Jesień, panie, jesień…

24.10.2009 – 19:28

Minęło trochę czasu od mojego ostatniego wpisu…ale cóż, nie jest to blog #1 w rankingu Gazety Wyborczej, więc mogę pisać o czym chcę i kiedy chcę. ;-)

Tej jesieni wydarzyła się rzecz szalona – Platynę natchnęło i postanowiła na serio zająć się swoją wielką, acz ostatnio zaniedbaną, pasją z dzieciństwa – naukami przyrodnicznymi. Rezultat tego jest taki, że znów, tym razem dobrowolnie, oddałam się w niewolę polskiemu systemowi szkolnictwa – stając się studentką I roku Biologii na UAM-ie.

Oczywiście ludzie z mojego otoczenia byli conajmniej zdziwieni – przede wszystkim kierunkiem studiów oraz faktem, że mi się chcę. “Że co? Biologia – po co ci to, przecież masz dobrą pracę, teraz to powinnaś pomyśleć o mieszkaniu, jakiejś wypasionej bryce”. Nikomu się nie mieści w głowie, że można iść na studia bo coś cię interesuje…I tu słów kilka o tym co myślę o studiach jako takich: nigdy nie czułam palącej potrzeby posiadania jakichkolwiek tytułów, można coś w życiu osiągnąć nawet bez nich…jednakże jest jeden zasadniczy warunek, który to determinuje…Naprawdę, ludzie kochani, nie interesuje Was coś, nie róbcie tego, bo będziecie robili to źle. Nie rozumiem tych, którzy idą na socjologię lub dziennikarstwo tylko z powodu idiotycznych wróżb w różnych głupich portalach lub gazetach (prym rzecz jasna wiedzie Gazeta Wyborcza). To nie ma szans powodzenia.Tytuł magistra? Przy obecnej nadprodukcji magistrów staje się on coraz mniej istotny.

Jeśli starasz się o np. pracę administratora systemów, a firma nie robi ci testu kompetycyjnego albo robi ci taki z debilnymi pytaniami aka “co to jest Linux”, to ta firma nie jest wiele warta, niczego się tam nie nauczysz i nic nie zarobisz, a jeśli firma zrobi taki test i ty go zdasz najlepiej to nie będą cię pytać czy masz jakieś literki przed nazwiskiem czy nie. Zmarnowanie pięciu lat w Wyższej Szkole Kombinatorstwa i Zżynania też wydaje się głupim pomysłem – jak nie masz co robić z forsą to wpłać ją na jakiś dom dziecka a jak masz za dużo czasu to obejrzyj sobie Star Treki albo może lepszy pomysł – studiuj coś co lubisz?

Następna sprawa jest taka, że na studia trzeba iść kiedy czuje się taką potrzebę. To zrozumiałe, że większość ludzi po przemieleniu przez polski system edukacji, czuje, że raczej nie ma ochotę na dalsze mielenie, ale idzie na byle jakie studia, żeby starzy nie brynczęli.

Co do wrażeń z UAM-u to póki co pozytywnie. Kampus jest nowoczesny, dużo się da przez Internet załatwić, “staff” dziekanatu nie gryzie. Wykładowcy wyglądają na normalnych i konkretnych ludzi. Wykłady są z reguły ciekawe. Widać, że raczej nie ma szans na takie coś, że płacisz – jedziesz – dziś spóźniłam się na laborki z botaniki całe 7 minut (o czym p. dr nie omieszkała mnie poinformować) – zostałam opieprzona; rzadko mnie ktoś opieprza więc pewnie mój głupawy i zaskoczony wyraz twarzy oraz “mea culpa” zmiękczyły jej serce, bo mnie nie wyrzuciła – a fama głosi, że jest do tego zdolna. Chociaż przyznać trzeba, że wykładowcy, póki co, nie przywalają się o głupoty, nawet duże głupoty – np. w przypadku kiedy Platynka w przebłysku swego geniuszu pomyli grupy. ;)

Nie wspominając, że widać, że w Collegium Biologicum ateizm i agnostycyzm kwitnie, miłym widokiem jest FSM albo “There is probably no god so stop worrying…” or “don’t let religion to trash your mind” na drzwiach pokoi pracowników.

Program nauczania nie jest zagracony jakimś badziewiem, tak jak informatyka, gdzie samej praktycznej informatyki jest jak może trochę więcej niż było, ale nadal poziom wiedzy praktycznej jest żenujący – studia informatyczne w Polsce raczej kształcą programistów niż administratorów.

Chrztem bojowym zapewne będzie sesja, ale póki co to jest ok.

Please follow and like us:

Facebook Comments

Opublikuj komentarz