Dlaczego “Mein Kampf” powinno być lekturą szkolną.

28.04.2013 – 02:55

Zacznijmy od tego że nie twierdzę, iż powinno się takie lektury rzucać dzieciakom w gimnazjum zwłaszcza ot tak, bez żadnego przygotowania, nie mówię też o całości tylko o obszernych fragmentach.

Tak więc, dlaczego “Mein Kampf” powinno być lekturą szkolną? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: Jeśli człowiek, zwłaszcza młody i popędliwy ma mieć wzorową moralność, to powinien być przekonany, że zasady moralne, które się mu wszczepia, są dobre.

Rozwińmy tę myśl: nie można nikogo przekonać, stosując groźby, nakazy, zakazy czy emocjonalny szantaż, typu “jeśli nie uważasz, że Murzyni i Żydzi są nam równi, to jesteś gnidą i faszystą”. Mówię tutaj rzecz jasna o prawie moralnym, a nie karnym. W pierwsze warto inwestować swój wysiłek, gdyż wtedy nie ma konieczności stosowania drugiego.

Immanuel Kant pisał: “niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. No właśnie – we mnie – to chyba jasny przekaz, że np. moje zasady moralne powinny wywodzić się ode mnie – z mojego umysłowego wnętrza.

Łatwo jest wychowywać kolejne pokolenia nakazowo, ale liczmy się z faktem, że jeśli strona nakazująca zniknie lub się oddali to nakaz, do którego ktoś nie jest dogłębnie przekonany, znając ludzką naturę, nie będzie przestrzegany.
Przykładem są bojówki neonazistów – większość z nich to chłopcy i dziewczęta z dobrych domów, którzy zerwali się z mamusinej smyczy i nie wiedzą do końca, co czynią.

Podam taki przykład; pamiętam, jak pierwszy raz w życiu zobaczyłam “na żywo” Murzyna – byłam wtedy tzw. dzieciakiem – ów Murzyn wpadł na mnie w autobusie. Dziś rozumiem, że pewnie był jeszcze bardziej zaskoczony i przerażony niż ja i pewnie zażenowany wiedząc, że się na niego gapię. Pamiętam też, że pierwszym moim odruchem była złość i niechęć do tego człowieka (w końcu nikt nie lubi, jak ktoś na niego wpada). Przyglądałam się mu z ciekawością i jednocześnie strachem. Z jednej strony wydawał mi się człowiekiem niezmiernie ciekawym a z drugiej strony wielkie świecące oczy, wielkie wargi, szeroki kark i czarna skóra budziły strach w dzieciaku, którym byłam. Przede wszystkim wydawał mi się osobą zupełnie inną niż ja (wiadomo że oceniamy obcych głównie po wyglądzie).

Pamiętam o tym, jak rozmawiałam z matką o tolerancji. Miałam ten komfort, że mogłam ją zapytać wprost: dlaczego powinnam traktować Murzynów tak, jak innych ludzi skoro są, tak różni i wyglądają jak dzicy z książek o Tomku na Czarnym Lądzie? Matka moja, zamiast się obruszyć i mówić “wstyd, nie wolno tak myśleć, to tacy ludzie jak my” tłumaczyła mi to i przekonywała, m.in. podsuwała mi odpowiednie książki (nie, nie “Mein Kampf”), bo to były czasy bez Internetów. Wtedy zrozumiałam, że Murzyni to tacy ludzie jak my – i mają różne charaktery – jak my, są tak samo inteligentni – jak my i czują – jak my. Zrozumiałam, że mają czarną skórę, wielkie wargi i inne włosy nie dlatego, że są dzikusami, czy niższymi formami życia, ale dlatego, że pochodzą z rejonów o innym klimacie, gdzie my biali radzimy sobie kiepsko właśnie dlatego, że jesteśmy biali. Nie sądzę, aby było możliwe przekonanie mnie do tego za pomocą nakazów i indukowania wstydu, zwłaszcza gdy w grę wchodzi ciekawość i strach – najgorsze i jednocześnie najlepsze ludzkie odczucia. Już nie wspominając, że mam taki charakter, że jeśli ktoś usiłuje mi coś narzucić lub coś na mnie wymusić to robię się uparta.

Dzięki temu jestem przekonana, że Murzyni, Żydzi, Indianie, Hindusi itd. itd. to ludzie tacy jak ja i nie sądzę, aby jakakolwiek propaganda zmusiła mnie do tego, abym skrzywdziła kogoś tylko dlatego, że jest Murzynem, Żydem czy kimkolwiek innym. Dzięki temu, że zrozumiałam odmienność tych ludzi, już nie budzą we mnie strachu czy niechęci.

Mówią, że prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie. Tak samo prawdziwą moralność danego człowieka poznaje się w biedzie. Obecny świat serwuje nam wiele pokus, by nasze prawa moralne naginać. O wiele łatwiej jest naginać moralność indukowaną nakazami i zakazami niż moralność opartą na głębokim zrozumieniu tematu. Tak czy inaczej, moralność, która daje się naginać, nie jest moralnością sensu stricto. W końcu moralność to zbiór zasad stanowiących fundament, na którym budujemy cały nasz światopogląd. Wiemy, jak się nazywa osoba, która zmienia światopogląd w zależności od tego, jak wiatr powieje. Poza tym wyobrażacie sobie budować dom na elastycznych fundamentach (próbowali tego w Pizie – jak się skończyło, wszyscy wiemy)?

