czego szukać na dowolnej porządnej uczelni. Dyskredytujące dla niej jest zwłaszcza podpieranie się autorytetem Uniwersytetu Stanforda, podczas gdy podany link prowadzi do strony, gdzie KAŻDY może wrzucić dowolną prezentację… No i to tłumaczenie, że nie ma publikacji, bo ją blokuje Konsesus Tłuszczowy… To dlaczego nie wysłała ich za granicę?… Żenada.

    Tymczasem o związku wysokiego poziomu cholesterolu w diecie ze wzrostem ryzyka zachorowań na choroby układu naczyniowego świadczy cały panel publikacji z wielu regionów świata, włączając w to przedstawicieli takich uczelni jak Harvard (tu masz ładne podsumowanie, właśnie z Harvardu http://www.health.harvard.edu/newsweek/Understanding_Cholesterol.htm).

    Na pewno nie jest tak, jak sugeruje Pani Profesor, że jeden gość coś sobie wymyślił i cała reszta świata ochoczo to podchwyciła. Nauka po prostu tak nie działa. Jest dokładnie odwrotnie: ktoś rzuca hipotezę i cała reszta ze wszystkich sił stara się ją obalić! Zwłascza, jeżeli hipoteza jest kontrowersyjna. Ostatni przykład z naszego podwórka to afera z komórka VSEL, opisywane zresztą przez Platynę. Ostają się zatem tylko te hipotezy, których obalić się w danym momencie nie da.

    Szkodliwość margaryny jako składnika posiłków pozostaje osobną sprawą (sam jej unikam), ale to, czy margaryna jest czy nie jest szkodliwa w ŻADEN sposób nie wiąże się z tym, czy szkodliwe jest masło. Możliwa jest bowiem taka sytuacja, że szkodliwe są OBIE te substancje, choć każda z innego powodu. Pomyśl o tym…

    A tu wspomniane linki:

    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/?term=Cichosz%20G

    http://nauka-polska.pl/dhtml/raporty/ludzieNauki?rtype=opis&objectId=9574&lang=pl

    Przez Marcin dnia 28 sie 2013

  172. @Marcin

    Małe sprostowanie – Ekologiem nie jestem.
    Moja rodzina od 30 lat zajmuje się takim rodzajem uprawy roślin. Jeśli napiszę, że nie usuwamy chwastów i nie zwalczamy szkodników uzna Pan, że jest ona ekologiczna? Poza tym (wydaję mi się, choć mogę się mylić) myli Pan pojęcia między naturalnym a ekologicznym.
    Co do zakażenia E.coli może nawet Pan się nią zarazić w trakcie mycia zębów swoją ulubioną szczoteczką…

    A stres może być “zabójczy”, dlatego do wszystkiego podchodzę z dystansem i ironią – to samo radzę Panu.

    Również życzę zdrowia.

    Pozdrawiam

    Przez Anna dnia 28 sie 2013

  173. @Marcin
    Jeśli masło było by szkodliwe nie było by nas tutaj, nasi przodkowie zajadali się tego typu naturalnymi produktami i dożywali sędziwego wieku.
    Margaryna to tłuszcz utwardzony. Wiadomo nawet już nie od dziś można o tym poczytać nawet w Pani Domu że takie tłuszcze są szkodliwe dla zdrowia. Koniec kropka.
    Ja odkąd jem po 15 jajek tygodniowo i masło, mleko, niekoniecznie eko czuję się świetnie a holesterol z 280 spadł mi do 190, trójglicerydy do minimun.Poza tym chleb na zakwasie bez żadnego syfu, kuchnia włoska, tajska itp. Nie oszczędzam żołądka, nie głoduję, nie jem stosu surowych warzyw itp. Tylko unikam całej żywności przetworzonej, proste.

    Co do samego testu tatara z Sokołowa biednego youtubera i zarzutów że przeprowadził go nierzetelnie itp to mam pytanie-
    czy oni już naprawdę powariowali?
    Jak można nierzetelnie usmażyć kawałek mięsa?
    Sąd powinien na pierwszej rozprawie wyśmiać przedstawicieli Sokołowa.
    Mamy prawo przyglądać się temu co wkładamy na talerz!
    My, jako konsumenci jesteśmy ważniejsi niż właściciel fabryki, koncern itp. Nie zapominajmy o tym.

    Przez mmoiki dnia 28 sie 2013

  174. AKTUALIZACJA: askorbinian ma jeszcze jedną ważną funkcję, mianowicie wiąże potencjalnie rakotwórcze nitrozoaminy mogące powstawać podczas obróbki cieplnej azotynów.

    Przez Platyna dnia 28 sie 2013

  175. @mmoiki

    To nie jest całkiem tak z tym masłem… A właściwie w ogóle nie tak.

    Po pierwsze: skąd Twoje przekonanie, że nasi przodkowie dożywali sędziwego wieku? Liczne badania archeologicznie dość wyraźnie pokazują, że średnia życia ludzi w czasach poprzedzających rewolucję przemysłową oscylowała wokół 30 lat. Oczywiście większość tego efektu była wywołana wysoką śmiertelnością wśród dzieci, ale nawet jak ktoś przeżył dzieciństwo, rzadko dożywał do 60 lat. Tu masz przykładową publikację o średniowiecznej Anglii, ale wszędzie w Europie było podobnie. http://sirguillaume.com/wp-content/uploads/2012/01/Old_Age-Height-Nutrition.pdf

    Tak swoją drogą to ciekawe, że pomimo powszechnego spożywania od ok. 200 lat żywności z produkcji masowej jakoś z pokolenia na pokolenie żyjemy dłużej…

    Po drugie: co do margaryny nie będę się sprzeczał, sam jej nie lubię i nie jem więc nie chce mi się sprawdzać, czy jest zdrowa czy nie, ale cytowanie Pani Domu… W tej dyskusji było już tyle gadania o doborze źródeł… Litości!

    Po trzecie: o skutkach takiej diety o jakiej piszesz dowiesz się w ciągu ok. 15 lat. Radzę, oprócz cholesterolu, kontrolować również nerki. Nie życzę Ci źle, ale możesz się zdziwić…

    Po czwarte: Sokołów nie zarzuca youtuberowi, że źle usmażył mięso, tylko ma mu za złe, że mówi, iż w tym mięsie jest sama chemia i mówiąc krótko “obrzydza” produkt potencjalnym klientom. Jak wykazała Platyna w oryginalnym poście, skład produktu nie wychodzi poza standardy stosowane w konserwowanym mięsie. Oczekiwanie, że skład produktu przetworzonego i przeznaczonego do stosunkowo długiego przechowywania będzie identyczny ze świeżo przygotowanym, domowy tatarem jest naiwnością. I za tę naiwność płaci teraz youtuber.

    Marcin

    Przez Marcin dnia 28 sie 2013

  176. @Anna

    Nie mylę ekologicznego z naturalnym. To słowo “ekologiczny” jest stosowane powszechnie z całkowitym niezrozumieniem tego, czym jest ekologia. Przyjęło się, że “ekologiczny” oznacza zdrowy, hodowany zgodnie z naturą, podczas gdy ekologia, jako nauka zajmuje się badaniem stosunków panujących we wszelkich ekosystemach, również tych nienaturalnych. Ekosystemem jest zarówno las jak i zbiornik z szambem, i ekolodzy w mniejszym lub większym stopniu interesują się każdym z tych środowisk.

    Tymczasem słowo “ekologiczny” stało się takim misiem z Barei: “To jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo!” Innymi słowy, nie wiadomo o co chodzi. Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego np. kukurydza hodowana na polu opryskiwanym “ekologicznym” roztworem bakterii B. thuringensis, której zadaniem jest zabijać owady, jest ekologiczna, a kukurydza, która zawiera w swoim genomie jeden gen z tej samej bakterii, właśnie ten zabijający owady, już ekologiczna nie jest?

    Natomiast stara prawda o świecie głosi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze…

    Czego Wam i sobie życzę :-)

    Marcin

    Przez Marcin dnia 28 sie 2013

  177. Przyznam szczerze nie czytałem większości komentarzy, ale serdecznie pozdrawiam państwa którzy “hejtują” glutaminian sodu. Japończycy dodają go do wszystkiego co mięsne i nie tylko, a są najbardziej długowiecznym narodem świata. Nadmienić powinno się iż początkowo ekstrahowano go z kombu – rodzaju jadalnych wodorostów – nad których nadzwyczajnym smakiem zainteresował się pewien ciekawski Japończyk (który to też wymyślił proces ekstrakcji) w roku bodajże 1908.
    Tak więc ciekawą sprawą jawi się fakt iż robi się z tej substancji takiego demona gdy od stu lat jadają ją ludzie w postaci dostępnej w sklepie (sypkiej), a zawartą w kombu od czasów wcześniejszych niż sięga Poczet Władców Polski.
    To ile jej jest i gdzie to inna rzecz, od nadmiaru spożycia wody też można zejść. Ciekawe czy wszyscy malkontenci lubią gumy bezcukrowe albo produkty “light”, które ociekają aspartamem od którego przy regularnym spożyciu dawek ponad normą (a o to akurat nie jest trudno) w najlepszym wypadku można dostać chronicznego rozwolnienia. Amatorów margaryny pocieszę że teraz już ołowiu się nie stosuje do jej utwardzania ;).

    Przez Neff dnia 29 sie 2013

  178. Ach a dodając coś bardziej do tematu Sokołów doczepił się dlatego, że ze świeżym mięskiem porównano tylko ich produkt, a pominięto ten sam typ produktu konkurencji. Założenie jest takie że klient w sklepie mając ochotę na tatara i będąc leniem wybierze gotową porcję mięsa na tatar np. Morlin bo w internecie widział że Sokołów to “sama chemia” i o to się w zasadzie tutaj rozchodzi.

    Przez Neff dnia 29 sie 2013

  179. “Co do raka, generalnie to właśnie dieta proponowana przez Paei100 zwiększa ryzyko wystąpienia raka jelita grubego ponieważ zawiera mnóstwo cukru, nasyconych tłuszczów oraz niewiele witamin czy błonnika. Przypominam, że białe pieczywo, makarony, ziemniaki, słodkie sosy, kremy itd. to jest cukier.”

    Specjalnie obejrzałem większą część jego filmów, aby móc odnieść się do tego wpisu. Nie udało mi się wpaść na film, w którym sugeruje jakąkolwiek dietę wg własnego pomysłu. Jeżeli prezentację przepisów nazywasz droga koleżanko dietą, to Twojego bloga swobodnie można nazwać Fanpagem Sokołowa i będzie to tak samo daleko posunięty wniosek.

    Przez barthekk dnia 29 sie 2013

  180. @barthekk:
    Nie wiem jakie to ma znaczenie czy Paei100 sam wymyśla te przypisy. Liczy się wybór przepisów do programu, który padł na rzeczy wybitnie niezdrowe.

    Przez Platyna dnia 29 sie 2013

  181. Witam,
    Mam pytanie odnośnie białka sojowego.
    Czytając pierwsze komentarze zaniepokoiłam się trochę, gdy przeczytałam że jest ono niezdrowe.
    Niestety od urodzenia mam silną alergię na białko tzw skazę białkową.
    Z tego powodu nie używam mleka, zastępując je mlekiem sojowym. Czy spożywanie tego typu produktu może mieć niekorzystny wpływ na nasz organizm?

    Przez Martini dnia 29 sie 2013

  182. A nie uważasz przypadkiem, że skoro w składzie znajduje się E250 producent ma zakichany obowiązek uświadomić konsumenta, iż tego produktu nie należy smażyć?

    Przez Ciastek910 dnia 29 sie 2013

  183. @Ciastek910
    Przed nitrozaminami chroni dodatek askorbinianu – poczytaj aktualizację do notek.

    Przez Platyna dnia 29 sie 2013

  184. “Kiedyś do jego syntezy stosowano metodę chemiczną, do której używano szkodliwych związków. Obecnie uzyskuje się go przez fermentację. ” Dasz sobie rękę uciąć, że uzyskali go w odpowiedni sposób?

    Przez Ciastek910 dnia 29 sie 2013

  185. @Ciastek910
    Dlaczego bym miała zaraz zakładać się za rękę? Raczej wytworzony jest w taki sposób bo po prostu tak jest taniej.

    Przez Platyna dnia 29 sie 2013

  186. Przepraszam, ale czy nie powinna osoba, która nie widzi w tym różowym mięsie (zdjętym z patelni) żadnej chemii… nie powinna zrobić prawdziwego testu tego mięsa – co tam jest rzeczywiście a czego nie ma?
    Coś takiego, co jest tu przedstawione, mogę zrobić sama, opierając się na google, tłumacząc czym jest ten a ten składnik. Proszę nie patrzeć na etykietkę, jaką umieszcza firma tylko zrobić BADANIA tej padlinie.
    TO się nazywa rozwianie wątpliwości.