Gdy już bardziej dojrzałam, zaczęłam, w ramach dalszego budowania swojej moralności, interesować się złem m.in. właśnie zbrodniami hitlerowskimi. Jako że byłam już człowiekiem mniej więcej samodzielnie myślącym i kochającym naukę nie mieściło mi się w głowie, jak to się mogło stać, że tyle osób zdecydowało się robić takie rzeczy. Wyjaśnienie pt. że robili to, bo byli źli, wydawało mi, się niewystarczające. Co to w ogóle znaczy “być złym”? Przecież musieli mieć jakąś logikę, jakieś racjonale, nawet pokrętne, za tym, co robili. Nikt nie wstaje rano z łóżka, nie parzy sobie porannej kawki i nie myśli “a wybijmy sobie kilka milionów Polaków i Żydów, bo tak”.

Chciałam zrozumieć zło, czułam iż jest to niezbędne, by budować “prawo moralne we mnie”. Czytałam o seryjnych mordercach, dyktatorach, zbrodniarzach wojennych itd. ale niestety zadowalających wyjaśnień nie znalazłam. W końcu trudno wnikać w psychikę i sposób myślenia takich ludzi, nie siedząc w ich głowach, poza tym bardzo trudno trafić na obiektywne analizy zła (trudno się dziwić).

W końcu ściągnęłam sobie kopię “Mein Kampf”, po angielsku (to już były czasy, kiedy Internet dowozili wiadrami, ale już był)…po czym natychmiast usunęłam…czując straszny wstyd, że taką książkę chciałam czytać… Jakiś czas później stwierdziłam – książka to książka – jak inaczej zajrzeć do umysłu zbrodniarza? – i ściągnęłam ponownie – przeleżała kilka miesięcy na dysku. Zabierałam się do tego jak pies do jeża. Powiem szczerze, było to największe wyzwanie dla naukowego obiektywizmu, jakie mogłam sobie wyobrazić, zwłaszcza sposób, w jaki wykorzystywano i w jaki manipulowano faktami naukowymi, budził po prostu zwykłą, ludzka wściekłość. Książka ta nauczyła mnie bardzo wiele – przede wszystkim o tym, jak wielkim zagrożeniem dla człowieka jest żądza władzy, słaby charakter, nieuctwo niezaspokojona potrzeba akceptacji, brak zrozumienia tego, że ludzie są różni. Jasne było, że zło bierze się z braku moralności zmieszanego z wyżej wymienionymi. To właśnie jest coś, co młody człowiek powinien wynieść ze szkoły.

Ktoś mógłby powiedzieć…ale kurde jakieś dzieciaki mogą to przeczytać i może im się spodobać…i zaczną według tego postępować! Przypomina mi to argument że to brutalne gry i filmy demoralizują młodzież – to bzdura. Młodzież demoralizuje hodowla zamiast wychowania. Tak, jak w przypadku wszelkiej nauki, nauka moralności powinna być rozplanowana rozsądnie – zgodnie z naturą ludzką i sposobem, w jaki działa umysł ludzki. Jeden etap/część wiedzy powinien przygotowywać do kolejnego. Poza tym, o ile pamiętam, w Niemczech, w Polsce i wielu innych krajach wydawanie Mein Kampf jest zabronione, a jednak ruchy neonazistowskie, mają się całkiem nieźle. Jak widać element zakazowy nie dość, że nie przynosi rezultatów, to jeszcze powoduje efekt zakazanego owocu (dlatego też jestem za legalizacją narkotyków – wszystkich – pewnie jeszcze o tym napiszę).

Człowiek powinien być tak wychowywany, aby sam umiał podejmować właściwe decyzje i zadbać o siebie, a nie na bezmózgą kukłę, która nie potrafi, bez autorytatywnych nakazów i zakazów, podjąć nawet tak podstawowej decyzji, aby wykazywać tolerancję dla ludzkiej bioróżnorodności.

Zawsze się znajdą tacy, którzy mimo wszystko zechcą zostać neonazistami jednak, przy takim podejściu, jakie proponuję, najprawdopodobniej będzie to odsetek dużo mniejszy. Moim zdaniem lepiej, aby młodzież zaznajamiała się z tego rodzaju “twórczością” pod kierunkiem doświadczonych nauczycieli czy rozumnych rodziców zamiast od kolesia z osiedla, który ma wytatuowane swastyki na piersi i który siedział już parę razy za pobicie, jak oni to nazywają, “brudasów”.

Częste argumenty neonazistów i nacjonalistów o tym, jak to “brudasy” pasożytują na społeczeństwie, zasługują na osobny wpis. W każdym razie błędem jest twierdzić, że pasożytnictwo jest jedynie domeną ludzi o innym kolorze skóry – przykłady pasożytów z naszej własnej grupy etnicznej można mnożyć – pod polityków po “pokrzywdzonych” ze Stolarskiej.

Please follow and like us:

Facebook Comments

Opublikuj komentarz

Captcha Captcha Reload