    Przez El dnia 29 sie 2013

  187. Swietny wpis. Dobrze tez ktos zauwazyl coraz mocniejszy trend pt. “naturalne=na pewno zdrowsze” – w ostatniej Polityce jest fajny tekst w temacie, jak to w wiekszosci badan najzdrowiej wypadaja jajka z chowu klatkowego (3) bo ich sklad jest najbardziej przewidywalny :-). A kolega od vloga jest jednym z wielu, ktorzy swoja ignorancje glosnym krzykiem probuja troche zaslaniac.

    Przez chsh dnia 29 sie 2013

  188. @El

    Pomysł niezły… Tyle że:

    Po pierwsze: mięso to nie padlina. To mięso. Utrzymując Twoją poetykę można by np. stwierdzić, że wegetarianie wcinają trupy brokułów. Tylko po co taki język? Czujesz się lepszy/a kiedy tak mówisz?
    Po drugie: badania kosztują, jeśli je sfinansujesz, chętnie wskażę odpowiednie laboratorium, które to zrobi
    Po trzecie: jeśli masz podejrzenia, że producent kłamie na opakowaniu, masz prawo złożyć doniesienie do Prokuratury, Sanepidu i innych służb.

    Powodzenia :-)

    Przez Marcin dnia 29 sie 2013

  189. @Ciastek nie ma takiego obowiązku tak samo jak producenci konserw nie mają obowiązku informować o tym, że po otwarciu nie powinno się żywności pozostawiać w puszce gdy chce się wykorzystać jedynie część produktu – resztę powinno się opróżnić do innego naczynia/pojemnika.
    @Marcin
    Po pierwsze – każdy ma prawo wypowiadać się w taki sposób, jaki uważa za stosowne. Padlina to mięso – padłego zwierzęcia, nie jest ono zdatne do spożycia. Czujesz się lepszy wytykając cudzy sposób wypowiedzi?
    Po drugie – badania rzeczywiście swój koszt mają, ale jak sam trafnie zauważyłeś istnieją instytucje opłacane przez nasze podatki które teoretycznie mają obowiązek przeprowadzenia testów produktu… a jak to działa? Sanepid twierdzi iż wyczuwalny posmak pleśni w jedzeniu dla niemowląt może nadać tymianek, najciekawszym wydaje się fakt iż decyzję tą wydał tydzień po tym jak zobowiązano się skontrolować podejrzaną partię po przeprowadzeniu testu podejrzanego słoika i poinformowano o tym znanego producenta. Jednocześnie poinformowano wnioskodawcę iż sprawą zajęto się tylko i wyłącznie ze względu na to, że dotyczyła ona żywności dla niemowląt, a dorosłemu od kapki pleśni nic stać się nie powinno. Takie standardy. Jak sam zauważyłeś powodzenia…

    Przez Neff dnia 30 sie 2013

  190. @Neff
    Po pierwsze: nie zgadzam się, że na publicznym forum każdy ma prawo wypowiadać się, tak, jak uzna za stosowne. Istnieje coś takiego, jak kultura wypowiedzi, może słyszałeś takie pojęcie? Używanie pojęcia padlina w stosunku do mięsa kupowanego w sklepie jest ewidentnym sugerowaniem, że ci, co to mięso jedzą są padlinożercami, zatem pośrednio obraża adwersarza.

    Po drugie: mięso kupione w sklepie czy też pochodzące z własnego uboju to nie “padlina” ponieważ nie pochodzi ze zwierząt padłych tylko poddanych ubojowi, podobnie jak warzywa sprzedawane w sklepie lub uprawiane we własnym ogródku to nie “zielsko” tylko właśnie warzywa. Widzisz analogię? To, że się komuś nie podoba, że ktoś inny je mięso, to nie jest powód, żeby sugerować, że ten inny jest padlinożercą. Na takiej zasadzie ktoś, kto nie lubi miodu mógłby smakosza miodu nazwać “wielbicielem pszczelich wymiocin”. Uważasz, że to by było w porządku?

    Po trzecie: z racji uprawianego zawodu (jestem m.in. biegłym sądowym) aż nazbyt często spotykam się z sytuacjami, kiedy tzw. “opinia publiczna”, korzystająca z fragmentarycznych, lub wręcz nieprawdziwych informacji z gazet i TV wyrabia sobie własne zdanie i po prostu “wie lepiej”, mimo twardych i możliwych do znalezienia dowodów, że jest zupełnie inaczej, niż ona “wie”. Zatem powtarzam: jeśli masz wątpliwości co do zgodności produktu Sokołowa (czy dowolnej innej firmy) z odpowiednimi normami, zgłoś to gdzie trzeba. Jeśli wynik Ci nie odpowiada, masz drogę odwoławczą aż do Strasburga… Ale pewnie Twoim zdaniem cały świat jest w spisku “chemików” co?

    Przez Marcin dnia 30 sie 2013

  191. No ładnie opisany skład wszystko miód malina można by rzecz że ten tatar to właściwie jak naturalny, ale oczywiście pojawia się dla co sprytniejszych jedno pytanie.
    Czy tak wielka firma podaje rzeczywiście realny skład? Czy nie zataja przypadkiem kilku istotnych substancji, które wpływają na mięso? Nie wiem nie znam się kto podaje skład czy firma czy są badania jakieś instytucji np. państwowej, tak czy siak skład może zostać łatwo “wypudrowany”.

    Przez sonek dnia 30 sie 2013

  192. Od kilku dni śledzę ?tatarską? awanturę wokół Sokołowa i wydaje mi się, że sprawa ma dwa aspekty. Pierwszy, wokół którego toczy się ta dyskusja to jakość i skład badanego mięsa czy, to chyba lepsze określenie, produktu. I ten wątek, z całym szacunkiem dla wiedzy i merytorycznej wartości dyskusji wydaje się mniej ciekawy. Znacznie bardziej interesujący, z mojego oczywiście punktu widzenia, jest wątek ?społecznościowy?, ?blogerski? czy innymi słowy ?PR’owy?. Mamy tu do czynienia z popisem kompletnej niekompetencji osób odpowiedzialnych za uśmierzanie tego typu kryzysów w firmie będącej liczącym się graczem na rynku. Byliśmy niedawno świadkami kilku takich zdarzeń. Dość wspomnieć przykład Milki i koncernu Mondelez, Durex;a (to przykłady wzorcowo zażegnanych kryzysów wizerunkowych) czy firmy Tauron (tu już nie było tak różowo). W przypadku Sokołowa zostały one kompletnie zlekceważone i nikt z nich nie wyciągnął żadnych wniosków. Jeśli społeczność internetowa zdołała sobie poradzić z ACTA to co za problem roznieść w pył producenta niesmacznych wyrobów. Można było niemal z całą pewnością przewidzieć, że sympatia internautów skieruje się w stronę ?kolesia?, który stanął przeciwko wielkiej firmie. ?Antykorporacyjne? nastroje są aż nadto widoczne gdy przegląda się opinie na jakikolwiek temat ? ?signum temporis?. Ale nie! Trzeba było wytoczyć najcięższe działa przeciwko ?wróblom?. Trzeba było zatrudnić armię prawników aby pozwać człowieka, który w dobrej wierze prowadził swój blog i który nie miał zielonego pojęcia o zawiłościach prawnych jakie wiążą się z prowadzoną przez siebie działalnością. Nie ! Do sądu i niech płaci takie pieniądze, jakie zrujnują jego życie. Najśmieszniejsze, chociaż to niezbyt właściwe słowo, jest to, że ci, którzy zwarli szeregi w obronie ?dobrego imienia firmy? Sokołów wyrządzili jej największą krzywdę. Gdyby to ode mnie zależało ci ludzie już by tam nie pracowali bo straty ?wizerunkowe? a co za tym idzie finansowe są chyba już w tej chwili nie do odrobienia ( chyba,że zatrudnią tę samą agencję, która podreperowała wizerunek Biedronki a i to należałoby rozłożyć na lata). 150 tys. PLN nijak się ma do spadku zainteresowania tą marką jaką deklarują internauci. W co drugiej wypowiedzi pojawia się zapewnienie: ?nie będę kupował?, ?ta marka dla mnie nie istnieje?, ?omijam z daleka?. I chyba należy im wierzyć. Też przestałem ?lubić? tę firmę chociaż mam świadomość, że w innych dzieje się to samo. Wspomniany wyżej koncern Mondelez pozbył się kłopotu praktycznie bezkosztowo (paczka słodyczy dla klienta, który złamaół ząb na łupinie orzecha w czekoladzie) i wyszedł z nich obronną ręką. Co więcej, wykorzystał tę sytuację do poprawy własnego wizerunku. Casus Sokołowa z pewnością trafi do podręczników PR’u i znajdzie się w rozdziale pt. ?Największe wpadki wizerunkowe dużych firm czyli jak nie postępować w razie kryzysu?. Za autorem filmiku stanęła niemal cała społeczność internautów i jeśli ktoś sądzi, że Dawid walczy z Goliatem to mam wątpliwości kto jest kim w tym konflikcie.
    Wyrazy szacunku dla autorki bloga za cierpliwość w wyjaśnianiu skomplikowanych dla laika kwestii.
    Pozdrawiam

    Przez tokem dnia 31 sie 2013

  193. Przeczytałem artykuł, większość komentarzy na tym blogu i szczerze nie mam pojęcia o co ta cała kłótnia ze składem i “chemią” zawartą w produkcie z Sokołowa. Wiem natomiast, że każdy z nas spożywa takie ilości chemii w ciągu dnia, że to w produkcie z Sokołowa to niemalże zero.
    I w tym momencie zacytuję słowa, które każdy z nas dobrze zna: “im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz”:)
    Pozdrawiam wszystkożerców:)

    Przez Konrad dnia 31 sie 2013

  194. http://natemat.pl/73227,test-tatara-z-sokolowa-okiem-profesjonalisty-bloger-strzelil-sobie-w-stope-producent-zdal-egzamin

    Przez aniol dnia 1 wrz 2013

  195. Glutaminian sodu znajdujący się w jedzeniu jest szkodliwy dla naszej przemiany materi (zwiększa łaknienie) oraz wyniszcza szare komórki. Jeśli chcesz usprawiedliwiać jego obecność tym że jest to neuroprzekaźnik, to współczuję ci niesamowicie. To tak samo jakby branie DMT było równie zdrowe co spanie (dla ścisłości – DMT to narkotyk który jest wytwarzany podczas snu [dzięki niemu śnimy])

    Przez Jaaaa dnia 2 wrz 2013

  196. @Jaaaa
    Szanowna Koleżanko, pozwoliłam sobie wymoderować część komentarza Koleżanki gdyż nie pozwolę się obrażać. Przypominam iż na tym blogu obowiązuje szacunek do rozmówców i kultura osobista.

    Co do DMT to substancję tę zlokalizowano, jako endogenną w płucach królika. Badania nad rolą endogennego DMT nadal trwają. Za to jest wiele danych, które wskazują na to iż substancją dzieki której śnimy (faza REM) jest melatonina.

    Przez Platyna dnia 5 wrz 2013

  197. Wiele lat temu brałem udział w teście hamburgerów, który wchodziły dopiero na polski rynek. Test był podzielony na dwie części:
    1. Smaku i wyglądu – kilka osób zjadło hamburgery, nie wiedząc skąd pochodzą. Ich oceny były subiektywne.
    2. Analizy zawartości hamburgera przeprowadzone przez profesjonalną firmę. Tu wyniki były obiektywne.
    W sprawie opisywanej powyżej jest zbyt dużo emocji. Po stronie producenta i blogera, który prowadząc “śledztwo” nie zastosował tych samych kryteriów przy próbkach. Poza tym zajął się jednym producentem. Podejrzewam, że pozostałe firmy mają takie same lub bardzo podobne receptury. Wywołany do tablicy producent zareagował zbyt nerwowo. Zabrakło dobrego PR. A był to bardzo dobry pretekst, choćby do przeprowadzenie edukacji konsumenckiej.
    Wniosek jest jeszcze jeden. W testach konsumenckich lub materiałach o charakterze śledczym trzeba zadbać o obiektywizm. Warto żeby blogerzy oraz inni użytkownicy Internetu dobrze się zastanawiali co i o kim napiszą. Bardzo łatwo oskarżać innych o brak profesjonalizmu czy złą wolę, podpisując się jedynie pseudonimem.

    Przez Empiro dnia 2 wrz 2013

  198. Ajaja, ta dyskusja o ‘wiarygodnych’ źródłach eh ;)
    Jeszcze do tego można dorzucić ‘niezależne badania’ i inny stos bzdur. Badania – czy to naukowe czy statystyczne mają to do siebie, że kosztują więc trzeba na nie sporo $. Ciekawe komu zależy na takim badaniu? Hm? ;) Ano producentowi. Bardzo łatwo zmanipulować grupę naukowców aby ‘korzystnie’ przedstawili nawet największy syf.

    Swoją drogą według niezależnych badań statystycznych ( chyba we Francji) cukier w ogóle nie wpływa na otyłość. Bardzo ciekawa sprawa, muszę wprowadzić więcej cukru do diety ;)

    Z drugiej (np BIO)strony można naczytać się o np. super właściwościach jagód Goji. Ciekawe, że moja babcia ich nigdy nie jadła a obecnie ma prawie 90lat. Jak ona bez nich dała radę? ;)

    Co do soi – mam ogromne wątpliwości. Przecież to taki historyczny pokarm biednego plebsu podawany w postaci sfermentowanej. Jej cudowne właściwości do mnie nie przemawiają, poza tym obecnie jest pewnie zmodyfikowana do granic możliwości.

    Co do glutaminianu – strasznie mi śmierdzi, szczególnie w kostce rosołowej. Odkąd odstawiłam i staram się unikać to gdy wchodzę do klatki schodowej a ktoś gotuje ‘niedzielny rosołek’ robi mi się gorzej.

    A unikam, bo wywołuje on u mnie migrenę. I co mi po zachwalających badaniach jak po tej ‘dobroci’ choruję?

    Do sedna – pan blogowy przegiął i Sokołów również, miło, że ktoś spojrzał na to trochę bardziej z dystansu. Jednakże! Pomyśl, czemu produkty z Sokołowa Ci nie smakują? Może właśnie dlatego, że ok 20% produktu to zapychacz okraszony wzmacniaczem smaku(kto wymyślił taką nazwę nie wiem, bo on nie wzmacnia a w ogóle wywołuje efekty smakowe – zupka chińska na WODZIE o smaku pieczonego kurczaka to idealny dowód ;) ). Nie ma się co spinać, irytować, bo masz sporo racji odnośnie np stwierdzeń ‘sama chemia’. Bloger przesadził i dobrze to ukazałaś. Natomiast do publikacji tych ‘mądrych’ oraz ‘mondrych’ podchodziłabym z ogromnym dystansem – tu zawsze chodzi o sałatę, naukowiec nie robot, ma swoje ludzie potrzeby.

    Pozdrawiam.

    Przez old_lady dnia 2 wrz 2013

  199. @old_lady
    Te kwestie były już w sposób wyczerpujący poruszane wyżej. Rezultat był taki iż nie ma żadnych dowodów iż jakiekolwiek przywołane tu badania są nierzetelne lub nieobiektywne.

    Przez Platyna dnia 2 wrz 2013

  200. @Platyna
    Abstrahując od tego kto ma rację, jak na osobę wykształconą, ma Pani zdumiewające problemy z czytaniem ze zrozumieniem. W trakcie dyskusji pojawia się wiele odpowiedzi, w których rzekomo obala Pani stwierdzenia dyskutantów.. tylko że oni nic takiego nie powiedzieli. Jest to klasyczny (być może w tym przypadku nieświadomy?) zabieg erystyczny i stosują go często osoby które nie posiadają wiedzy w temacie dyskusji, chcąc zdyskredytować rozmówcę w nieuczciwy sposób. Co jest tym bardziej zadziwiające, gdyż Pani odpowiedzi są merytorycznie bogate i treściwe, więc nie wiem skąd potrzeba stosowania takich zabiegów. Aby nie pozostać pustosłownym, kilka przykładów:

    “(…) Jeśli uważa Kolega że białko sojowe jest złe dla zdrowia to proszę go nie zachwalać i nie sprzedawać na swojej stronie ? inaczej zakrawa to na hipokryzję (…)”
    Dyskutant KFD, nie stwierdził jednoznacznie, że białko to jest złe dla zdrowia. Zaznaczył on tylko, że pospolity człowiek nie spodziewa się go znaleźć w produktach, które są nim obecnie “faszerowane”. Sportowcy kupując odżywki świadomie kupują zawarte w nich substancje, więc nie ma tu hipokryzji.

    “(…) Co do produkcji białka sojowego to nic mi nie wiadomo o tym jakoby biało do odżywek byłoby produkowane inaczej niż do pozostałej żywności (dlaczego by tak miało być? ? proszę o źródła) (…)”
    Ta sama kwestia, dyskutant “nieMAtakiejPOTRZEBY”, nie mówi o produkcji tego białka, skąd ten pomysł? Znowu chodzi o świadomość konsumenta.

    “(…) przypominam Koleżance iż glutaminian sodu nie jest konserwantem (…)”
    Pomimo iż można by przypuszczać, że dyskutant Anna, nazwała glutaminian sodu konserwantem, przez niefortunny układ zdania, wprost takie stwierdzenie nie padło.

    Nie chcę też zbyt “czepiać się zwrotów”, więc wymieniłem tylko te przykłady w których Pani odpowiedź ewidentnie podkopuje autorytet dyskutanta. Paradoksalnie, takie zabiegi, kiedy zauważone przez czytelnika, osłabiają Pani autorytet.

    Przez czytelnik dnia 2 wrz 2013

  201. @czytelnik:
    Drogi Kolego, proszę krytykować dyskutowane kwestie a nie dyskutantów.

    Przez Platyna dnia 2 wrz 2013

  202. @old_lady

    Na jakiej podstawie Pani twierdzi, że naukowców łatwo zmanipulować?

    Jak Pani sobie wyobraża takie “manipulowanie”? Tak praktycznie…? Dana firma wymyśla sobie, że chciałaby mieć takie a nie inne wyniki badań i co? Idzie do pierwszego z brzegu laboratorium i daje w łapę kierownikowi? A on bierze kasę i mówi podwładnym: “słuchajcie, wyniki mają być takie i takie bo jak nie, to nici z waszych doktoratów”. Coś w tym stylu?

    A jak te dane są później publikowane? Recenzenci też dostają w łapę? W jaki sposób firma znajduje tych recenzentów? Idą do redakcji czasopisma i przekupują naczelnego, żeby im powiedział, kto recenzuje daną pracę? A co, jeśli jakieś inne laboratorium chce zweryfikować dane? Firma wychwytuje to dzięki jakiejś magii i tam dociera również ze swoją kasą?

    Czy zdaje sobie Pani sprawę, że zdecydowana większość badań naukowych na świecie finansowana jest przez instytucje rządowe lub różnego rodzaju fundacje, które nie mają interesu finansowego w uzyskaniu takich czy innych wyników?

    Take manipulacje, o jakich Pani pisze mogą się wydarzyć jedynie w laboratoriach finansowanych przez firmy, a takich jest MNIEJSZOŚĆ. Dodatkowo każda praca naukowa opatrzona jest afiliacją autorów, tj. można łatwo sprawdzić, z kim autorzy są powiązani.

    Jeszcze jeden ważny czynnik: nie wszędzie naukowcy zarabiają tak kiepsko jak w Polsce. W krajach Zachodu z pensji profesora można całkiem dobrze wyżyć. Naprawdę wierzy Pani, że za dodatkowe parę groszy ktoś zaryzykuje utratę przyzwoitego statusu materialnego w razie wpadki?

    Wypowiedzi takie jak Pani pokazują jak mało ludzie rozumieją funkcjonowanie nauki i metodę naukową. Nie dziwota potem, że dowody z badań naukowych są traktowane przez wielu na równi z wróżeniem z fusów.

    Aby zachować obiektywizm muszę stwierdzić, że faktycznie istnieje problem z publikacją wiarygodnych danych o działaniu niektórych typów leków, który wynika z faktu, że firmy farmaceutyczne nie publikują danych negatywnych z testów klinicznych. Rezultat jest taki, że jeśli prowadzone jest 10 testów klinicznych i 8 da wyniki negatywne (w sensie braku skuteczności leku) a 2 dadzą wynik pozytywny, to opublikowane zostaną właśnie te 2 pozytywne.

    Tyle że mechanizm ten nie dotyczy akurat omawianego przypadku dodatków do żywności, gdyż lek jest unikalnym produktem, badanym przez jedną firmę, podczas gdy dodatki do żywności stanowią ograniczoną grupę substancji używanych w wielu krajach, produkowanych przez różne koncerny i badanych w wielu różnych laboratoriach, zarówno państwowych jak i prywatnych.

    Przez Marcin dnia 2 wrz 2013

  203. http://demotywatory.pl/4145328

    Przez Marcin dnia 5 wrz 2013

  204. Obiecałem, że wkleje 2 etykiety jakieś 2 tygodnie aby można było porównać.

    Dziś bylem w markecie:.
    Salami nr1: mięso wieprzowe, slonina, sól spożywcza, przyprawy, cukier/sacharoza, srodek konserwujący -250. (w sumie sześć składników)

    Salami nr 2:mięso wieprzowe, tłuszcz wieprzowy, białko zwierzęce wieprzowe uwodnione ,sol, przyprawy, glukoza, cukier, barwnik E420 (chyba to), przeciwutleniacz E316, E250,bakterie fermentacji mlekowej.
    (chyba 12 składników)

    Ja rozumiem, że mięso musi być zakonserwowane w jakiś sposób bo się psuje, ale jak sie kupuje mieso to chce się mięso a nie masę innych składników. Sam nie wiem po co?
    Bo jakbym chciał E316 to bym sobie go kupił i jadł.

    Pytanie do platynki:
    1. Które salami jest droższe?
    2. Czy przypadkiem nie jest tak, że jak aby zejść z ceny ładuje się nadmiarowe (dodatkowe) związk, aby produkt jakoś sie trzymał kupy?
    3. Czym się rożni tłuszcze wieprzowy od słoniny? Nie wiem, może to samo

    Na koniec odnośnie słynnego tatara.
    Surowe mieso bardzo szybko się psuje. Aby trochę przetrwało musi być albo wędzone, albo np tak jak szynka hiszpańska w soli zakonserwowane (pewnie są jakieś inne sposoby).
    A jak markecie jest tatar( czyli mięso surowe) z terminem spozycia 2-3 tygodnie, to musi być naszpikowane dodatkowymi składnika (mogą być pochodzenia naturalne, albo identyczne z naturalnymi- potocznie chemia). Więc normalne, że zdrowszy jest produkt ktory ma 2-3 dni termin ważnośći.

    Odnośnie chemii, to kiedyś dodawali do mleka prosze IXI, rozumiem ze też jest nieszkodliwy.
    (co ciekawe sam go jadłem)

    Przez ScoobyDoo dnia 6 wrz 2013

  205. Ja nie wiem po co niektórzy się kłócą, że coś jest niezdrowe (a sama uważam, że jest i bym tego nie zjadła). Lepiej nie przekonywać innych, tylko samemu po prostu zająć się sobą i takich rzeczy nie spożywać. Kto się kiedyś obudzi z problemami i nadwagą to już się okaże.

    A co do produktów ekologicznych, których się właścicielka bloga czepia… One muszą mieć certyfikat i nie tylko nie mieć GMO jak wspomniane jajka (a wiem, o które chodzi). I akurat takie rzeczy są bardzo szczegółowo sprawdzane, nie wiem, jak u nas w kraju, jednak w wielu mają to bardzo dobrze rozwiązane i żeby dostać certyfikat to ziemia, na której się uprawia musi być odpowiednia, specjalne nawozy (też tylko konkretne) i wiele innych szczegółów… A o Farmio nikt nie mówi, że są ekologiczne, ale bez GMO po prostu, a to nie to samo, nie mylmy pojęć.

    Przez Figula dnia 8 wrz 2013

  206. Od kilku lat mam manię patrzenia na skład, nie wszystkie składniki E znam ale jak widzę “E” to mam stosunek eeeeeeeee lepiej tego nie brać :D także, polecam spoglądanie na etykiety i czytanie ponieważ za tą samą cenę można wybrać produkty mniej nafaszerowany chemią, a to jak z grą w kasynie: uda się – nie uda się …w przyszłości mieć z tego względu problemy :) A jak już problemy będziemy mieć, to nie będziemy mieć pojęcia, że akurat z tego mamy. Nie ma wroga jak go nie widać, prawda?

    Przez Kasyno dnia 10 wrz 2013

  207. @Platyna

    Nie czytam komentarzy, bo jest ich zbyt wiele, a temat jest już trochę stary. Natomiast ja jako konsument, przez słowa “sama chemia” wcale nie rozumiem “niezdrowe jedzenie”. Myślę, że niepatrznie Platyno, ten zwrot w ten sposób zrozumiałaś i stąd taki kontekts Twojego artukułu.

    Ja słowa “sama chemia” rozumiem jako “Spora ilość chemii w produkcie”. Czyli innymi słowy, że na stworzenie 100 gram surowego produktu mięsnego, pakowanego użyto nie np. 99% czystego mięsa i 1% potrzebnych konserwantów i innych bardzo zdrowych, jak uważasz, elementów, lecz np. (zgaduję bo nie wiem jak jest na prawdę) 50% mięsa, a resztę stanowi owe zdrowe połączenie wszystkich składników, które wymieniasz.

    Dlatego jeśli nie mam racji, to bardzo proszę oprócz tłumaczenia “Co robi” każdy ze składników w naszym organiźmie, bardzo proszę o wytłumaczenie “Czemu znalazł się w tym konkretnie produkcie mięsnym”.

    Tak, jak chciałbym wyeliminować skrobię, niejadłbym ziemniaków, ale dalej bym jadł tatar – pytanie, dlaczego nie mogę już jeść tatara Sokołowa?

    Filip

    Przez Filip dnia 2 paź 2013

  208. Ten post nie jest obiektywny. Opisuje jedzenie produktów zawierających dużo sodu jako coś normalnego i nieszkodliwego. Do tego tatara jest nawalone sodu że szok. Sód wypiera z organizmu potas, magnez i wapń. A potasu w takiej “diecie mięsnej” jest bardzo mało. http://portal.abczdrowie.pl/niedobor-potasu Nitrozoaminy po zjedzeniu takiego mięsa tworzą się bezpośrednio w jelitach i są ewidentnie szkodliwe. Dodatkowo skład który jest tu przedstawiony jest zakłamany. NA PEWNO w tym mięsie znajduje się barwnik nie wymieniony w składzie, a jeśli nie wymienili jednej rzeczy to pewnie takich “tajemnic firmy” jest więcej. Czyli nie jemy z Sądołowa ani Constaru, ciekawe natomiast co ciekawszego wymyśliła ich konkurencja

    Przez Chemik dnia 6 paź 2013

  209. Oj droga Platyno lepiej powiedz szczerze ile Sokołów zapłacił Ci za publikacje tego wpisu na blogu… Nie jestem tak “uczona” jak Ty ale jako przeciętna konsumentka potrafię dostrzec że cos co przeleżało miesiąc w lodówce nie psując sie nie może być zdrowe i nie ingerujące w mój organizm. Jedz sobie co chcesz (ten swój “super zdrowy” glutaminian nawet łyżeczką codziennie rano)ale nie wciskaj na siłę ludziom kitu, że zawarta chemia w tym “mięsie” nie ingeruje w nasze organizmy!!!! Czytając te komentarze zastanawiałam się ilu znajomych namówiłaś aby popierali pod przykrywką: “pierwszy raz jestem na Twoim blogu dziękuję za wyjaśnienia że chemia którą jem jest zdrowa” Twój zakłamany wpis…. A swoją drogą jeśli zjadasz codzinnie tyle “zdrowej” chemi to potrzebne Ci oświetlenie w mieszkaniu/domu czy czy wystarcza Ci łuna światła bijąca od Twojego bardzo zdrowego ciała? :)
    Pozdrawiam

    Przez Kaśka dnia 28 lis 2013

  210. ale pani grubo się myli i świadomie kłamie lub nieświadomie. to że substancje występują w organizmie nie oznacza że są bezpieczne gdy się je podaje.
    Przykładowo E 250 jest związkiem silnie rakotwórczym nawet w małych ilościach
    cytrynian sodu powoduje opóźnienia rozwojowe u dzieci i inne komplikacje
    Soja i jej przetwory to bezpłodność dla faceta który zjada tatara!!!

    Przez sól dnia 29 lis 2013

  211. @Chemik:
    “Opisuje jedzenie produktów zawierających dużo sodu jako coś normalnego i nieszkodliwego” – Napisane jest jasno, że wszystko w nadmiarze szkodzi.
    “Do tego tatara jest nawalone sodu że szok. ” – jakieś konkretne dane ilościowe?
    ” A potasu w takiej ?diecie mięsnej? jest bardzo mało. ”
    Zapomniałeś o potasie występującym w mięsie jako takim. A jest go bardzo dużo – dla przykładu: http://ndb.nal.usda.gov/ndb/foods/show/2592?fg=&man=&lfacet=&format=&count=&max=25&offset=&sort=&qlookup=Pork – w 100 g polędwicy jest 400 mg potasu; więcej niż w bananach, które są określane jako “potasowe bomby”
    (Tak przy okazji, bardzo dużo potasu znaleźć można w ziemniakach – dlatego warto gotować je na parze).

    Przez Bolo dnia 17 gru 2013

  212. WARTO I O TYM PAMIĘTAĆ, ŻE.
    ___________________________________________________________________________
    PRAWIDŁOWA BIOLOGICZNIE, PROZDROWOTNA METODA ODŻYWIANIA:
    Tzw. dla współczesnego człowieka powinna akceptować wszelkie uwarunkowania naszej przyrody, ewolucją narzucone reguły. Stanowi to trudny problem, ale bez badań; krew, wydzieliny, wydaliny, pierwiastki włosa, jest to absolutnie niemożliwe.

    WTEDY MOŻNA TYLKO PRZERZUCAĆ SIĘ PSEUDO REGUŁAMI:
    Na węch i czucie, również przypuszczenia. Kto zada sobie trud i zbada jak podnosi się poziom cukru przy poszczególnych produktach, jaki jest wpływ tłuszczów i jak, tj. w jakiej ilości się odkładają, jak organizm oddziaływuje na rodzaje białek itd. to wyniki dla wszystkich ludzi są niemal identyczne ew. drobna skala technicznego błędu.

    A WIĘC; PRZY ZWALCZANIU WSZELKICH CHORÓB / OTYŁOŚCI, RÓWNIEŻ CUKRZYCY TYPU 2, WAŻNA JEST WIEDZA:
    Klasyfikująca pożywienie na kategorie uwzględniające zawartość tłuszczów, NISKICH WĘGLOWODANÓW, WYSOKICH WĘGLOWODANÓW; tj. tych które sprzyjają powstawaniu otyłości i cukrzycy typu 2, a które nie, oraz pozostałych składników. Stosunkowo prostym jest zaznajomić się z tabelami pożywienia wg tzw. INDEKSU ŻYWIENIOWEGO TJ. IŻ PRODUKTU. To wystarcza, aby samemu decydować o łatwym doborze składników swojej diety, co stanowi na szczęście, rozwiązanie trudnego problemu dotyczącego zwalczania obu chorób. Lekarz rodzinny zdecydowanie, też nam to potwierdzi.

    Przez Donata RUDZKA, Łódź dnia 13 mar 2014

  213. Polecam obejrzeć film pt.
    “Trucizna nasza powszednia.”

    2 godziny dobrego dokumentu.

    Przez nieważne_ dnia 16 mar 2014

  214. Sprawdzałem z ciekawości skład produktów sokołów [ źródło: https://www.e-piotripawel.pl/zakupybialystok/index/asortyment/brand/Soko%C5%82%C3%B3w ] i nie jest tak źle jak wszedzie mówią/piszą, produkt jak produkt nawet nieco lepszy niż inne dostępne na rynku, aczkolwiek tez nie popieram ścigania blogera za takie bzdury

    Przez Andrzej dnia 26 sie 2014

  215. Kaśka moim zdaniem masz świętą rację. Coś mi tu śmierdzi tym pseudoobiektywizmem. Z chemii byłem niezły, ale zakończyłem przygodę z nią w ogólniaku. Za to jestem dobry z logiki i fizyki. Jak się do maszyny (mózgu), która funkcjonuje normalnie zuzywając normalne dawki paliwa wtłoczy na siłę dodatkowe paliwo w postaci glutaminianu sodu to siłą rzeczy musi się szybciej zużywać. To jest tak samo jak z silnikami i jazdą na nitro. Jak ktoś z nitrem (podtlenek azotu) przegnie to się silnik “zajedzie” i tyle.

    Te niby odwołania do wiarygodnych źródeł to też żenada. To że ktoś ma stopień doktora nie znaczy wcale, że nie bierze w łapę od firm za produkowanie bełkotu na temat zdrowej chemi.

    W jakim celu e-mail jest wymagany do dodania komentarza? Chcesz go sprzedać firmom, które się sponsorują, żeby mnie spamowały?

    Przez ciekawski dnia 19 wrz 2014

  216. Przeczytałem wpisy i zauważyłem że jest tu mnóstwo chwytów erystycznych ze strony Platyny oraz nagminne stosowanie “metody zdartej płyty” gdy pojawiają się konkretne argumenty PRZECIW.

    Platyna jest osobą wykształconą w public relations, niemniej nie jest osobą wiarygodną – bo każdy człowiek ma granice poznania i nie można na 100% powiedzieć że “źródła naukowe się nie mylą”. Tak się akurat składa że bliska mi osoba ma grzyba w przewodzie pokarmowym … wywołany … nadmiernym spożywaniem słodyczy. Jeśli zatem w mięsie jest stos “dodatków” to Platyna nie da gwarancji że żadna z tych substancji nie wywoła niepożądanych zjawisk. A królikiem doświadczalnym Platyna nie jest. Ssać z palca każdy może. Był człowiek który jadł tylko hamburgery i wyszło szydło z worka. Znałem człowieka który zmarł na zawał serca bo przez ponad 1,5 roku żywił się zupkami “błyskawicznymi”. Wniosek – rzeczy się kumulują z czasem. Jednorazowe spożycie (tatara z Sokułowa) nie da pełnego obrazu.

    Przez Maciej dnia 26 wrz 2014

  217. Ten “tatar” jest tak obrzydliwy ze masakra. Nic nie ma wspolnego z prawdziwym. Serdecznie odradzam

    Przez kamil dnia 13 lis 2014

  218. Ja jednak posluchalem Piotra i wole 100% u znajomego rzeznika miesa, a nie 88%:)

    Przez Robertszczecin dnia 19 gru 2014

  219. Ja odniosę się do wypowiedzi wyżej, cytatem który może nie jest na temat ale opisuje zjawisko które skłuca poprzedników… (@fuks @platyna @kfd @*być może inni*)
    Proszę się nie sugerować tym, że odnosi się to do konopii bo system jest dokładnie ten sam.

    “Choć badania naukowe są procedurą racjonalną, naukowcy pozostają równie ludzcy, omylni i nieracjonalni jak każdy z nas. Kiedy dążenia i emocje naukowca są dostatecznie silne, mogą one wpłynąć na jego pracę, prowadząc do pożądanych przez niego wniosków. W nazistowskich Niemczech istniał pęd do znajdywania ‘naukowych dowodów’ na genetyczną niższość Żydów. W stalinowskiej Rosji mieliśmy niesamowity przypadek T.D. Łysenki, którego całkiem bezpodstawna teoria dziedziczności na wiele dziesięcioleci zdominowała naukę rosyjską (…) To zjawisko, choć na mniejszą skalę, stale występuje w nauce i w ostatnich latach psychologowie zaczęli badać, w jaki sposób działa taki ‘efekt eksperymentatora’. Istnieje pewna liczba naukowców o głęboko zakorzenionej potrzebie wykazania, że konopie są złym i niebezpiecznym środkiem odurzającym.” źródło: Narkotyki ? przewodnik

    A więc odnosząc się do ostatniego zdania z cytatu wygląda mniej więcej to tak”
    “Pewni naukowcy bardzo chcą wykazać pewne cechy pewnego *czegoś* nie ważne czy mija się to z prawdą czy nie, gorzej znajdują na to naukowe dowody oraz, na przykład, piszą z tego publikacje i ogólnie rozsiewają często nie prawdziwe pseudofakty z dowodami naukowymi.”
    Można to odnieść do przedmiotów waszej dyskusji bezpośrednio.

    Była mowa o kupowaniu publikacji. Opisana przypadłość jednak w największej części dotyczy przemysłu farmaceutycznego (wmawianie niedoboru ciemnej masie itp. itd., “Pan profesor poleca”, “jestem doktorem i polecam swoim pacjentom” raczej tej klasy) ale zgadza się że nie da się wykluczyć tego.

    Nie trzymam niczyjej strony, tylko chciałbym zwrócić na ten szczegół uwagę, tak samo, jak chciałbym powiedzieć że cenzura i propaganda są realne, ale to trzeba patrzeć uważnie na wszystko dookoła ;)

    Mam nadzieję że na to co napisałem nikt nie odpowie że “Marnujesz tylko mój czas” (co jakby nie było jest zagraniem na poziomie “proponuję przenieść dyskusję”)

    Jeszcze jedno dodam na koniec, z tym może wielu się kłucić, ale tak często jest. Na składnie pisze to co jest w produkcie podczas kontroli obiektu (fabryki) a to co jest jak nie ma kontroli to nikt nie jest w stanie tego powiedzieć. Trochę na tej zasadzie: Raz w roku w Mc Donaldzie można zjeść coś dobrego.

    Pozdrawiam.

    Przez DubbaThony dnia 7 lut 2015

  220. Do Platyny:
    Czy mogłabyś mi podać ile na kilogram lub litr pożywienia należ dodać glutaminianu sodu, aby nie przesadzić.
    Pozdrawiam

    Przez Nowy dnia 3 mar 2015

  221. Hej,a mi pasuje. Doprawiam solą, pieprzem i cebulką. Nie używam zółtka. Producent mógłby bardziej się wysilić odnośnie % mięsa w mięsie ale do gniotu tego nie zaliczę. Ogólnie dobre.

    Przez leo dnia 30 mar 2015

Opublikuj komentarz